"Tajni agenci" to kino sensacyjne, ale nie uświadczymy tu bajki w stylu Bonda. Film zrywa z wizerunkiem agenta, który jak to zostało pokazane w wielu innych filmach i na stałe weszło do umysłów widzów, ma cudowną i lekką pracę. Koniec z drogimi garniturami, gadżetami, super samochodami i panienkami, które na skinięcie palca wskoczą agentowi do łóżka. Czas na realizm. I w filmie Schoendoerffera został on zachowany. Tutaj pościg samochodowy kończy się szybciej, niż się rozpoczął. Bardziej liczy się dramat głównych bohaterów.
Brak przesadzonych spektakularnych ozdobików, bardzo oszczędna gra aktorów, wolno posuwająca się do przodu akcja - to wszystko sprawia, że "Tajni agenci" są w swoim gatunku filmem nietuzinkowym. Reżyser skupia się nie na wybuchowej akcji, jak można by sądzić z tytułu filmu, lecz na bohaterach, którzy dla agencji są niczym. Są potrzebni gdy trzeba wykonać brudną robotę, ale nie mają prawa decydować o sobie. Nie mają absolutnie nic do powiedzenia.
Jeżeli ktoś ma ochotę na realistyczne i niegłupie kino sensacyjne, to powinien obejrzeć. Natomiast jeżeli ktoś oczekuje dynamicznej akcji, niech "Tajnych agentów" omija szerokim łukiem, bo tutaj sceny akcji są ściśle podporządkowane opowiadanej historii i nie wysuwają się na pierwszy plan.