Odezwę kieruję do tych, co narzekają na "naciąganą fabułę filmu". Obejrzyjcie sobie making offa do "Szeregowca". Scenarzysta Robert Rodat mówi, że inspirował się prawdziwą historią żołnierza, którego trzej bracia zginęli na wojnie i sztab postanowił go odnaleźć i sprowadzić do domu. I nie denerwujcie mnie, mówiąc, że fabuła jest naciągana. Obejrzyjcie dodatki do filmu (dwupłytowe wydanie). Sami zobaczycie.
To nie jest prawdziwa historia. Chodzi o sierżanta Fritza Nilanda, który został zrzucony w złym miejscu, samodzielnie przedostał się do aliantów i dopiero wtedy odesłano go do domu bo stracił na wojnie braci.
Ja kiedyś oglądałem making off do któregoś filmu Johna Woo i wynikało z niego że Woo jest wybitnym artystą - making off to najmiej wiarygodne żródło wiedzy jakie może istnieć (słyszałeś kiedyś żeby w making off ktoś powiedział "No tak, naciagneliśmy tą historię tak bardzo jak się dało)