od po pamiętnego seansu w kinie Capitol (ach,to były czasy) i muszę stwierdzić,ze nic się nie postarzał. Film,ktory ładnie wpisuje sie w serię sensacyjnych blockbusterów z lat 90-tych (Armagedon,Con Air) ,jest moze nieco mniej widowiskowy,bardziej,ze tak to ujmę,kameralny,ale to bardzo na plus. Ta taka swoista mini "pustynna burza" w stanie Utah,którą rozpętał niezrównoważony Travolta,a przeszkodzić mu próbuje (naprawdę) dobry Slater. Ogląda sie świetnie do dziś.
To ja jeszcze dodam Skarpę i Moskwę-kupę fajnych filmów tam widziałem za dzieciaka.