Ten film pierwszy raz oglądałem w kinie w 98r. Poszedłem na niego z dziewczyną. Dlaczego na randkę wybrałem film wojenny? Po pierwsze Spielberg, a po drugie i najważniejsze, filmy wojenne przed Szeregowcem były w większości wręcz przyjemnymi komedyjkami. „Działa z nawarony”, „Złoto dla zuchwałych”, filmy wojenne pokazywały śmierć i krew, ale nie mocno, (nie tak mocno) więc czemu nie iść na film ulubionego reżysera z dziewczyną?
Pierwsze 20 minut Szeregowca przesiedziałem z wypiekami na twarzy, taka przemoc i tyle bezsensownej brutalnej śmierci. Najpierw Niemcy rozwalający cały oddział, który nawet nie wysiadł z łodzi, potem alianci zabijający jeńców, no i wszystko co pomiędzy, medyk ratujący przyjaciela, hełm chroniący głowę przed pociskiem, a po sekundzie druga kula już celna, ogłuszony Miller patrzący na żołnierza szukającego swojej ręki.
Jeżeli ktoś ma dzisiaj 18-20 lat i ogląda ten film, warto żeby oprócz historii II wojny poznał także historię kina. Ten film naprawdę był pierwszym tak dobitnie ukazującym bezsens wojny filmem. Potem zrobił się wysyp podobnych, dobrych filmów, ale idąc w 98 r. do kina nie spodziewałem się przeżyć czegoś takiego. Nikt z moich znajomych się nie spodziewał.
Może przez lata oglądania (2 razy w kinie, potem własna kopia na video, dzisiaj DVD) stałem się fanbojem, ale dla mnie to arcydzieło.
Kreacje aktorskie są rewelacyjne. Nie cierpię Toma Sizemore’a w żadnym innym filmie, a tutaj go uwielbiam, jest rewelacyjny. Hanks niesamowity jak zawsze, jego ostatnia kwestia wzrusza mnie za każdym razem.
Davies. K**wa. Osobny akapit dla niego. Jak ja nienawidzę Uphama/Daviesa. Musiałbym wykropkować kilka linijek, tak na niego klnę. Ten aktor ma u mnie prze****ne. Związał się z tą rolą tak, że jak go zobaczyłem w Zagubionych to krzyknąłem, „Kó*wa, Uphum. Nienawidzę tego tchórza. Jak czeka na schodach, gdy Fish walczy to mam ochotę mu nakopać. Dobrze go skwitował spojrzeniem Niemiec schodzący w dół, nawet nie warto go zabijać. Ale tyle emocji może wzbudzić tylko dobrze napisana i zagrana rola, taki był pewnie nie on jeden na wojnie. Żałuję tylko, że na końcu gdy złapał 6 jeńców, nie zabił ich wszystkich tylko jednego, a resztę wypuścił. Szkoda, nabrał bym do niego respektu, a tak jest **************.grrr.
Każdy aktor w tym filmie gra moim zdaniem tak, jak gdyby wiedział, że nie może się opie****ać i iść do domu po pracy, że chodzi o coś więcej, (bo chodzi) wszyscy się przyłożyli.
Efekty wizualne i dźwiękowe, praca kamery to majstersztyk. Scena do której bym się przyczepił to rozstrzelanie żołnierzy, którzy stali na czołgu pod koniec filmu, z działka 20mm. Dwa razy pokazano to samo z różnych ujęć kamery i widać, że na czołgu stoi dziwnie nieruchomy manekin zanim mu wybuchnie głowa. Ale widziałem ten film tyle razy, że mogę się założyć, iż przy pierwszym oglądaniu nie zwróciłem na to w ogóle uwagi (nie pamiętam).
Ten film jest dla mnie arcydziełem przede wszystkim za uczucia które wzbudza. Lubię bohaterów, czuję chemię pomiędzy nimi, braterstwo. Widać, że ci ludzie służą ze sobą już jakiś czas, są przyjaciółmi i oddaliby życie za siebie, nawet w tak głupiej misji o którą zresztą się wykłóca Reiben z Kapitanem. Caparzo i Fish cmokający do siebie, Miller i Horvat który by zabił za niewykonanie rozkazu tego pierwszego. To samo czuje Ryan w stosunku do swoich towarzyszy i reszta, choć zła za jego postawę, rozumie go. Fabuła, dla niektórych głupia, mnie przykuła do fotela, zapoznała z bohaterami, wyjaśniła doskonale motywy ich działania i mocno wzruszyła.
Co jeszcze wniósł ten film. To, że kilkoro 20 letnich dzieciaków (w tym ja) stwierdziło, że wojsko i wojna to wcale nie taka fajna zabawa.
"Ten film naprawdę był pierwszym tak dobitnie ukazującym bezsens wojny filmem"
Były i wcześniej filmy, które równie dobitne pokazywały bezsens wojny, choć w nieco inny sposób niż czyni to "Szeregowiec Ryan" - choć raczej w bardziej psychologicznym ujęciu, niż poprzez pokazanie masowej śmierci, jak to uczynił Spielberg.
Dokładnie tak. Ten pierwszy raz tak dobitnie pokazał śmierć na wojnie bez ściemy i niedopowiedzeń.
zgadzam się,Szeregowiec Ryan to arcydzieło,lądowanie na plaży,realizm wojny,fabuła itd.,masz rację ;]polecam też Cienką czerwoną linię ;]
Witam !
Zgadzam się z opinią niektórych użytkowników że film to Arcydzieło :) Moja ocena to 10/10 przede wszystkim za to ,że jest jednym z najlepszych filmów wojennych .
Gra aktorska na wysokim poziomie oraz tak jak kolega powyżej stwierdził realizm , fabuła oraz efektowne efekty specjalne :) dodam jeszcze jeśli ktoś szuka filmu pokazującego realia Lądowania w Normandii i bitew rozgrywających się tam to Polecam ! Dzięki i pzdr dla tych którzy to czytają :) Polecam !
hehe no właśnie, wszyscy się wkurzają na Uphama, ale aktor, który go zagrał, zrobił to tak realistycznie, że... wielka chwała mu za to.
PS Ale i tak nie jeden z nas zachowywałby sie tak na wojnie:)
Uphama nie lubie ale w sumie nie można oczekiwać od tłumacza który wojny nie widział jakiejś wielkiej odwagi, a poza tym zawsze się jacyś tchórze trafiają albo ktoś w trakcie walki się "zatnie".
ja jakoś nie polubiłem.można powiedzieć że jest on winny śmierci wade'a i mellisha ;) . Ale film to jeden z najlepszych jakie widziałem.
Ja akurat Uphama bardzo lubię, jest, jakby to powiedzieć, najbardziej "ludzki". Trafił w inny świat, do małego piekła które rozgrywało się w miasteczku, nic dziwnego że nie potrafił wygrać z własnym strachem...
Nie wiem kto powiedział to zdanie, ale najlepiej oddaje jego sytuację - "Żołnierz na wojnie nie walczy o zwycięstwo, on walczy o to by przeżyć".
Co do Uphama. Nie zabił tych niemców bo tak jak mówił cpt.Miller " im więcej zabijam ludzi tym bardziej czuje że oddalam się od domu" - ja to tak zinterpretowałem. Bo widać było po Uphamie, że był by zdolny do zabicia tamtych. Może się mylę.
Szacunek dla Ciebie za tę wypowiedź. Lubię czytać takie długie emocjonalne opinie.
Nie będę się rozpisywać. Ten film to arcydzieło, choć nigdy nie lubiłam wojennych filmów. Dopiero po obejrzeniu "Kompanii Braci" wszystko się zmieniło i od tego momentu nie unikam takiego kina, a wręcz przeciwnie. Nadrabiam te najlepsze. Aż mi wstyd, że dopiero teraz zapoznałam się z "Szeregowcem Ryanem", ale lepiej późno niż wcale.
Ja mam tylko pytanie: Twojej dziewczynie też podobał się film? :) To musiała być dla niej niesamowita randka.
pytanie kompletnie z innej bajki ale troszkę mnie ciekawi , dziewczyna Ci podziękowała za współpracę , czy może tylko z do kina już z Tobą nie poszła ? Moja to by się tak obraziła heh bym miał piekło jak ci jankesi na plaży :D