Praktycznie każdy kto ogląda filmy Eastwooda ma zastrzeżenia, że robi filmy, które są bardzo amerykańskie...Po pierwsze, skoro jest Amerykaninem to dlaczego miałby nie robić filmów amerykańskich? Po drugie, niech sobie robi te filmy jak chce. Ja nie mam żadnych do tego zastrzeżeń, skoro jego filmy są naprawdę rewelacyjnie zrobione. Najpierw strona techniczna. Tutaj 'Sztandar Chwały' to istny majsterczyk. Niesamowite zdjęcia, rewelacyjne odgłosy bomb, eksplozji, śmigłowców i bardzo dobry montaż. Od strony fabularnej również jest bardzo dobrze. Nie ma tu długiego początku, pokazującego jak żołnierze się poznają i jak nawiązują się między nimi przyjaźnie. Wszystko jest pokazane szybko i dynamicznie. A dzięki wymieszaniu akcji dziejącej się w USA i na Iwo Jimie śledzimy losy bohaterów i widzimy jak dane wydarzenie na nich oddziałało. I nie jest to wcale rozdmuchany, amerykański film. Pokazuje czym naprawdę jest wojna, co po niej w ludziach zostaje oraz, że tytuł bohatera wcale nie jest aż tak prestiżowy jakby się mogło wydawać. Kwintesencją całego filmu jest scena, gdy podają Doc'owi ciasto i polewają je truskawkową polewą...Chyba najważniejsza scena filmu, która najbardziej zapada w pamieć i daje do myślenia.
Filmowi daję 9/10 i polecam.
Z tymi śmigłowcami chodzi mu o samoloty ze śmigłami :) Są ludzie którzy tak mówią, choć "śmigłowiec" to przecież znaczy coś troche innego :D:D:D