Obejrzałem dzsiaj film, powiedziałbym że średni jesli popatrzec na to ze strony sztuki i kiepski
w pryzmacie faktow historycznych, ale chciałem napisać o czym innym.
Kapitan Dąbrowski. Okazuje się, że hstoria tego człowieka który dowodził, czy współdowodził
osławione tak bardzo nawet w czasach PRL Westerplatte mogłaby być materiałem do
następnego filmu. Otóż po wojnie, przeżytej gruźlicy w obozach i tułaczce przez 5 lat nasz
bohater wstąpił do wojska polskiego. Pommo złego nastawienia do władzy zostaje
awansowany do st. majora jako ze jest swietnym fachowcem i nagle pojawiaja sie
stalinowskie czystki. Jakas tam pani, ktora wczesniej byla sprzataczka zostaje sekretarzem
partii (i tu tez swietny scenariusz tyle ze tym razem na komedie w stylu nikosia dyzmy) i wyrzuca
z partii Dąbrowskiego za to że przed wojną był oficerem! Mało tego, pani postanawia wyrzucić
go z pracy, i gdyby nie jakis ruski oficer, ktory w przyplywie wielkodusznosci zalatwia majorowi
prace w kiosku na krakowskich plantach (!), nie miałby jak utrzymać rodziny! Czy to nie jest
masakra, że tak wielkiego człowieka można było spotkać kupując u niego papierosy i nie
wiedząc nawet z jakim autorytetem sie przebywa?
Wiem ze to nie jest odpowiednie miejsce na takie tematy, ale musialem gdzies to napisac :)
Mimo, ze uwazam dzisiejsze i poprzednie rzady za dno, to dziekuje za to ze wprowadzily to
swieto zolnierzy wykletych i mozemy takich ludzi w koncu nalezycie popodziwiac.
Ale nie dokończyłeś, że w 1956 roku został z rehabilitowany i dostał jakieś tam odszkodowanie.
A tylko ogólnie mówiąc to czasy Stalinowskie w Polsce to dziwny i chory okres.
No niby zostal zrehabilitowany i mogl zatrzymac swoja posade ake to nie unniejsza jego tragedii. Czlowiek wierzacy i walczacy o polske dostaje od tej polski tak po dupie... moze nie bezposrednio od polski ale jednak...