Dlaczego w "Szeregowcu" a następnie "Kompanii braci" leci ta charakterystyczna , pełna nastrojowego optymizmu symfoniczna nuta , tak jakby ta wojna była dla tych żołnierzy wielkim szczęściem że znaleźli sie na froncie i że mogli walczyć ? Przecież to bzdura . A koniec jest przedstawiany tak jakby po wojnie cała Europa i świat żyły już po wsze czasy w pokoju i wiecznej szczęśliwości , bo pokonano Niemców , którzy byli w tym wszystkim jedynym złem ?
Nie zrozumcie mnie źle , oba filmy mi się podobały ale utwory Kamińskiego i Kamena są nadto przesycone tym typowym dla Jankesów patosem , wzniosłością która jest trochę cukierkowa i naciągana .
Jakiego Kamińskiego? Do Szeregowca Ryana tworzył John Williams, do Kompanii Braci nieżyjący już niestety Michael Kamen. I jedna muzyka z drugą ma wspólny tylko właściwie klimat, o podobnych melodiach nie można raczej mówić. A dlaczego taką drogą wybrali - trzeba spytać samych kompozytorów (co w jednym przypadku jest już niemożliwe) i reżyserów. Generalnie zamysł muzyki filmowej jest taki, że ma nie tylko podkreślać to, co dzieje się na ekranie, ale także dopowiadać to, czego nie widać, co dzieje się w sercach bohaterów.
w kilku zdaniach.
1. Muzyka Kamena do Kompanii Braci zdecydowanie lepsza niż Williamsa do Szeregowca z resztą sam serial jest zdecydowanie lepszy od filmu.
2. W muzyce Kamena nie specjalnie doszukałem się patosu podobnie jak i mało go w samym serialu. A Szeregowiec to już zupełnie inna para kaloszy, faktycznie mamy tu łopoczącą tu i ówdzie na wietrze flagę, a w tle patetyczne jak cholera trąbki nie wspominając już samej fabuły.
3. A jeżeli chodzi o muzyczkę napawającą optymizmem w Kompanii to chyba się rozchodzi się o tą przepiękną kilkunastominutową suitę ;) palce lizać.