Obejrzałem ten film głównie z ciekawości jak wygląda gejowskie romansidło, gdyż wcześniej nie miałem okazji takiego oglądać :) Z początku wszystko mi się podobało w filmie, męska przyjaźń, piękna przyroda, wszystko spoko. Potem nagle dochodzi do zbliżenia między panami co zupełnie mi się niespodobało i byłem zniesmaczony (jestem homofobem rzecz jasna). Myślałem nawet żeby wyjść z kina, ale w końcu bilet kosztował i byłoby szkoda pieniędzy :) Jednak dalej film okazał się rasowym dramatem, niż kinem o miłości analnej. Naprawdę jestem zachwycony, ten film to świetna robota. Reżyser opowiada o uniwersalnych prawdach, korzystając z nietypowego wątku miłości dwóch panów. Świetny jest motyw z koszulami. Aktorzy spisali się na medal. Z tych dwóch najbardziej lubię Jake'a Gyllenhaal'a (za fenomenalną rolę w Donnie Darko), jednak muszę stwierdzić że w Brokeback Mountain nad wszystkimi kreacjami bryluje Heath Ledger, którego uważałem zawsze za miernotę aktorską, teraz całkowicie zmieniam zdanie. Należy się Oscar dla tego pana. Reżyser zrobił fajną rzecz, zatrudniająć bardzo atrakcyjne panie (żeby homofoby nie narzekały he he). Pani Anne Hathaway (żona Jacka Twista) jest tak śliczna, że aż ciężko uwierzyć, bardzo mi się podoba ta aktorka. Tak samo żona Ennisa czyli Michelle Williams, piękna kobieta. Epizodyczna rola aktorki z durnych filmów dla dzieciaków (Anna Faris) to również strzał w dziesiątkę. Film ma swoje specyficzne wolne tempo, więc wychowani na filmach typu "Taxi" będą się nudzić. Ja nie nudziłem się, film pięknie opowiada o uczuciach międzyludzkich, choć sprawa nie jest jednoznaczna. Bo przecież Jack Twist dominował nad Ennisem, to on jego zaczął pierwszy molestować, Ennis wykrzykuje w pewnym momencie że Jack zniszczył mu życie. Tak właśnie to wygląda, ale z drugiej strony Twist być może wyzwolił Ennisa, pokazał mu jego prawdziwe uczucia... Nie podobało mi się tylko niedopowiedzenie w sprawie śmierci Twista. Niedopowiedzenia mogą być u Lyncha czy Finchera, tutaj mi to kompletnie nie pasuje. Na logikę jednak wychodzi że wersja żony Twista była prawdziwa ale pierwsze słyszę by ktoś zginął od opony samochodowej. Może więc rzeczywiście Jack został zamordowany ? Ciężko powiedzieć.
W każdym dobrym filmie muszą być sceny o których będzie się pamiętać. W Brokeback Mountain jest kapitalna scena przy stole (chyba w święto dziękczynienia) gdy Jack droczy się z teściem o to czy dziecko powinno oglądać mecz w TV podczas uroczystego posiłku. W końcu Jack wygarnia tatuśkowi i ten siada grzecznie na tyłku. Świetna scena, przypomina słynne "A ja uważam że jesteś pieprzonym antychrystem" z Donnie Darko.
Świetny film. Właśnie takie kino amerykańskie lubię najbardziej. Więcej takich filmów, choć może bez bzykania w pupę :)
Moja ocena: 9/10