Akurat wybralam sie na maraton...calkiem samiutka..sobota godzina 22.. Same mozna by rzec ponure filmy, a przynajmniej bez happy endu, ktory by podniosl na duchu...Zycie jest piekne, Zakochany Szekspir i ..Szeregowiec Ryan...Wszystkie byly zachwycajace, ale film Spielberga po prostu (no i znow nie wiem co powiedziec) po prostu..odebral mi mowe...wlasnie. Byl niesamowity, bardzo realistyczny, niesamowite zdjecia i dzwiek wbijaly w fotel. Krawe sceny na szczescie mnie nie przerazily i obejrzalam film bez zamykania oczu. Jednym minusem jest sam temat ratowania Ryana...no trudno,poszedl na wojne, musi liczyc sie z tym ze zginie( i nie tylko on). Dlaczego wiec narazac zycie tylu ludzi dla jednego...coz..taki jest los czlowieka..