Myślałem, że będzie lepiej po takiej ocenie i wielu pochlebnych opiniach. Z drugiej strony nastawiłem się na to, że może to być typowy film o wspaniałych, amerykańskich żołnierzach. To drugie się sprawdziło.
Sceny batalistyczne czy muzyka - te rzeczy są w tym filmie najlepsze, ale tylko te, a to nie jest najważniejsze. Jest tu coś, co mi się nie podoba w amerykańskich filmach wojennych - postać niezmordowanego, przepełnionego dumą żołnierza z kraju za oceanem. Przez cały film się to przewija w większym lub mniejszym stopniu, a zakończenie to już w ogóle wzorcowy przykład. Aktorzy występujący w filmie są może i znani, ale jacyś nijacy. Nie znalazłem tutaj żadnej postaci, która miałaby ciekawą osobowość, której by się kibicowało. Wszyscy są w tym filmie tacy sami. Nie przeżyłem też żadnych dylematów moralnych, nic z tego filmu nie wyniosłem i raczej go nie zapamiętam.
Jeśli ktoś lubi kino hollywodzkie i nie ma podobnego wrażenia co ja to jak najbardziej ten film mu się spodoba, ale moim zdaniem są zdecydowanie lepsze filmy wojenne. Dla przykładu podam genialny "Idź i patrz" Klimowa z 1985 roku (film powstał w ZSRR), który chociaż toczy się na przeciwnym froncie, to jest to zdecydowanie bardziej porywający i powalający obraz od "Szeregowca Ryana".
7/10 (z małym plusem za początkową scenę na plaży).
Podaj mi chociaż jedną scenę, w której według ciebie owi amerykańscy żołnierze byli niezmordowani i przepełnieni dumą.
Temat patosu w "Szeregowcu Ryanie" ciągnie się na wielu forach, no niestety próżno prosic Amerykanów aby zrobili film o polskich żołnierzach, mają swój wkład wojnę i prawo aby ją przedstawize swojej strony., a fakt że pokaza w nim swoją flage nie jest dla mnie odstraszający.
Szczerze mówiąc nie pamiętam konkretnych scen, ale zwrócę uwagę tylko na samą fabułę i zakończenie. Fabuła jest wg mnie mało prawdopodobna, żeby nie powiedzieć śmieszna. Wysyłanie kilku ludzi, tylko po to, żeby uratować jednego żołnierza jest dziwne i nie pasuje moim zdaniem do polityki takiego giganta jak USA podczas II WŚ. Zakończenie - widzimy cmentarz we Francji z pochowanymi żołnierzami biorącymi udział w lądowaniu w Normandii, na którym pojawia się weteran wojenny wraz ze swoją amerykańską rodzinką.
Może i trochę przesadzam, ale mi to po prostu nie odpowiada w filmach wojennych. Zresztą nie tylko za to dałem temu filmowi 7/10.
Przyznaję, że fabuła nie jest zbyt wymagająca, ale jak najbardziej prawdziwa (polecam poczytać ciekawe konwersacje na ten temat, szczególnie wypowiedzi osobnika polukra, który zgrabnie podał kilka przykładów). Jednakże ze strony technicznej ten film jest gigantem (zresztą odpowiednio nagrodzony oscarami za to ), jeszcze nie oglądałem tak realistycznie pokazanych batalii i z takim rozmachem- za to moim zdaniem ten film powinno się oglądnąc chociaż raz w życiu, a co do tego, jak kto ten film oceni to już sprawa gustów. Nie chcę żebyś myślał, że cię atakuje, bo 7 ( w mojej opinii) jest jak najbardziej dobrą oceną, jednakże przekazać, że "Szeregowiec Ryan" nawet od największych zwyrodnialców nie zasługuje na ocenę 1/10 ( która często pada dla tego filmu) tylko dlatego, że fabuła przedstawiona była rzadkością na wojnie.
Pozdrawiam:)
Owszem, film jest bardzo dobrze zrealizowany i jak na film wojenny przystało, jest w nim dużo walki i to świetnie pokazanej. Reżyseria stoi tutaj na wysokim poziomie, ale brakowało mi pełniejszego zarysowania portretów psychologicznych bohaterów, bo przecież wiadomo, że wojna to nie przelewki i na każdym odciska swoje piętno. Tutaj tego nie zauważyłem.
I również uważam, że dawanie "Szeregowcowi Ryanowi" 1 jest szczytem idiotyzmu, bo ten film nie jest aż tak fatalny. Są tysiące razy gorsze filmy i to te zasługują na 1, chociaż ja przyznam szczerze nie dałem jeszcze żadnemu z obejrzanych filmów najniższej oceny. Jest kilka z oceną 2 i 3, bo w każdym z tych filmów da znaleźć się coś, co jest chociaż trochę lepsze od reszty.
Proponuje CI tak na serio oglądnąć to jeszcze raz, ta na świeżo może wtedy poczujesz ten pełen urok "Szeregowca Ryana". Ja osobiście się wzruszałem przy najprostszych scenach ( choćby ta pamiętna, w której cała drużyna uciska rane postrzałlową sanitariusza Wadea, a zresztą mógłbym wiele, wiele podac przykładów). Skupiając się tak bezpośrednio człowiek może o wiele węcej zobaczyć, niżeli druhów, którzy od czasu do czasu postrzelająsobie to transportera i wypuszczą ( robiąc przy tym łaske) niemieckiego jeńca.
Szeregowca Ryana będę oglądał jeszcze raz, bo ostatnio coś mnie naszło i mam zamiar obejrzeć wszystkie filmy, które do tej pory oceniłem jeszcze raz, tylko, że tym razem skupiając się na różnych aspektach filmu. Niektóre z tych filmów oglądałem dawno temu, więc wrażenie teraz może być zupełnie inne. Ale ten film oglądałem jeszcze w listopadzie czy grudniu na nFilm HD. Tym razem obejrzę go w skupieniu (tzn. ze słuchawkami w uszach).