Wiele lat temu widziałem go po raz pierwszy. Bałem się, że nie wytrzyma konfrontacji z nieubłaganym czasem, ale nie. Nadal jest najlepszy. Najlepsiejszy film z Seagalem, gdzie rozpierducha naprawdę trzyma poziom i utrzymuje u widza stały poziom krwistej satysfakcji;-) Steven nigdy przedtem i nigdy już potem nie wymiatał z taką swobodą i urokiem jak tu. William Forsythe zagrał w tym filmie jedną ze swoich najlepszych, życiowych ról - wiecznie nacpanego, pnącego po trupach do celu, zniszczonego psychicznie gangstera. Pomysł na ten film i beztroska, z którą bohaterowi - zarówno Seagal, jak i Forsythe - urządzają postępującą demolkę, naprawdę ma swój urok, którego tak łatwo nie da się zapomniec.