Obejrzalem w koncu ten film. Nie zmienil on mojej opinii na temat pedalow ale musze przyznac, ze sam w sobie nie jest zly. Dobrze zagrany, swietna muzyka i wspaniale plenery - zaskoczenie. Gdyby nie te paskudne sceny milosne :-/
Pisze się "geje", a nie "pedały" - to tak na przyszłość. A co okropnego jest w tych scenach miłosnych? Nie są złe, a mimo to ludzie jakoś się nimi brzydzą. W filmie "Nieodwracalne" jest prawie dziesięciominutowa, nieprzerywana scena gwałtu (żeby nie było: mężczyzny na kobiecie). To jakoś niewielu rusza, co? Czyż to nie dziwne?
Ale niestety w mniemaniu niektorych ludzi scena gwaltu jest lepsza od homoseksualnej milosci, no coz... Naprawde nie rozumiem tego zamieszania wywolanego przez te jak to ludzie okreslaja "obrzydliwe sceny" milosne.
W "Nieodwracalnie" scena gwaltu to jeden z niewielu jasnych punktow filmu :-D "Brokeback Mountain" to zdecydowanie lepszy film, z zupelnie innych powodow. Zaczynam podejrzewac,ze tworcy filmu sceny erotyczne umiescili specjalnie - zeby pokazac, iz film potrafi sie obronic mimo niecheci wiekszosci widowni do tematu w nim poruszanego. Chodzi mi o to, ze film podobal mi sie mimo scen erotycznych, ktore mnie brzydza - to swiadczy o jego klasie.
A mnie chodzi o to, że obrzydzenie "męskimi" scenami erotycznymi i brak większego wzruszenia podczas oglądania "tej" sceny w "Nieodwracalnym" świadczy o chorobie społeczeństwa. Masa osób to niewrażliwce nie zwracające uwagi na prawdziwą zbrodnię. I to właśnie ona powinna być tępiona, a nie mała, niegroźna "odmienność".