Wątpię by użycie zwrotu ,, ładny obraz" przy tym filmie było właściwe. Owszem wyważony dramaturgicznie i strukturalnie pomyślany jako synteza kameralnego układu z obyczajowym spojrzeniem na środowisko bardziej narkomanów niż artystów budzić może zainteresowanie widza, może nawet szacunek. Tyle, że ten szkic środowiska atrakcyjny już nie jest i zwycięstwo pożądania nad zdrowym rozsądkiem też nie. I tej warstwie fabularnej to raczej film nieprzyjemnie kojarzący się z utratą panowania nad własnym życiem.Good night and good luck, esforty.
6/10
nigdzie w filmie nie jest powiedziane, że te osoby, które ćpają, to środowisko artystów.
Przecież nie wszyscy w filmie, o ile pamiętam, są artystami z definicji.Za to konsumowanie narkotyków w tymże dotyczy znacznie większej ilości postaci pokazywanych stąd użycie przysłówka ,,bardziej". Z kontekstu wpisu też to, myślę, wynika-
- obserwowanie grupy ludzi(środowisko), w tym wypadku narkomanów. Nie proponuję tu, owszem karkołomnego, poglądu, że każdy artysta to narkoman ani też odwrotnie.
Kadrowanie jest urzekające w tym filmie, są sceny, które mają taką samą efemeryczność jak fotografie Lucy. 'Socjologicznie ukazany obraz' - z tym niestety zgodzić się do końca nie mogę. Wszystko jest w wąskim gronie osób zażywających narkotyki - owszem, jednak prócz paru rozmów zbytnio nie wiadomo co się z nimi dzieje (przypadek 'zejścia' Grety jest wpisany w relację z Lucy).