Film zrealizowany z nieznośnym amerykańskim patosem, ale bardzo sprawnie. Spielberg potwierdza, że jest "tylko" doskonałym rzemieślnikiem. Ogląda się z przyjemnością, ale żadne wrażenia nie pozostają. Po godzinie zaczęło mi się wydawać, że już to oglądałem i do tej chwili nie jestem tego pewien. Boję się, że za parę lat znów będę mógł oglądać jako nowość.
Porównaj sobie "Szeregowca..." z poprzednimi filmami o tematyce wojennej. Powinienes dostrzeć ogromny kontrast, chyba, że jesteś ślepy jak kret. "Szeregowiec Ryan" i "Kompania Braci" to najlepsze filmy wojenne i wielu reżyserów się na nich wzoruje.
No, bracie, tak daleko bym się nie zapędzał... Z pewnością film świetny, ale czy lepszy od na przykład niemieckiego "Stalingradu"? Nie postawiłbym flaszki w takim zakładzie...