Klasyk? Hmm, czyli w kinematografii wystarczy, że dzieło przeżyje kilkanaście lat, żeby stać się klasykiem? To jak nazywać, np. KLASYCZNE kino Hollywood z lat 30., 40., 50. film noir, kino Wielkich Mistrzów, czy nawet kino kontrkultury? Prehistorią kina? Jak zresztą patrzę na listę filmwebu to na jej czołowych miejscach mnóstwo jest takich "klasyków" pokroju 'Ryana' etc. Nie przeczę, że to złe filmy, ale "klasyka kina" to chyba nieco inny wymiar historyczny kina, jak i inny kaliber dzieł. Z cały szacunkiem - gdzie "Skazanym na Shawshank", do takiego "Jestem zbiegiem"? Owszem, to moje zdanie, ale zwyczajnie mierzi mnie jak ktoś na lewo i prawo szafuje określeniami "klasyczny", "kultowy" itd.