Zacznę od dosyć przewidywalnych słów: Steven Spielberg zrobił genialny film. Mówi się, że Wojna to okrutny czas i nie powinno się do niego wracać – czy to w grach komputerowych, czy filmach (dla przykładu w „Dunkierce”) i Szeregowiec Ryan właśnie udowodnił to, że to prawda. Film pokazał nam wszystkim, że II Wojna Światowa nie była okresem który będziemy dobrze wspominać. Pokazał nam, że Desant w Normandii jak i inne wydarzenia nie są zabawą – to wszystko działo się naprawdę, ilość ludzi jaka tam zginęła – i to niekiedy w okrutny jak i tragiczny sposób ma nam udowodnić, że nie powinniśmy teraz przenosić się w te czasy – nawet w grach pokroju Battlefield gdzie jak zginiemy zaczynamy od początku.
Spielberg pokazał nam również film gdzie udźwiękowienie oraz sama wizualizacja zasługuje na największe pochwały, ten film ma 20 lat – jego efekty specjalne (które trudno nazwać efektami specjalnymi bo to wszystko wyglądało naprawdę to co oglądamy) są piękne – ale zarazem brutalne. Ależ czy taka nie była Wojna? Była.