filmy przez pryzmat tego czy zasługują na nagrody i wyróżnienia. Mętnieje w ten sposób odbiór samego filmu - zamiast skupić się na sednie, oblicza się, czy wart Oskara. Z Brokeback Mountain miałem tak, że obejrzałem go przed ogłoszeniem nominacji, więc na szczęście moja ocena była mniej skażona (choć miałem na uwadze te drażniące globy). Odniosłem się do filmu pozytywnie, bo stwierdziłem, że to kawał dobrego dramatu. Jestem jednak przekonany, że gdybym to zrobił po ogłoszeniu nominacji to podczas oglądania natrętnie powracała by ta myśl o Oskarach. "Czy wart? Czy zasługuje?" W ten sposób umyka kilka warstw z treści, bo punkt skupienia zaczyna zjeżdżać na bok i skłania się ku statuetce. Jak to z nami jest - jeśli już coś dostaje wyróżnienia, to ludzie wietrzą w tym gówno. Wyróżnienia wpływają zatem negatywnie na samo "dzieło".
Na całym świecie ludzie, którzy nic nie robią, siedzą w swoich fotelach i kiszą się we własnym braku realizacji, lubią coś skrytykować. To daje poczucie spokoju i pozwala zakamuflować swój własny niedostatek w dziedzinie twórczej. Pamiętajcie jednak, że twórca, który przejawia szczerą wolę tworzenia, zawsze stanie wyżej nas - jakiego by dzieła nie przedstawił. Bo on zrealizował swój świat, podjął twórczy wysiłek - a my nadal grzejemy domowe fotele.
Wracając do sedna - spróbujcie czasem zapomnieć o nagrodach i ocenić film tak, jakby one nie istniały. Można wtedy lepiej uchwycić intencje autorów - i dopiero wtedy ocenić pozytywnie lub negatywnie.
racja !!!ludzie, postrzegacie ten film przez pryzmat : Western o gejach, Błąd!!!!!!!!!, najwyraźniej dla was liczą sie bardziej role np. Paris Hilton biegającej półnago w House of Wax i wrzeszczącej: oh my god oh my god please don't kill me!!!!! A szkoda, że polscy widzowie mają tak płytkie wymaganie co do kinematografii, no ale jeśli dla kogoś szczytem reżyserii jest "Potwory Kung Fu na biegunach 5" no cóż....