PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=179}

Szeregowiec Ryan

Saving Private Ryan
1998
8,1 659 tys. ocen
8,1 10 1 659383
7,9 80 krytyków
Szeregowiec Ryan
powrót do forum filmu Szeregowiec Ryan

Film genialny i kropka nie przyjmuję do wiadomości że nie ale teraz zadam najważniejsze pytanie. Co sądzicie o ratowaniu Ryana ? "Czy warto poświęcać życie 8 ludzi by ocalić jedno ?" (cytat z filmu). Ja mam takie podejście do tego jak sierżant Mike. "Może gdy kiedyś cofniemy się te lata wstecz ... jedyną słuszną rzeczą jaką wtedy zrobiliśmy było właśnie uratowanie szeregowca Jamesa Ryana." . Czekam na wasze opinie ...

Kulawy_Johny

Jakbym był tym generałem to bym ulżył tej matce, której 3 synów zginęło i bym poświęcił życie 8 dla uratowania jednego.

Ale przecież tych 8 rozwaliło MG42 tracąc jedną ofiarę, a gdyby go ominęli i by inni wpadli to by mogło zginąć o wiele więcej żołnierzy... Potem w Rammelle się ładnie okopali i też trochę szkopów zaliczyli. A gdyby np. znajdowały się tam Shermany, które niczego się niespodziewały, a silniki Shermana słychać na 2 km, nawet Tiger jest cichszy to ale by była wtedy jatka. Ale w sumie cała ósemka nie zginęła bo przeżył Uphamm i ten co miał na plecach napisane "Brooklin".

Ja jestem takiego zdania...


Pzdr.

ocenił(a) film na 8
Kulawy_Johny

Pytanie, które postawiłeś nie jest łatwe. Przecież tych 8 żołnierzy też miało rodziny, które cierpiałyby równie mocno po ich stracie jak matka Ryana. Generał wysyłając ich na poszukiwanie nie miał pewności że kiedykolwiek wrócą. Cierpienia jednej kobiety stawiał na przeciwko potencjalnemu cierpieniu ośmiu innych rodzin... Gdybym był tym dowódcą to nie wysłałbym ich na poszukiwanie.przykro mi Ryan... :(
(pzdr)

ocenił(a) film na 10
Kulawy_Johny

Hmm gdybym miała odpowiedzieć bez zastanowienia, odrazu to napewno bym wysłała ludzi by znaleźli Ryana ze względu właśnie na to że jego matka straciła już 3 synów , ale gdybym miała się zastanowić to niewiem czy życie ośmiu osób jest warte dla uratowania jednego ..

Karolina90_2

Łatwo wysłać innych, gorzej gdy musiałbyś sam wyruszyć (tak, wiem, że jesteś kobietą, ale to tak do ogółu ;))...
Zakładając, że jestem na miejscu mężczyzny, który musiał podjąć decyzję - trudno powiedzieć. Jak już ktoś zauważył, tamci żołnierze również mieli rodziny. Być może jakaś matka ma jedynego syna, który zginął za Ryana? Dla niej to taki sam ból jak strata czterech synów dla mamy w/w.
Jako zwykły cywil (cywilka?;)) powiem - w życiu nie wybrałabym się tam. Nie chodzi już nawet o to, że skończyłabym -że tak powiem- z flakami na wierzchu, ale o to, że musiałabym patrzeć na to, jak oni wszyscy umierają. Wystarczy mi to, że sam fakt istnienia tego bezsensu mnie dobija.

Aurylcia

zginie*. Crap, czemu tu nie ma opcji edycji wypowiedzi. :/

ocenił(a) film na 8
Kulawy_Johny

Nie zgadzam się z tobą Aurylcia - uważam, że łatwiej jest samemu wyruszyć po ryana, niż kazać zrobić to innym.

To bardzo trudne pytanie.Pod koniec filmu Miller powiedział Ryanowi, żeby sobie na to zasłużył, bo i wtedy i wcześniej gdy szli po niego, żaden z nich nie wiedział, czy zasługuje na to i czy kiedykolwiek zasłuży. W końcu przecież poświęcili dla niego życie. W takim razie czy życie rayana było ważniejsze niż ich? Szczerze wątpie.
Z drugiej strony, wstęp do filmu - wyjątkowo krwawa scena lądowania w normandii pokazuje jak wygląda wojna, co robi z ludzi. I w zestawieniu z tym mamy (prawie że jak z bohaterów jakiejś bajki, czy legendy)grupę próbującą odnaleźć w tym okrutnym i patologicznym świecie obcego sobie żołnierza, aby przekazać mu, że jego bracia nie żyją i zabrać go do z powrotem do matki. I to jest coś pięknego.

Dlatego nie potrafię powiedzieć, czy kazałabym innym iść po rayana, ale wiem że ja bym poszła.

alice_xtina

Czy był sens wysyłać 8 ludzi na ratunek jednego?
A czy był sens wysyłąć setek tysięcy na wybrzeża Normandii jako mieso armatnie?

alice_xtina

Alice_xtina, jak tak pomyśleć to to zależy od człowieka. Potrafiłabyś się tam wybrać nie zważając na to, co zobaczysz i co poczujesz? Jeśli naprawdę byłabyś do tego zdolna... to podziwiam Cię. ;)
Zastanawia mnie tylko ile osób mówiących/piszących, że by tam ruszyło, naprawdę by to zrobiło... Pewnie niewielu. I nie ma w tym nic dziwnego.
"I to jest coś pięknego" - Tak, piękne, ale oni robili to bardziej z przymusu (rozkaz to rozkaz), niż "z dobroci serca".

Kulawy_Johny

dla mnie najważniejsze jest to że przeżył Reiben! a co do pytania to pewnie bym poszła. ;) no cóż ale jestem tylko kobietą.

ocenił(a) film na 6
Kulawy_Johny

Czy warto poświęcić życie 8 ludzi, żeby ocalić jedno?

Wszystko zależy od kontekstu i prawdopodobieństwa: uratowania tego gościa, zginięcia tej 8.

Co my mamy w tym przypadku? Wojna, setki tysięcy młodych ludzi na niej. Codziennie ginie wielu.

Po 1: statystycznie życie tamtego żołnierza jest w takim samym niebespieczeństwie jak innych. Możliwe więc, że nie mamy do czynienia z żadnym "ratowaniem", bo po prostu facet przeżyje sam.

Po 2: matka tracąca wszystkich 4 synów tak na prawdę = matka tracąca jedynego syna. O te drugi coś nikt się nie martwi.

Po 3: tu zupełnie nie chodzi o Ryana i jej matkę. Cóż znaczy kolejna smutna matka i jeden zabity żołnierz w porównaniu z całym okrucieństwem, który codzień przynosi wojna? Nic.
O co więc chodzi? Propaganda. Łakomy kąsek dla dziennikarzy - matka na froncie traci wszystkich 4 synów. Atmosfera się więc psuje, a na wojnie morale są niezwykle ważne.

Czy z punktu widzenia sztabu armii amerykańskiej ta decyzja była podstawna? Cóż, codziennie wysyłają oni żołnierzy na straceńcze misje. Ta ani nie wydaje się specjalnie straceńcza, ani niezwykła.


A jak to wygląda z punktu widzenia samych żołnierzy, którzy wyruszyli? W porównaniu z desantem, w któym dopiero co uczestniczyli - pikuś. Misja jak misja.

Czy ja bym poszedł?
Jeśli zgodził bym się uczestniczyć w takim desancie, czy też skakać ze spadochronu na teren wroga, to coś takiego równeiż nie stanowiło by raczej jakiegoś specjalnego problemu.

Tylko, że nie sądzę, żebym zgodził się uczestniczyć w takim desancie :) Już bym wolał więzienie za uchylanie się od służby. A na polu walki to raczej padł bym na ziemię i udawał trupa. :)


Jeśli o wojnę chodzi to cytat z fantastycznej komedii Allena, którą niedawno widziałem:
"-Słyszeliście wieści?| Napoleon najechał Austrię!
- Dlaczego? Ma już dość Courvoisiera?
- Mamy okazję posmakować chwały bitewnej!
- Powiadomcie mnie jak się skończy...
- Nie, Borysie. Będziesz walczył!
- Walczył?. Chyba masz coś z głową!!!
- Wyruszamy pojutrze!
- Chłopaki ja jestem pacyfistą. Ja nie wierzę w wojnę.
- On nie wierzy w wojnę! Napoleon, on to wierzy w wojnę. Co zrobisz jak francuski żołnierz zgwałci ci siostrę?
- Nie mam siostry.
- To nie jest odpowiedź.
- Nie zgwałcą Iwana. Porzygali by się.
- Hańbisz mnie na oczach przyjaciół.
- Co dobrego z wojny? My zabijamy Francuzów | oni zabijają nas. Przecież jest Wielkanoc.
- Borysie, mówisz o Matce Rosji!
- Ona nie jest moją matką. Moja matka nie chciałaby, żebym dostał odłamkiem w szczękę.
(...)
- Borys, jesteś tchórzem.
- Tak, ale tchórzem bojowym.
- Borysie. Medale... Dostaniemy medale!
- Spokojnie, Iwanie. Nie powinieneś jeść tyle surowego mięsa.
- On pojedzie i będzie walczył! Mam nadzieję, że dadzą go na pierwszą linię.
- Dzięki, mamusiu. Moja matka, proszę państwa.
To straszne. Ja nie mogę strzelać. Przeznaczone mi było pisanie wierszy.
Soniu, nie jestem typem wojownika. Spałem przy zapalonym świetle do 30.
Nie mogę brać prysznica z innymi mężczyznami."

Tylko ja nie jestem w żadnym wypadku pacyfistą. Jestem po prostu tchórzem.