Całkiem fajnie się go ogląda. Początkowe sceny wbijają w fotel (rewelacyjne zdjęcia, to był krok milowy w tym, jak można pokazać okrucieństwo wojny). Później jakby napięcie siadało, może robi się mniej efektownie, a bardziej "ku myśleniu"? Nie ważne (jeszcze jest fajnie) Jednak końcówka... O, Boże!!!! Gdy widzę w filmie łopocącą amerykańską flagę, to zamiast się wzruszać, dostaję torsji. Tak schrzanić film, który mógł być dobry, potrafią tylko Amerykanie.
Uwierz mam to samo :P ale doszedłem do wniosku że moge w tym przypadku przymknąć na to oko :P wiadomo amerykanie chcą sie wybielić za wszelką cene...
Chyba dla niektórych powinni wprowadzic skalę ilości patosu w filmach. W wielu polskich filmach jest dużo patriotycznych symboli, ale jak Amerykanie zrobią, amerykański film, o amerykańsko- niemieckiej walce ( NIE WOJNIE ), o amerykańskich żołnierzach i z amerykańskimi symbolami, to już jest źle. Niestety ale jak komuś się to nie podoba to niech lepiej przeniesie się na filmy z Bollywoodu, albo na niedopieszczone europejskie produkcje.
Tak się składa, że polskie filmy, w których ukazują się patriotyczne symbole, są z reguły kiepskie. Naprawdę uważasz, że filmy Kutza, "Krzyżacy', "Trylogia", "Godzina W", "Pan Tadeusz" itp., to są dobre filmy? Mniejszą zgagę mam oglądając "Imperium słońca" albo "Listę Schindlera". W tych filmach Spielberg potrafił zachować równowagę, ale z "Szeregowca Ryana" wyciąłbym końcówkę i zrobiłby się znakomity film wojenny. Acha, nie dla niektórych, tylko w ogóle powinno się wprowadzić skalę patosu w filmach. :-) Pozdrawiam!
W "Liście Schindlera" nie podobało mi się jak Spielberg tak zabardzo upięknił głownego bohatera, który może nie był, nie wiem ale pracował dla nazistów (choc generalnie film mi się bardzo podobał). W "Szeregowcu Ryanie" reżyser już tak do końca nie upiękniał amrykańskich żołnierzy, może przytoczę parę scen: na Omacha Beach gdy z zimną krwią zabili dwóch poddających się Niemców albo gdy ci się palili specjalnie ich nie dobijali, gdy ze śmiechem, dobrze się bawiąc sprawdzali śmiertelniki zmarłych kolegów w poszukiwaniu tego należącego do Ryana.
Nie przesadzajmy z przykładem przycukrowanego Schindlera, w amerykańskich filmach możemy spotkać bohaterów jeszcze bardziej polukrowanych. Porównaj Schindlera do Kwiatkowskiego z filmu Kutza i zobaczysz, który bohater bardziej mdli. Odnośnie Twoich przykładów, Spielberg nie pokazał nic rewelucyjnego, już Coppola w "Czasie Apokalipsy", pokazał amerykańskich żołnierzy bardziej krytycznie niż Spielberg w "Szeregowcu...". Nie mam nic do filmu jako takiego, tylko do końcówki.
Z "Czasem Apokalipsy" kłócic sie nie będę (film świetny choć oglądałem go chyba 100lat temu) ale wydaje mi się, że Coppola robiąc ten film był od razu na NIE co do wojny w wietnamie i samego wkroczenia tam wojsk amerykańskch i stad te krytyczne spojrzenego na żołnierzy u tego reżysera jak pisałeś. Ważne jest też, to że scenariusz różni się drastycznie od "Szeregowca..." . Natomiast moim zdaniem Spielberg szedł innym tropem, nie chciał na siłę pokazać niekompetencji i brutalności amerykańskich żołnierzy ale też ich w większości nie sielankował, wyszło jak wyszło, moim zdaniem znakomicie.
Małe pytanie do Ciebie, co konkretnie Ci się nie podoba w końcówce? SPOILER~~SPOILER~~SPOILER
to że Spielberg (albo raczej scenarzyści) zabił całą drużynę i uważasz to za ta ni chwyt?
czy cała bitwa według Ciebie była nierealna?
bo jak dla mnie ta flaga to tylko mała oznaka patosu, która nie zmienia ogólnego zarysu filmu i samej oceny.
Jeżeli cała drużyna ginie w poszukiwaniu Ryana, to musi on być tego warty, czyli musi być gorącym patriotą, który nie opuści swoich kolegów na polu walki, musi być "nieskazitelnym synem amerykańskiej ziemi", a łopocąca flaga jeszcze bardziej łopatologicznie, musi widzom pokazać, że tak właśnie jest. Ciekawy jestem końcówki, gdyby szukanym Ryanem okazał się ten pierwszy żołnierz spotkany przez "drużynę Ryana" (przepraszam za ironię, ale nie mogę się powstrzymać). Oczywiście to jest Twój gust i go szanuję, jednak moim zdaniem, ta końcówka zarzyna cały film. Filmy wojenne wszystkich krajów mają to do siebie, że wybielają "swoich", ale po tak intrygującym początku, spodziewałem się równie intrygującego końca. Cóż, zawiodłem się. Jeśli jednak dla Ciebie ta końcówka nie wpłynęła na ocenę całego filmu, to nie zamierzam Cię zmuszać do zmiany Twoich przemyśleń. Ja tylko wyraziłem swoją opinię. Pozdrawiam!
Plantum jednak nie jest z ciebie taki smerf... ;) witaj na forum o normalnym filmie.
Powiem wam , że Czas apokalipsy to jest takie trochę bardziej wymagające kino niż Ryan ... Więc nie ma co porównywać obydwu produkcji ... Jeżeli ktoś zasnął pprzy Czasie Apokalipsy to naprawdę współczuję ...
A kto napisał, że zasnął na "Czasie Apokalipsy"? Czyżbym nie przeczytał wszystkich komentarzy?
Scenariusz, fabuła, tzw. kręgosłup filmu. Ale jak się lubujesz w Avatarze, to chyba mało cię to obchodzi.
Obchodzi mnie i to bardzo.
Jak można biczować porządny film?
Konkretnie wskaż co jest nie tak z fabułą. Co? Znowu zrzynka z pocahontas? oj chyba tym razem nie możesz tego zarzucić.
Ale kolega pyta "konkretnie wskaż" ? --- PS. Czy byłeś kiedyś w operze ? Co sądzisz o takich widowiskach ? Także patos, prostota, egzageracja ... ?
Niestety tak by wypadało, gdy się chce "zjechać" oskarowy film... np. "Śmieszność filmu możemy zaobserwować w scenie z XX minuty gdy..." i tu jedziesz po filmie jak po łysej kobyle. Albo nie jedziesz.
Śmieszność to choćby sam główny wątek, resztę chyba trudno wskazać w ramach czasowych. Oskarowy film? A to jest jakiś wyznacznik, mało gniotów nagradzają? Chociaż w tym przypadku nie poszaleli poza nagrodami stricte technicznymi, słusznie, wykonania nie można mu odmówić.
Otóż sama historia filmowa czerpała z prawdziwych wypadków z II wś, kiedy to chciano oszczędzić trosk amerykańskiej matce po stracie 2 synów na Pacyfiku i "uratować" trzeciego. Szczegółów nie pamiętam, ale mnie to nie śmieszy - to dość humanitarny odruch bezdusznej administracji wojskowej. Tylko nie pytaj o sens pomysłu, bo musiałbyś zapytać o to nie mnie, a tę biedną kobietę. Oskarowy film ? Oczywiście gnioty i miernoty są nagradzane, ale statystycznie mam mniejszą szansę obejrzenia badziewia, sięgając po nagrodzony film, więc coś w tym jest. Zresztą jeśli masz czas i ochotę, to zobacz jakie gnioty dostają europejskie nagrody filmowe (no wiesz, "Kann", Wenecja, Berlin itp).
Twoje prawdopodobne odpowiedzi:
- nie bede sie rozpisywał, bo nie warto
- już powiedziałem, nie będę się powtarzał
- <obelga słowna>
wszystko już dawno oklepane