Momentami jakas komiczna scena i to tyle, bohater tragiczny ale nie jak to bywa u Szekspira... sam sobie na to zasluzyl! Co by nie powiedziec zawsze mial wybor i z niego nie skorzystal... Scena "milosna" budzi obrzydzenie; szkoda czasu i kasy.
To, że ciebie coś brzydzi nie oznacza, że i innych, poza tym bardzo, bardzo ubogo i powierzchownie to ujełaś. Wnioskuję, że nie zrozumiałaś filmu.
z drugiej strony: to, że ciebie coś nie brzydzi, wcale nie oznacza, że i innych, a poza tym fakt, że kogoś coś brzydzi czy nie, niewiele mówi o zrozumieniu filmu
Bohater sam sobie zasłużył?
I Ennis, i Jack przez większość życia byli samotni i nie mieli nikogo bliskiego. Oboje bali się tego, co ich połączyło i dlatego podjęli próbę "normalnego" życia, w którym, jak się później okazało, "dusili się".
Nigdy nie powiedziałbym, że zasłużyli sobie na to, co ich spotkało. Ennis chciał być odpowiedzialnym ojcem i dobrym człowiekiem, a Jack chciał wreszcie ułożyć sobie życie tak, jak sobie wymarzył.
W konsekwencji każdy wybór był zły, jak w typowej tragedii. Scena "miłosna" rzeczywiście przypomina dokument z National Geographic o seksie zwierząt, ale właśnie o to chodziło i właśnie dlatego brak w niej światła - na początku myślałem, że oni się biją (lol2). Ogólnie raczej szokuje niż brzydzi. Kolejna jest krępująca, ale po jakimś czasie, o ile rozumie się, o co tak właściwie tutaj chodzi, zapomina się o tym, że to związek homoseksualny.
Świetne portrety psychologiczne bohaterów z historiami ich życia i relacjami z otoczeniem, świetna gra aktorów, zdjęcia i muzyka. Nie wiem skąd twój komentarz.
Myśle, że jednak zrozumiałam ten film... ciężko było nie zrozumieć skoro miało się wszystko podane na tacy! Niestety ale to jest prosta historia, prosto opowiedziana, bohaterowie są schematyczni, szablonowi, nie dotykają ich żadne rozterki, zwłaszcza moralne... A przecież powinny! Ennis nawet się nie zastanowił czy jest fair wobec swojej żony!!! Przecież to regularna zdrada a on zupełnie nie miał z tym problemów! Świadczy to o dwóch rzeczach: albo reżyser chciał umyślnie stworzyć jednobarwną postać-faceta który nie widzi nic poza czubkiem swojego nosa (albo innej części ciała), albo reżyser nie wpadł na to, co nie świadczy o nim dobrze...
Gdyby zamienić tutaj wątek homo na heteroseksualny okazałoby się że jest to nudna historia! Gdyby zamiast Jacka była Jane nikt nie miałby wątpliwości że facet przespał się z kobietą jeszcze przed swoim ślubem i wraca do niej przez całe życie,nie może z nią być bo jest uwikłany w inny związek. Też mi interesujące! A gdyby scenę stosunku pokazać okazało by się że jest to scena jak z taniego pornola...jeśli wszystkie męsko-męskie czułości tak wyglądają to juz rozumiem dlaczego przeciętny człowiek tego nie akceptuje...
Dziekuję za dyskusję i pozdrawiam :)
Oooo, pan od "kupy śmiechu z przewagą kupy" się odezwał...ale tym razem ja też się zgadzam, czekałam aż wreszcie ktoś "obierze" ten film z homo-skóry i udowodni, że to "wiele hałasu o nic"...tez byłam zawiedziona absolutną ignoracją moralnego aspektu właśnie NIE "tego całego" homoseksualnego związku, ale stosunku do rodziny. Paradoksalnie, gdyby to był rzeczywiście film o problemach homoseksualisty/ów, może wyszłoby ciekawiej, a tymczasem stwierdzenie, że "gdyby się nie spotkali, prawdopodobnie nie mieliby innych m/m przygód" wcale nie dodaje mu głębi.
hmm... XXX napisał, że Romantyczna napisała inteligentnego posta - to stwierdzenia równa się z paradoksem. Na tym forum już mnie nic nie zdziwi. Chyba, że jest jakiś zwyczaj i nieinteligentni prawią sobie komplementy, że są inteligentni.
Romantyczna, nie zrozumiałaś tego filmu, dlatego uznałaś go za prostą historię. Totalna żenada.
Taka jesteś inteligentna to może sama napisz coś lepszego niż "nieinteligentni prawią sobie komplementy, że są inteligentni"?
Bohaterów nie dotykają żadne rozterki?
Jesteś śmieszna.
Gdyby bohaterów nie dotykały żadne rozterki to po scenie w namiocie można by było skończyć film. Ennis dopiero pod koniec filmu nie jest dotykany przez żadne rozterki.
A Jack chciał czuć się kochany, a wcale tego nie znalazł. Rodzina Lureen go nie akceptowała, sama Lureen, przez jakiś czas zauroczona, zaczęła go ignorować zarzucając się pracą.
Oboje po prostu chcieli znaleźć swoje miejsce, ale jeden z nich za późno zrozumiał, że powinien iść za głosem serca a nie rozsądku i że miłość nie może być wymuszona.
Nie wiem po co gdybać, to jasne że gdyby zamienić wątek homo na heteroseksualny, film byłby nudny. Właśnie dlatego jest Jack, a nie Jane (lol2). Kręcimy się w kółko. Poza tym, gdyby to była Jane, to każdy facet na miejscu Ennisa miałby wtedy w dupie Almę, rzuciłby ją i nikt poza biedną Almą i paroma współczującymi jej ludźmi nie miałby mu za złe tego, że spodobała mu się inna kobieta. TEN związek jest o wiele trudniejszy, bo żaden z bohaterów nie jest w stanie tak po prostu się do niego przyznać.
W ogóle nie zwróciłaś uwagi na przeżycia bohaterów z dzieciństwa, a to one kształtują całą historię. Nie rozumiesz dlaczego ten związek się zaczął - wytłumaczę ci. Ennis w wieku kilkunastu lat stracił rodziców, był wychowywany przez rodzeństwo, musiał pracować, nie mógł chodzić do szkoły, praktycznie nie miał dzieciństwa, przez całe życie ledwo wiązał koniec z końcem i nie miał na świecie praktycznie nikogo ("To więcej słów niż mówię przez cały rok"). Jack z kolei, kochany przez matkę, a strofowany albo ignorowany przez ojca ("To i tak lepsze niż praca u mojego ojca - jego nigdy nie można zadowolić", "Nigdy nic mi nie pokazał, nigdy nie przyszedł zobaczyć, jak jeżdżę"), był w rzeczywistości zakompleksiony, nie wiedział, co zrobić ze swoim życiem, czuł się gorszy. Dla obu z nich ta znajomość była ważna, bo tak samo Ennis dla Jacka, jak Jack dla Ennisa, był jedyną osobą, która okazała mu zainteresowanie, jedynym przyjacielem, kimś bliskim jak nikt wcześniej. Szukając miłości, której praktycznie nigdy nie znali, posunęli się dalej niż przypuszczali i to związało ich na zawsze.
Ennis ożenił się dlatego, że się bał - także ma to związek z przeżyciem z dzieciństwa, które dokładnie opisuje podczas pierwszego wyjazdu "na ryby".
W uproszczeniu można to właśnie tak przedstawić. Nadal sądzisz że to zrozumiałaś?
Poza tym, wątpię że Jake Gyllenhaal i Heath Ledger zagrali by w tanim pornolu, scena jest potrzebna i tyle, bez względu na to jak obrzydliwa może się wydawać. Specjalnie ją przyciemnili, żeby kogoś nie zgorszyć. A my nie powinniśmy mieć nic do tego, jak geje to robią - jeśli im się to podoba, to niech robią co chcą. Myślisz że heteroseksualni mężczyźni nie są brutalni w łóżku?
Z tego co mi wiadomo to jest scenariusz adaptowany i najwyraźniej w opowiadaniu autorka nie ukazała tego aspektu, co z pewnością zrobiła umyślnie a nie bo na to nie wpadła. Druga sprawa to właśnie sedno tego filmu polega na miłości homoseksualistów i nie ma mowy o obieraniu tego filmu ze "skóry homoseksualizmu" bo po co by tworzyć wtedy film o takiej tematyce? Fakt faktem film jest i miłości, ale o miłości dwóch mężczyzn więc oceniając film tak jakby nie było w nim homoseksualności, to tak jakby oceniać szkielet filmu.
Może rzeczywiście oceniam troche za bardzo film jako opowieść o ludziach a nie o homoseksualistach(!), w końcu ich obowiązuje inna etyka, moralność i normy obyczajowe.... "obierając" film z tej skórki jak to ktoś już napisał robi się banalna historia, jedyna orginalność tego filmu polega na wątku homoseksualizmu i tyle. Za parę lat taki film będzie nudził nawet homoseks. jeśli juz tego nie robi....
Romantyczna, to że aktor nie zrywa z siebie koszuli, nie rzuca się po ścianach nie wykrzywia twarzy nie znaczy że gra jednobarwną, nieskomplikowaną, prostą postać. W prawdziwym życiu większość ludzi tłumi w sobie prawdziwe uczucia i rozterki, na tym polega tajemnica człowieczeństwa. Ennis to specyficzna postać, zamknięta w sobie, chce żyć jak zwykły szary człowiek według tradycyjnego schematu, oszczędność gry aktorskiej podkreśla te cechy. Jeśli chodzi o krzywdę jaką wyrządza żonie to bezpośrednia wina leży nie po jego stronie lecz po stronie "normalnego" społeczeństwa. To właśnie ono stworzyło zasady i ramy dobrego postępowania, którymi Ennis chciał się kierować a które doprowadziły go do skrzywdzenia innych ludzi. Jeśli chodzi o wątek homoseksualny to jest to tylko narzędzie do pokazania drugiej płaszcyzny tego "prostego" filmu, która ukazuje wyobcowaną jednostkę uwięzioną przez prawa obowiązujące w danej społeczności, niemożność walki z nimi i ich destrukcyjną siłę. Nie zgodzę się z tym że film zostanie zdeaktualizowany i zacznie nudzić, ponieważ problem egzystencji według narzuconych od urodzenia zasad a własną naturą nie zawsze idącą z oczekiwaniami większości będzie ciągle obecny.