Taka małą obserwacja/uwaga (coś co czyni ten film ciekawszym):
Intelektualny przesyt, książki, kultura antyczna, doktorat, interpretacje Bacha, dyskusje o etymologi wyrazów zostają tu zderzone z pożądaniem, ze zwierzęcością. Nie ma tutaj miejsca na subtelność, delikatność w pokazywaniu relacji seksualnych między bohaterami, które tak pasowały by do powyższego opisu środowiska bohaterów (trochę mnie poniosło, jest miejsce i na czułość). Na pewno znajdziemy trochę wulgarności, trochę zwierzęcości (w wydaniu hetero i homoseksualnym), trochę zniesmaczenia (scena z brzoskwinią zapewne wywoła takie odczucie u pewnej grupy osób) w aktach miłosnych - jednak wszystko jest tutaj z wyczuciem, jest dosadnie i jasno (co cenię, bo czasem sceny "miłosne" wołają o pomstę do nieba) ale nie przekroczono granicy dobrego gustu. Dzięki temu zderzeniu dwóch światów: kultury wyższej i pariasów w tych samych bohaterach widzimy, że pewne zachowania ludzi nie mają nic wspólnego z ich statusem społecznym/intelektualnym. Łamanie stereotypu, kontrast czyni film ciekawszy, bardziej interesującym
Tak dla zobrazowania: Czy szanowany profesor prawa może być miłośnikiem taniego wina z kartonu, powiedzmy najpodlejszego z jaboli? Otóż może, jeśli tylko lubi, to dlaczego nie? I nie czyni go to menelem :)