Zacznę od tego, że jestem kinomaniakiem. Oglądam praktycznie wszystko co jest grane w kinach. Dlatego tez stwierdzam, że „Sztuka ścigania się w deszczu” to jeden z bardziej wartościowych filmów jakie widziałam w ostatnich miesiącach. Porusza życiowe problemy i dylematy. Narratorem lekko przekornie jest pies co jeszcze bardziej nacechowuje fabułę emocjami. W moim przypadku kilkukrotnie polały się łzy. Świetnie w roli głównego bohatera spisał się Milo Ventimiglia, jeśli dodamy do tego rajdy samochodowe jawi się nam piękny obraz. W czasie kiedy próbuje nam się wcisnąć takie shity jak „Polityka” itd. „Sztuka ścigania się w deszczu” to prawdziwa perełka. Polecam.
Sympatyczny, przewidywalny film, dla przyjaciół zwierząt obowiązkowy. Ale nie przesadzajmy i nie porównujmy od razu do filmu Vegi.
Nie taki znowu przewidywalny. Ja pół filmu czekałem, aż coś się stanie. Już, już myślałem... będzie miał wypadek, dziecko będzie miało wypadek, pies będział miał wypadek, żona będzia miała wypadek... telefon! Jest! Wypadek! Nie, propozycja pracy. Żona zemdlała! Jest. Nie, wraca zdrowa do domu.
dużo filmów oglądacie widzę ;-) dobra psina intyligientny po psim uniwersytecie widać fajne kino rodzinne
Zgadzam się w całości z twoją opinią. Każdy kto kocha psy siedzi i płacze na tym filmie.
Nie tylko jak ktoś kocha psy czy inne zwierzęta film porusza do łez.... po prostu jak się ma jakieś doświadczenia z życia. A pies zawsze był najlepszym przyjacielem człowieka....
Zgadzam się, ALE to nie są rajdy, tylko wyścigi. W samym filmie też kilka razy jest tłumaczone rajdy zamiast wyścigi i strasznie mnie to raziło :D
A widzisz :) dzięki za korektę :) i wyszło, że kompletnie nie znam się na samochodach ;)
Nie martw się, nie Twoja wina. Nawet wielu dziennikarzy, i to sportowych, nie rozumie tej różnicy :)