W filmie podobały mi się tylko dwie sceny. Skrajnie różne, ale mówiące o tym samym. Mam tu na myśli pierwsze 30 minut filmu, czyli lądowanie na plaży (nowatorstwo, brutalny naturalizm - coś pięknego), oraz scenę w której dwóch żołnierzy "gra" identyfikatorami zabitych kolegów przed oczami maszerującego młodego wojska. CUDO! Szkoda, że reszta to chała i maksymalna schematyczność (no może z kilkoma wyjątkami np. zabijani żołnierze nie krzyczą do kolegów "Nic mi nie będzie, atakujcie dalej!", tylko "K***a, ja nie chcę umierać, chcę do mamy". To jest coś!).