O tym filmie słyszałem wiele. Ponoć najlepsza scena walki jaka kiedykolwiek powstała, ponoć kolejny hit Steven'a Spielberg'a, kolejna perfekcyjna rola Toma Hanksa. Bardzo późno udało mi się dostać ten film, długo po premierze (kilka lat). Wreszcie dorwałem go na płycie... Spodziewałem się trzygodzinnego seansu, oczekiwałem wiele po tylu Oscarach wręczonych za ten film. Pierwsza scena to lądowanie sił alianckich w Normandii. Co tu dużo opowiadać, takiej sceny nie dane mi było oglądać ani kiedyś, ani do dzisiaj. Szczęka opadła mi do samej ziemi, nie spodziewałem się, że jeszcze coś mnie zaskoczy. Miło się zawiodłem.
Gdzieś w Ameryce pewna matka otrzymuje trzy listy jednocześnie, zawiadamiające o śmierci jej trzech synów podczas walk w Europie. Dowództwo postanawia oszczędzić jej i tak już strasznego cierpienia. Wysyła najlepszy oddział żołnierzy w celu znalezienia tytułowego bohatera filmu - już ostatniego syna wspomnianej kobiety - Ryana, który to znajduje się gdzieś za linią wroga. Rozpoczyna się misja, w której to poznajemy ów kompanię nie zachwyconą jednak pomysłem ryzykowania ośmiu najlepszych wojaków (czyli siebie) dla jednego człowieka. Co się okazuje? Otóż aktorzy, grający dzielnych aliantów to plejada gwiazd. Zobaczymy tu Edwarda Burnsa, Toma Sizemorea, Toma Hanksa, Vina Diesela i Jeremy'iego Daviesa. Role drugoplanowe są wcale nie gorsze, tytułową rolę gra Matt Damon. Nie będę psuł filmu, opowiadając o jego dalszej fabule. Mogę natomiast zdradzić, że oglądając go, ostatnie czego chcemy to to, aby się skończył.
Nie będę w tym przypadku ani trochę tolerancyjny. Ten film to przymus, czy lubicie kino wojenne, czy też boicie się masakry na ekranie. Film o haniebnym i tak samo chwalebnym czasie jakim był okres II wojny światowej. Historia o przyjaźni, poświęceniu, o nienawiści, przebaczeniu i w końcu najlepszy obraz okrutnej wojny jaki dotychczas nakręcono. Także po sukcesie tej superprodukcji, na rynku gier komputerowych zaczęło się roić od gier o tematyce Drugiej Wojny Światowej, w których akcja i bohaterowie do bólu przypominały film "Szeregowiec Ryan". Fala tego typu gier jeszcze długo po premierze filmu nie opadała, ponieważ ta kategoria (głównie gry FPP) zawsze była bardzo atrakcyjna graczy - miłośników klimatu "Medal Of Honor", "Deadly Dozen", "Brothers In Arms", "Call Of Duty" itp.
Nie jest to żadene arcydzieło. Sama woja jest tu ukazana genialnie, ale scenariusz jest po prostu słaby. A Hanks zagrał tylko dobrze
Ta recenzja ma kilka lat. Więc nie będę jej bronił. Po obejrzeniu "Szeregowca Ryana" któryś raz, mogę napisać to samo co do scenariusza i scen batalistycznych.
Ale co do gry aktorskiej to po dziś dzień jestem zachwycony.
Co ty masz z tymi recenzjami sprzed kilku lat? Na innym forum też zamieścileś recenzję "sprzed kilku lat". O co chodzi? :]