Film jest dobry,niezły ale nie nazwał bym go arcydziełem realizmu w filmie brak wiem że film miał szokować widza ale niektóre sceny są za bardzo przesiąknięte krwią i czystą brutalnoscią!!!film troche przypomina grę Medal of honor to dobra bajka o lojalności i honorze zrobiona ku pokrzepieniu serc może jak oglądne za kilka lat moja ocena bedzie wyzsza narazie 6\10 pozdrawiam
Szanuję Twoją ocenę, że film jest niezły. Ale dla mnie "Szeregowiec..." jest fenomenalny.
Odsyłam do książki "D-day..." Stephena E. Ambrose'a. Może zrozumiecie dlaczego film jest przesiąknięty krwią. Strach pomyśleć jak bardzo kruche jest ludzkie ciało.
Fakt, "Szeregowiec..." podobnie jak krwią przesiąknięty jest patosem, tak samo jak książka, z której zaczerpano kilka faktów na potrzeby filmu. Ale dla mnie, mimo to, jest to jeden ze wspanialszych filmów.
Jak to za bardzo przesiąknięte krwią? A Ty myslisz ze co sie dzieje z czlowiekiem jak wybucha przy nim pocisk? Brakiem realizmu charakteryzują sie takie filmy, ktore pokazuja grad pociskow i mało krwi.Za bardzo przesiakniete krwią?, za bardzo przesiakniete brutalnoscia? Myslisz ze jak był desant na plaży w Normandii to Niemcy uważali żeby przypadkiem komuś nie urwać nogi, albo nie rozerwać brzucha? Takie operacje to była czysta rzeźnia, slalom miedzy kulami i pociskami, taka loteria albo cię trafi albo nie, dlatego cieszmy sie ze nie musieliśmy w tym uczestniczyć.
Bajeczką nazywamy "Królewnę Śnieżkę" czy "Kacze Opowieści".
"Szeregowiec Ryan" to dramat ludzi, którzy znaleźli się na wojnie, pełnej obłędu, nienawiści i cierpienia. Jeśli to nazywasz bajeczką, to nie chce myśleć co nazywasz dramatem.
Haha, mylisz się;] Lądowanie na plaży Omaha jest autentyczne, a sama historia rzeczywiście się wydarzyła tylko w innych realiach. Żołnierz wyskoczył z samolotu i spadł jakieś 15 km za linie wroga. Przedarł się przez teren pełen Niemców i trafił do swojej jednostki. Tam się okazało, że jego bracia zginęli i wysyłają go do domu.
Haha, co ty nie powiesz? Lądowanie na plaży Omaha jest autentyczne? Dobrze, że o tym wspomniałeś bo bym nie zgadł :]
A tak poważniej, nie chodzi o plażę Omaha. Wiem, że był taki żołnierz, który wylądował za linioą wroga i się sam przedostał do swoich, no ale nikt nie wysyłał po niego całej drużyny ratunkowej i to w dodatku z rozkazu samej "góry"...
No to nie pieprz głupot. Film to nie do końca fikcja, ale też nie warto się nim sugerować przy pracy magisterskiej z histori;)
Nie chodzi o to, że fikcja. Fikcja może przecież być. Nierealne głupoty w filmie to co innego :]
Wysłania grupy żołnierzy po jednego nie nazwałbym nierealną głupotą. Misja taka mogła mieć przeciez znaczenie propagandowe. Wiadomo jak Ameryka w tamtych czasach chciala pokazać, ze dba o spoleczenstwo.
Prosze, nim nazwiesz cos nierealną głupotą, zastanów się pierw, czy zbyt pobieznie nie oceniasz filmu.
Dla mnie film jest bardzo dobry. Po prostu obiektywnie spoglądam na niektóre aspekty. Owszem mogłoby to mieć znaczenie propagandowe, właściwie czemu nie. Jednak gdy pomyślę, że na taką misję wysłano jednego z lepszych dowódców, który w dodatku wybierze kilku ze swoich najlepszych ludzi to Reiben miał rację. To marnotractwo cennych zasobó i żołnierzy. Wtedy utwierdzam się w przekonaniu, że fabuła jest z lekka bzdurna. Na szczęście plaża Omaha ratuje film.
Fabuła nie jest lekko bzdurna;) Ani troche. Niedorzeczny był sam rozkaz, jak wiele innych na każdej wojnie.
Dlaczego więc niefortunnie i głupio bajeczką nazwany został film, który w sposób niebanalny pokazuje okrucieństwo wojny i przed tym nas również ustrzega. Film wspaniały, mimo, że fabuła opowiada o "iście amerykańskim" rozkazie.
No i mi chodzi tylko o strone realizmu walk w II wojnie swiatowej, ktory scena desantu na plazy pokazuje bardzo dobrze, w zadnym stopniu nie zakłamując rzeczywistości. Malo tego jakby tak ktos z nas naprawde byl tam wtedy to pewnie uznałby ze to co pokazano na filmie to i tak była betka. A co do samej fabuly i tego ze wyslano specjalnie kilku żołnierzy zeby odnalezc w gąszczu wojny jednego kolesia, no to pewnie faktycznie bajka, ale taka bajka do zaakceptowania.
83J ma rację. "Szeregowiec Ryan" nie był nazbyt przesiąknięty krwią. Na dowód swoich słów przytoczę fragment z relacji weterana wojennego biorącego udział w D-Day: "Dobrnęliśmy do plaży, padliśmy na ziemię i utknęliśmy w miejscu, nie mogąc się ruszyć. Mojemu radiotelegrafiście trzy metry ode mnie rozwalono głowę. Plaża usiana była ciałami zabitych, ludzi bez nóg i rąk - Boże, to było straszne".
Wojna to coś strasznego, miejmy nadzieję, że nigdy nie wybuchnie więcej poważnych konfliktów. Oby takie filmy i książki uczyły ludzi, że wojna to idiotyzm. Niestety jednak... ludzie to idioci.
Polecam książkę Corneliousa Ryan'a 'Najdłuższy dzień' to zobaczymy, czy 'Szeregowiec Ryan' to taka 'bajeczka' jak sądzicie. Spielberg pokazał nam brutalność, bo rzeczywistość jest brutalna. Człowiek trafiony pociskiem artyleryjskim rozrywa się jak szmaciana lalka w pysku rozwścieczonego dobermana. Postrzał w wątrobę też jest równoznaczny z mocnym krwotokiem, więc nie pieprzcie fleków, że film jest 'bajeczką'. Tak było naprawdę, wystarczy przeczytać o tym kilka książek.
Ryan w swojej książce wspomina o żołnierzu, który na plaży Omaha został postrzelony w twarz. Miał takiego 'farta', że kula przeszła przez zęby, a następnie ominęła o milimetry kręgosłup i opuściła ciało żołnierza. Potem do końca dnia ten żołnierz walczy pomimo tego, że dławi się krwią.
Dobra przekonały mnie wasze komentarze znalazłem na internecie fragmenty d-day i są naprawdę szpkujacę moja ocena podniesie się do 8 bo film był bardzo dobry pozdrawiam
Nie wiem jak inni, ale ja mówiąc o bajce nie miałem na myśli sposobu w jaki film został zrealizowany. Jest pełen krwi, cierpienia i okrucieństwa - bardzo dobrze pokazuje czym jest wojna...
Bajkowość Szeregowca Ryana tyczy się fabuły. Nie jestem w stu procentach pewien, że sytuacja przedstawiona w filmie nie miała miejsca, jednak na prawdę ciężko w nią uwierzyć...