Film generalnie nienajgorszy, ale jak dla mnie za dużo patosu. Jeżeli ktoś oczekuje filmu stricte wojennego o zdobywaniu Jwo Jimy to będzie zawiedziony. Jest to historia pewnego zdjęcia i związanych z nim ludzi, ukazująca do czego tak naprawdę potrzebni są wykreowani bohaterowie. Sama opowieść jest nieco trywialna, ale nie jest tak, że film zawodzi na całej lini. Broni się niezłymi scenami batalistycznymi (np. ostrzał wyspy przez okręty amerykańskie)i sposobem operowania kamery przywodzącym na myśl filmy dokumentalne. Także zastosowana specyficzna kolorystyka w czasie walk, dodaje odpowiedniego klimatu. Pozostaje jednak pewien niedosyt, jak dla mnie za mało bitewnego zgiełku, no ale już taką konwencję przyjął reżyser. Film nie wnosi w zasadzie nic nowego do gatunku i jest on skierowany raczej do amerykańskiego widza, dla których słowo "bohater" czy "sztandar" ma większą nośność. Myślę że ocena 6.5/10 będzie odpowiednia i mimo wszystko warto go zobaczyć.