Tytuł poznałem lata temu w czasach technikum, gdy polonistka wysłała nam listę polecanych przez siebie filmów, które można było obejrzeć i w formie zaliczenia omowić go na forum klasy. Rzecz jasna były to tytuły niosące jakis głębszy przekaz.
Bardzo długo zabierałem się za ten film, ale nie dlatego, że byłem w jakiś sposób uprzedzony z racji tematyki, a po prostu nigdy nie było mi z nim po drodze. Szczerze? Spdziewałem się typowego romansidła, ale tym razem w wykonaniu dwóch panów, rozstań w deszczu i całej tej otoczki + oczywiście happy end.
To co zobaczyłem, w pewnym sensie mną wstrząsnęło, ale w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Otrzymaliśmy film nie tyle o"lgbt", co poważne i koniec końców przejmujące dzieło o tęsknocie, miłości i jej utracie; miłości w pewnym sensie zakazanej, która musiała posuwać się do kłamstw by mogła się realizować.
Żałuję, że tyle czasu odwlekałem ten seans, bo naprawdę było warto.