Kooperacja japońsko-amerykańska przy produkcji westernu? To musiało się źle skończyć.
Spaghetti westerny z których rzekomo ten film czerpie pełnymi garściami biją na głowę tą produkcję pod każdym względem.
Pomijając świetną obsadę, która jest ogromnym plusem tego westernu i dobrą muzykę wzorowaną na twórczości Ennio Moricone trzeba zauważyć, że jest to film tragicznie nudny i nie trzymający w napięciu, a co gorsza od początku wiadomo jak skończy się finałowy pojedynek.
Sam Raimi dostał scenariusz raczej średnio utalentowanego scenarzysty i wydaje mi się, że to właśnie na tym etapie prac film był już skazany na przeciętność. Nie ma w nim nic oryginalnego. Obraz nie wytrzymuje porównania z produkcjami sprzed czterdziestu lat. Jest to typowy hollywoodzki twór mający być efektowny i łatwy w odbiorze, ale według mnie dobry western nigdy taki nie był (co jest jego zaletą). A panoramiczna dziura powstała po postrzale w ciele Hackmana to już totalny absurd, w tym momencie cztery osoby, które znam, podczas seansu wybuchły śmiechem, a raczej nie takie było zamierzenie twórców.
Wystawiam filmowi 5/10 i to w zasadzie tylko za świetnych aktorów, którzy nieźle poradzili sobie ze swoimi rolami.