Witam.
Mnie się film - ogólnie rzecz ujmując - podobał. Brakowało mi bardziej stonowanego kapitana Dąbrowskiego (aktor, mimo że na pierwszy rzut oka "podpasował" mi do tej roli i to w dodatku mój "krajan" - Łodzianin, nie sprawdził się niestety). Wyszedł na takiego troszkę fanatyka i w dodatku bardzo pewnego interwencji aliantów podczas gdy jako wykształcony i inteligentny chyba oficer powinien mieć więcej wątpliwości.
Wielu jest takich co krytykują ten film wystawiając mu najniższe możliwe noty (fakt warty popełnienia osobnego artykułu, ja na przykład nigdy żadnemu filmowi nie wystawiłem jedynki gdyż uważam ze ŻADEN film na to nie zasługuje) wysuwając argumenty z którymi trudno jest polemizowac komuś kto nie zwraca uwagi na to że guzik na mundurze jest nie taki, że woda w dole jest a nie powinna być, że deszcz nie padał, że model armaty strzelającej z Westerplatte jest inny niz powinien być...
Drodzy krytykanci, wielbiciele historii, miłośnicy odtwarzania bitew...Film nie dla Was krecono ( a raczej nie przede wszystkim dla Was) a dla widza do którego miał trafić główny przekaz filmu a nie drobne szczegóły. Nad tymi więc w ogóle się nie pochylę a przejdę do poważniejszych zarzutów do razu.
Bazuję tu na poście usera Jabu gdyż on jako jeden z nielicznych potrafi rzeczowo krytykować choć ja się z tą krytyką nie zgadzam :)
- Zarzut że placówke "prom" usiłowało zdobyć o wiele więcej żołnierzy niż to widac na filmie...No proszę Was. Budżet filmu nie był z gumy. To nie monumentalna historia do której zatrudniono setki statystów. Przykre to ale... trzeba się z tym pogodzić.
- Scena rozstrzelania żołnierzy którzy rzekomo mieli/chcieli zdezerterować.
Owszem milczą na ten temat i źródła i wspomnienia żołnierzy. Jedynym dowodem jest relacja Niemców którzy odnaleźli 4 groby polskich żołnierzy niedaleko "Elektrowni". Jest to jedna z tajemnic Westerplatte i spekuluje się że byli to żołnierze którzy zostali zabici 2 września w trakcie sporu o to czy kontynuować walkę czy nie. Sam fakt wielce dla nas drażliwy i...delikatny. Bo spór rozgorzał przecież na samych szczytach dowodzenia...
- Bójki między żołnierzami.
To już Licentia poetica reżysera zgadzam się ale...bardziej moim zdaniem urealnia stosunki panujące między żołnierzami.
- otoczenie wartowni nr 1 przez Niemców na wskutek tychże bójek.
Nie miało miejsca co nie znaczy że znów - nie jest do zaakceptowania jako scena filmu.
- walki z udziałem placówki „Fort” (wyjasniam dla tych nie zorientowanych -tej na plaży)
Znów zarzuty o zbyt małą liczbę statystów i krytyka ukazania tego ostatniego ataku na bagnety jako kalkę ataku na czołgi z szablami z filmu "Lotna". Trochę tu inny kontekst jak dla mnie. Po pierwsze reżyser chciał ukazać ten zryw jako desperacki czyn po usłyszeniu ze mają sie poddać. Po drugie miano tu atakować nie czołgi a piechotę.
Natomiast podobała mi się scena załamania Baki (choć nieautentyczna) i sceny gdy żołnierze dostają 7 września rozkaz o poddaniu się.
Sam konflikt Dąbrowski - Sucharski mógł byc ukazany jednak troszkę lepiej. Tak naprawdę ciężko mi napisac co powinno w nim byc by mnie zadowoliło :) Ciężko mi np uwierzyć w Sucharskiego było nie było kawalera orderu Virtuti Militari który załamuje się po bombardowaniu i smierci kilku żołnierzy. On w przeciwieństwie do wszystkich (?) swoich żołnierzy brał udział w wojnie i wiedział co to smierć towarzyszy...
A co do samej Tajemnicy Westerplatte czyli do faktu że to dzieki Dąbrowskiemu Westerplatte się broniło aż do 7 września?
Kpt. Dąbrowski był bardzo dobrym żołnierzem, ale jego energia mogłaby doprowadzić do tragedii. Wyhamował go w porę dowódca, mjr Sucharski. Gdyby Dąbrowski był dowódcą obrony Westerplatte, na tym półwyspie byłoby pewnie dwieście grobów bohatersko poległych żołnierzy, najprawdopodobniej razem ze swoim dowódcą. Gdyby Sucharski nie miał zastępcy kpt. Dąbrowskiego - Westerplatte kapitulowałoby 2 września i nie byłoby to tchórzostwo.
Stało się inaczej. Los zetknął tych ludzi, uzupełniając się wzajemnie stworzyli jedną z najwspanialszych legend polskiej historii. Dlatego nie ośmieszajmy mjr Sucharskiego i nie obniżajmy zasług kpt. Dąbrowskiego - obaj zasługują na pamięć.
Pozdrawiam
''Wielu jest takich co krytykują ten film wystawiając mu najniższe możliwe noty (fakt warty popełnienia osobnego artykułu, ja na przykład nigdy żadnemu filmowi nie wystawiłem jedynki gdyż uważam ze ŻADEN film na to nie zasługuje) wysuwając argumenty z którymi trudno jest polemizowac komuś kto nie zwraca uwagi na to że guzik na mundurze jest nie taki, że woda w dole jest a nie powinna być, że deszcz nie padał, że model armaty strzelającej z Westerplatte jest inny niz powinien być...''
Gdybyś poczytał, wiedziałbyś, że nie chodzi o guziki, czy o deszcz.
''- Zarzut że placówke "prom" usiłowało zdobyć o wiele więcej żołnierzy niż to widac na filmie...No proszę Was. Budżet filmu nie był z gumy. To nie monumentalna historia do której zatrudniono setki statystów. Przykre to ale... trzeba się z tym pogodzić.''
To po co zatrudniono Szyca, Adamczyka, Englerta i Wesołowskiego do epizodycznych rólek, wypłacając im niemałe gaże, zamiast zaprosić do kręcenia filmu rekonstruktorów, czyli ludzi wiedzących, jak powinni się zachowywać i wyglądać w rolach żołnierzy Wehrmachtu? Zamiast dopracowanych scen batalistycznych, mamy żenujący gniot.
''
- Scena rozstrzelania żołnierzy którzy rzekomo mieli/chcieli zdezerterować.
Owszem milczą na ten temat i źródła i wspomnienia żołnierzy. Jedynym dowodem jest relacja Niemców którzy odnaleźli 4 groby polskich żołnierzy niedaleko "Elektrowni". Jest to jedna z tajemnic Westerplatte i spekuluje się że byli to żołnierze którzy zostali zabici 2 września w trakcie sporu o to czy kontynuować walkę czy nie. Sam fakt wielce dla nas drażliwy i...delikatny. Bo spór rozgorzał przecież na samych szczytach dowodzenia...''
Scena z rozstrzelaniem jest wyssana z palca i wszyscy, którzy choć trochę znają temat, to wiedzą. Jeśli była - to na pewno nie w tym miejscu, nie w tym czasie i nie w ten sposób.
''- Bójki między żołnierzami.
To już Licentia poetica reżysera zgadzam się ale...bardziej moim zdaniem urealnia stosunki panujące między żołnierzami. ''
To jest kłamstwo i oczernianie polskiego żołnierza. Zgodziłbyś się, by pokazać, że Hitler to dobry człowiek, który wcale nie chciał II WŚ? To też byłaby Licentia poetica reżysera. A czy zgodna z prawdą? Sam osądź.
''
Znów zarzuty o zbyt małą liczbę statystów i krytyka ukazania tego ostatniego ataku na bagnety jako kalkę ataku na czołgi z szablami z filmu "Lotna". Trochę tu inny kontekst jak dla mnie. Po pierwsze reżyser chciał ukazać ten zryw jako desperacki czyn po usłyszeniu ze mają sie poddać. Po drugie miano tu atakować nie czołgi a piechotę''
Reżyser mógł sobie to uczynić, opowiadając o jakiejś anonimowej placówce polskiej, a nie o konkretnym miejscu, czasie i ludziach.
''Gdyby Dąbrowski był dowódcą obrony Westerplatte, na tym półwyspie byłoby pewnie dwieście grobów bohatersko poległych żołnierzy, najprawdopodobniej razem ze swoim dowódcą. Gdyby Sucharski nie miał zastępcy kpt. Dąbrowskiego - Westerplatte kapitulowałoby 2 września i nie byłoby to tchórzostwo''
Szkoda, że nikt tego nie potwierdza. Ani żaden westerplatczyk tego nie potwierdzał, ani córka kapitana Dąbrowskiego, ani nikt. Jedyną osobą - w dodatku bardzo mało wiarygodną - która tak twierdziła, był sam Sucharski. Tylko, że nie zdążył tego skonfrontować z Dąbrowskim, bo zmarło się biedakowi tuż po wojnie. Dobrze, że Kuba tego nie dożył, bo chyba popełniłby samobójstwo, oglądając takie brednie, jak Żołędziewski odgrywający szalonego półgłówka, wykrzykującego co chwilę z obłędem w oczach: Nie możemy się poddać, musimy się bronić!
To Dąbrowski szkolił żołnierzy, nie Sucharski, wiedział, ile mogą wytrzymać, ile mogą walczyć. Sucharski po 2 września stracił kompletnie kontakt z rzeczywistością. Wspomina się go, jak snuł się po koszarach, mamrocąc do siebie, że trzeba się poddać. Same narady oficerów były tego dowodem, gdy Sucharski łapał się za głowę ze strachem, gdy spadały pociski i krzyczał, że trzeba się poddać. Sam gen. Reinhardt wspominał, że Sucharski gdy się poddawał, nie wyglądał na twardego żołnierza, tylko bardzo chorego człowieka (może dlatego, że w trakcie poddawania się, Sucharski zasłabł).
Witam.
Dziękuje za rzeczową odpowiedź. Nadal nie potrafię zrozumieć Twojego argumentowania. Czy Sienkiewicza i jego trylogię mamy wyrzucić do kosza (czy też ocenić na 1? ;) ) bo nie napisał swojego wielkiego dzieła trzymając się ściśle źródeł? Nie, traktujemy tę ksiązki jako powieść historyczną która luźno dość jest powiązana z historią. Ale przecież dzięki niej miliony Polaków poszerzyło znacznie swą wiedzę o wojnach Rzeczpospolitej z 17 wieku. (któż oprócz historyków wiedziałby o Zbarażu, bitwie pod Prostkami, udziale Tatarów w odpieraniu najazdu szweckiego czy też zdradzie Lipków w 1672 gdyby nie czytał Sienkiewicza?)
Myślę że po prostu ten film trzeba traktować podobnie. Jako film przypominający o Westerplatte - pierwszym miejscu gdzie Polacy dali odpór Niemcom i bronili go wielokrotnie dłużej niż mieli to w planach. I że byli to tzw. normalni ludzie w przewązającej swej masie skłonni do najwyższych poświęceń ale i mający chwile zwątpienia a przez to...bliżsi nam współczesnym dla których taka postawa jest bardziej zrozumiała niż spiżowa, niezłomna i bohaterska od początku do końca postawa żołnierzy z ekranizacji z 1967 roku.
Pozdrawiam
P.S
Jednego akapitu nie rozumiem w Twej wypowiedzi:
"Szkoda, że nikt tego nie potwierdza. Ani żaden westerplatczyk tego nie potwierdzał, ani córka kapitana Dąbrowskiego, ani nikt. Jedyną osobą - w dodatku bardzo mało wiarygodną - która tak twierdziła, był sam Sucharski. Tylko, że nie zdążył tego skonfrontować z Dąbrowskim, bo zmarło się biedakowi tuż po wojnie."
Czego nie potwierdza? Że Sucharski poddałby placówkę 2 września gdyby nie było Dąbrowskiego? Czy tego że gdyby Dąbrowski był dowódcą obrona by trwała do ostatniego żołnierza? Bo nie wynika to wprost z tego co napisałeś a nie wiem o co dokładnie Ci chodziło.
''Czy Sienkiewicza i jego trylogię mamy wyrzucić do kosza (czy też ocenić na 1? ;) ) bo nie napisał swojego wielkiego dzieła trzymając się ściśle źródeł?''
Tylko, że Sienkiewicz nie opisywał postaci prawdziwych. Nie było nikogo takiego, jak Andrzej Kmicic, ani Oleńka Billewiczówna. Sienkiewicz stworzył powieści ''ku pokrzepieniu serc'', w czasach zaborów, by pobudzić wyobraźnię zniewolonych Polaków. I bardzo luźno oparł swoje postaci na prawdzie historycznej. Z kolei Chochlew stworzył coś, co nazywano filmem historycznym, a więc z definicji trzymającym się ściśle realiów. Film i książkę stworzył, wybierając do niej prawdzowych bohaterów, więc nie żadnego anonimowego kapitana Kmicica, tylko prawdziwego kapitana Franciszka Dąbrowskiego, prawdziwego majora Henryka Sucharskiego. Co więcej, próbował (bo nie zrobił tego) opisać przebieg konkretnej sytuacji w konkretnym miejscu i czasie. Jak już parę razy pisałem - nie czepiałbym się, gdyby film opowiadał o jakiejś kompletnie anonimowej polskiej placówce z Września '39 roku, z wymyślonymi bohaterami. A tu mamy konkretny czas, miejsce i konkretnych bohaterów, w dodatku firmowano to pokazaniem ''prawdy'' o bitwie o WST. Spielberg stworzył fikcyjną historię - i dobrze jest, bo stworzył fikcyjnego Jamesa Ryana czy Johna Millera, więc mógł się bawić, jak mu się podobało.
''Czy tego że gdyby Dąbrowski był dowódcą obrona by trwała do ostatniego żołnierza?''
Dąbrowski nie miał zamiaru walczyć do ostatniego naboju czy do ostatniego żołnierza. On chciał walczyć tak długo, jak pozwalały możliwości. Możliwości walki było znacznie więcej, a obronę placówki można było prowadzić dłużej, niż do 7 września - zresztą, Sucharski swoim postanowieniem o kapitulacji o mało co nie wywołał buntu wśród żołnierzy. Dopiero autorytet Dąbrowskiego, jakim się cieszył kapitan, pozwolił mu na dokonanie tej decyzji. Zresztą nikt inny, jak sam Sucharski, bredził o kapitulacji od 2 września.
''ale i mający chwile zwątpienia a przez to...bliżsi nam współczesnym dla których taka postawa jest bardziej zrozumiała niż spiżowa, niezłomna i bohaterska od początku do końca postawa żołnierzy z ekranizacji z 1967 roku.''
Tylko, że wersja z 1967 roku jest znacznie bliższa prawdzie historycznej. Żołnierze broniący WST nie mają być nam bliżsi i nie mogą być. Bo ci ludzie byli wychowani w duchu innych ideałów, niż dzisiaj. Dla nich oznaczało coś pojęcie ''patriotyzm'' i świadomość, że są jedynymi polskimi żołnierzami w Gdańsku. Dlatego chwile załamania w filmie, jak sikanie na plakat, bójka na wartowni, czy kąpiel w morzu, są kompletnie wyssane z palca - to brednie, szargające dobre imię Westerplatczyków. A skoro pan Chochlew podjął się stworzenia filmu historycznego, to miał obowiązek trzymania realiów.
Wyobraź sobie sytuację. Jesteś obrońcą Westerplatte. Walczysz z Niemcami przez siedem dni, tkwiąc na stanowisku ze swoim Mauserem, osobiście ubijasz kilku hitlersynów, umierasz ze zmęczenia, nie golisz się cały tydzień, bo nie ma wody, czujesz, że sytuacja jest beznadziejna, ale mimo to, rozkaz brzmi: walczyć. Nie pijesz alkoholu, bo go zwyczajnie nie masz, ze stanowiska nie schodzisz, bo stoi nad Tobą, powiedzmy, porucznik Leon Pająk (a później chorąży Jan Gryczman) i wiesz, że jak się oddalisz, to właduje Ci kulkę w plecy za dezercję. Więc robisz to, do czego zobowiązała Cię przysięga na wierność Rzeczypospolitej. I po latach, gdy już spokojnie bujasz się na fotelu, jako zasłużony dla obronności kraju weteran wojenny, pykając sobie fajeczkę, kręci o Tobie film jakiś młokos-amator, w którym pokazuje Ciebie, jak tłuczesz się podczas ataku Niemców na wartowni ze swoim dowódcą, tudzież sikasz na polski plakat wojskowy, nie pytając się Ciebie o zdanie ani nawet potwierdzenie, czy tak było, czy nie.
I co czujesz?
Ja bym zabił.
I zabrakło mi chyba tego jeszcze w filmie:
''Może kiedyś znajdzie się dokumentalista, który film [o Westerplatte] uzupełni historią o tym, jak <<czujność>> partii zdemaskowała w jej szeregach wroga w postaci bohaterskiego oficera i jak to ruski generał odnalazł w swoich żyłach tę jedną kroplę polskiej krwi, której zabrakło krakowskim działaczom.''
Witam.
No jak to Sienkiewicz nie opisywał postaci prawdziwych? Całę fragmenty, całe rozdziały są poświęcone Januszowi Radziwiłłowi, Bogusławowi tegoż samego nazwiska, Wiśniowieckiemu, Chmielnickiemu, Czarnieckiemu, Lubomirskiemu....Mało? Więc tu się nie można zgodzić z Twoją tezą...
"Dąbrowski nie miał zamiaru walczyć do ostatniego naboju czy do ostatniego żołnierza. On chciał walczyć tak długo, jak pozwalały możliwości. Możliwości walki było znacznie więcej, a obronę placówki można było prowadzić dłużej, niż do 7 września - zresztą, Sucharski swoim postanowieniem o kapitulacji o mało co nie wywołał buntu wśród żołnierzy. "
Wszystkie relacje które znam świadczą o Dąbrowskim jako o żołnierzu, który cenił honor ponad życie, więc myślę że moja teza o obronie do ostatniego żołnierza może być postawiona na równi Twojej że miał zamiar walczyć "tak długo jak pozwalały na to możliwości". Prawdopodobnie skończyłoby się to krwawą jatką bo kolejnego szturmu (nota bene były tylko dwa prawdziwe szturmy na westeplatte...wszystko inne to tylko próby rozpoznania małymi siłami lub próby "wykurzenia" Polaków ogniem - ale to chyba wiesz?)
"Wyobraź sobie sytuację. Jesteś obrońcą Westerplatte. Walczysz z Niemcami (...)"
Nie podejmuję się wcielenia w skórę żołnierza Westerplatte. Zostałem wychowany inaczej, w innym kraju (w sensie, w innych realiach) i w innych czasach. Ale dla mnie bójki między żołnierzami, załamanie, picie i sikanie na jakiś plakat czy bieganie z gołą d***ą podczas przerwy w bitwie nie jest niczym dla tych żołnierzy uwłaczającym. Przeciwnie - jak dla mnie pokazuje to, że ktoś kto śmieje się gdy mu wesoło i płacze gdy mu smutno, ktoś kto przeżywa rozterki i chwile zwątpienia, ktoś kto nawet boi się jak cholera tego ze obok niego pocisk zabił kolegę i nawet ucieka w pierwszej chwili ze strachu...że ktoś taki potrafi w razie czego wspiąć się na szczyty możliwości i poświęcenia. I chwała im za to. I za to ich będę szanował.
Pozdrawiam.
P.S.
Co do tego Twego postu w którym postulujesz by do filmu dodać epilog: ''Może kiedyś znajdzie się dokumentalista, który film [o Westerplatte] uzupełni historią o tym(...)" , bo chyba tak należy rozumieć ten fragment to przyznaje że mogłoby być to ciekawe aczkolwiek...Z tego co czytałem środowisko byłych "westeplatczyków" poróżniło się bardzo w kolejnych latach po wojnie. A to "dzięki" władzy która wybiórczo i z premedytacją przyznawała kombatantom medale, a to przez sprawę własnie kpt. Dąbrowskiego, a to wreszcie przez próby pojednania z Niemcami do którego to (pojednania) wręcz na siłę niektórzy byłych żołnierzy namawiali.
Więc moze o losach powojennych dać spokój? Nie stwierdzam kategorycznie bo nie jestem pewien...
Witam.
Że też tu nie można edytować postów...
Błąd się zakradł. W trzecim akapicie powinno być "kolejnego szturmu (...) Polacy mogli by nie odeprzeć"
Pozdrawiam
''No jak to Sienkiewicz nie opisywał postaci prawdziwych? Całę fragmenty, całe rozdziały są poświęcone Januszowi Radziwiłłowi, Bogusławowi tegoż samego nazwiska, Wiśniowieckiemu, Chmielnickiemu, Czarnieckiemu, Lubomirskiemu....Mało? Więc tu się nie można zgodzić z Twoją tezą...
''
Mówię o głównych bohaterach. Spielberg w SPR też przedstawił gen. Marshalla, ale nie zmienia to faktu, że historia jest wymyślona i tylko luźno oparta na wydarzeniach historycznych. Sienkiewicz analogicznie zrobił to samo - stworzył masę fikcyjnych postaci i oparł ich losy o prawdziwe wydarzenia historyczne, często nimi manipulując. Niemniej, jego dzieło miało spełniać rolę pokrzepiacza serc.
''Wszystkie relacje które znam świadczą o Dąbrowskim jako o żołnierzu, który cenił honor ponad życie, więc myślę że moja teza o obronie do ostatniego żołnierza może być postawiona na równi Twojej że miał zamiar walczyć "tak długo jak pozwalały na to możliwości". Prawdopodobnie skończyłoby się to krwawą jatką bo kolejnego szturmu (nota bene były tylko dwa prawdziwe szturmy na westeplatte...wszystko inne to tylko próby rozpoznania małymi siłami lub próby "wykurzenia" Polaków ogniem - ale to chyba wiesz?)''
Pomiędzy 2 a 7 września szturmów nie było, i to powinien wiedzieć każdy szanujący się historyk. :)
Tylko, że nie można tak powiedzieć o kapitanie Dąbrowskim i w sumie nie powinno się oczerniać jego wizerunku. Jedyną osobą, która mogłaby cokolwiek teraz o nim powiedzieć naprawdę, jest jego córka, niestety, pan Chochlew nie uznał za stosowne zapytać się jej o cokolwiek. Inna sprawa, że na Chochlew nie korzystał z żadnych (poza, słabą w mojej ocenie, książką Borowiaka) źródeł historycznych, większość scen oparł na własnym ''widzimisię'', kiedy zaczęto kręcić film, żyło jeszcze przynajmniej pięciu Westerplatczyków. Nie wykorzystano niczego, nawet nie zapytano znawcy tego tematu, p. Wójtowicza-Podhorskiego o zdanie. A kilku ''kąsultantuf'' kasę wzięło.
Środowiska grup rekonstrukcyjnych - i to niezależnie od noszonych mundurów - są zniesmaczone tym filmem.
''Nie podejmuję się wcielenia w skórę żołnierza Westerplatte. Zostałem wychowany inaczej, w innym kraju (w sensie, w innych realiach) i w innych czasach. Ale dla mnie bójki między żołnierzami, załamanie, picie i sikanie na jakiś plakat czy bieganie z gołą d***ą podczas przerwy w bitwie nie jest niczym dla tych żołnierzy uwłaczającym. Przeciwnie - jak dla mnie pokazuje to, że ktoś kto śmieje się gdy mu wesoło i płacze gdy mu smutno, ktoś kto przeżywa rozterki i chwile zwątpienia, ktoś kto nawet boi się jak cholera tego ze obok niego pocisk zabił kolegę i nawet ucieka w pierwszej chwili ze strachu...że ktoś taki potrafi w razie czego wspiąć się na szczyty możliwości i poświęcenia. I chwała im za to. I za to ich będę szanował.''
Dobrze, ale wyjdźmy od tego, że tego w historii nie było i takie przedstawienie faktów to czysta manipulacja. Możemy takie momenty pokazać w filmie o walkach gdzieś nad Bzurą czy podczas obrony Warszawy, albo jakąś anonimową placówkę. A tu mamy prawdziwą postać kaprala Grabowskiego, który sika pijany na polski plakat wojskowy i obraża oficera. Dla mnie - to jest oczernianie wizerunku. Nic bym nie napisał, gdyby były jakiekolwiek pewne źródła potwierdzające te fakty, tymczasem bójka między chor. Gryczmanem, a plut. Buderem na wartowni, podczas podejścia Niemców, to jawna kpina z polskiego żołnierza i ukazanie go, że pierwszy do bitki i do wypitki. Nie mamy prawa, a już szczególnie jakiś reżyser-amator, tworzyć coś, czego nie było.
Ci ludzie nie będą nam bliżsi nigdy, bo byli wychowani w duchu innych ideałów i innych wartości, takich, jakich pan Chochlew nigdy nie pojmie.
''Co do tego Twego postu w którym postulujesz by do filmu dodać epilog: ''Może kiedyś znajdzie się dokumentalista, który film [o Westerplatte] uzupełni historią o tym(...)" , bo chyba tak należy rozumieć ten fragment to przyznaje że mogłoby być to ciekawe aczkolwiek...Z tego co czytałem środowisko byłych "westeplatczyków" poróżniło się bardzo w kolejnych latach po wojnie. A to "dzięki" władzy która wybiórczo i z premedytacją przyznawała kombatantom medale, a to przez sprawę własnie kpt. Dąbrowskiego, a to wreszcie przez próby pojednania z Niemcami do którego to (pojednania) wręcz na siłę niektórzy byłych żołnierzy namawiali.
Więc moze o losach powojennych dać spokój? Nie stwierdzam kategorycznie bo nie jestem pewien...''
Nie postuluję, ale uważam, że byłoby warto pokazać, jak różne losy były tych ludzi. Sucharski, który zmarł w glorii chwały, bo Wańkowicz na podstawie rozmów z nim wykreował chłopskiego herosa, który niemalże sam obronił WST, i Dąbrowski, który szył chałupniczo kapcie i któremu pomógł ruski generał, który znalazł w swych żyłach tę jedną kroplę polskiej krwi. Nawet podwładni mu się nie odwdzięczyli, bo por. Pająk po wojnie siebie wysuwał przed szereg, aż w końcu go Dąbrowski odciągnął na bok podczas uroczystości i zapytał: To kto w końcu dowodził obroną? Ja czy ty?
Inna rzecz, że to Dąbrowskiemu przyznawali dowodzenie Kręgielski, Grodecki, Słaby...
A, i słowa o tym, że Sucharski dostał szablę Dąbrowskiego - też w filmie nie było. Bo po co? Ani rozmowy po kapitulacji między oficerami, a Sucharskim w niewoli już. Nie pokazano wielu scen i wykreowano ponownie - tym razem znacznie gorzej - Sucharskiego na głównego obrońcę.
Scena na dachu koszar - tak samo nieprawdziwa. Jak i X innych scen w tym filmie.
A tu się mylisz! Sienkiewicz jak najbardziej opisywał autentycznych ludzi, acz nieco zmieniając [podobnie jak reżyser] ich cechy, wygląd czy szczegóły historii! Ukazało się zresztą na ten temat kilka książek, np "Kto jest kim w Trylogii Henryka Sienkiewicza" autorstwa Włądysława Zawistowskiego.
Na marginesie - nie bronię filmu, który wypadł jak na mój gust dośc słabo, głównie przez kiepściutkie aktorstwo dwóch głównych bohaterów. Żebrowski jako Sucharski był najwyżej słaby, grał nienaturalnie, bardziej, powiedziałabym, w konwencji tradycyjnego teatru niż telewizji. Żołedziewski beznadziejny - drewniany, tępawy i z "zaciętą płytą", kompletnie bez ognia i werwy, bez energii. Drugi plan i epizody prezentowały się o niebo lepiej: Adamczyk mógłby być lepszy, ale nie raził, Szyc [o dziwo, bo go nie lubię] nie wkurzał aż tak, nawet niezły Wesołowski, ujmujący Englert i świetny Baka. Można się nie zgadzać ze sceną sikania na plakat, ale nie z punktu widzenia aktorstwa.
Napisałem, że bardzo luźno oparł fabułę na faktach historycznych, co nie znaczy, że bajki o obronie Jasnej Góry nie są koronnym dowodem na to, że Sienkiewicz manipulował prawdą historyczną.
Tylko, że jego książek nikt nie nazywa historycznymi, co najwyżej powieściami historycznymi.
A kto nazywa ten filmik ["Tajemnica Westerplatte"] filmem historycznym? To nienajgorsze kino historyczno przygodowe i należy mieć pełną świadomość, że historii się z niego uczyć nie należy. Podobnie jak o katastrofach morskich nie nalezy się uczyć z filmu "Titanic" Camerona [też reżyser "odmalował" historię prawdziwą, mocno udokumentowaną opowieściami świadków i badaniami historycznymi i pozmieniał - chociażby ci "ślachetni" z trzeciej klasy i zbydlęceni pasażerowie z klasy pierwszej itp], a o życiu wyższych sfer w USA nie należy uczyć się z serialu "Moda na Sukces". :)
Niestety, Chochlew reklamował swój film jako film historyczny. Tak jak i książkę. Dla mnie to jest blamaż polskiego kina. Szczęśliwie, niedługo wszyscy o nim zapomną.
Z taką reklamą się nie zetknęłam - jeśli tak, to się facet ośmiesza. Blamaż to trochę za dużo powiedziane - blamaż to "Kac Wawa" w którym nie ma kompletnie nic - a tu jednak na drugim planie nie najgorsze aktorstwo, sens logiczny akcji jest [nie mówię, że sens historyczny!], sam epilog jest niezły [te ujęcia "zrobione" na oryginalne zdjęcia z Westerplatte]... Natomiast nie ma obaw, nie zapną. Szkoły będą tym "arcydziełem" maltretowane w każdą rocznicę upadku Westerplatte - w każdym razie szkoły w Gdańsku [jestem z Trójmiasta i rokrocznie emitowano nam obraz "Westerplatte" z lat '70...]. Ale ja, szczęśliwie, na pewno o nim zapomnę. :)
A co do samej Tajemnicy Westerplatte czyli do faktu że to dzieki Dąbrowskiemu Westerplatte się broniło aż do 7 września?
--------------------------
Nie dzięki Dąbrowskiemu się broniło tylko dzięki Sucharskiemu się broniło. z relacji i wspomnień żołnierzy obrońców wyłania się człowiek stanowczy, niezwykle odważny i zdyscyplinowany acz nie znoszący niesubordynacji. Dąbrowski nie dowodził placówką.