Tamte dni, tamte noce

Call Me by Your Name
2017
7,6 133 tys. ocen
7,6 10 1 132770
7,7 75 krytyków
Tamte dni, tamte noce
powrót do forum filmu Tamte dni, tamte noce

Porównuję ten film z "Ukrytymi pragnieniami" Bertolucciego sprzed dwudziestu lat.Tam podobnie do toskańskiej willi przyjechała młoda Amerykanka(Liv Tyler), a międzynarodowe towarzystwo ,jakie napotkała,nie stroniło od seksu i trawki.Jednak film zrobiony był z wyczuciem i smakiem, którego to filmidło nie jest w stanie osiągnąć. To obmacywanie genitaliów, wąchanie majtek, oralne i inne igraszki ..fuj...Lepki tatuś wpychający syna w homoseksualny związek, mamusia paląca z siedemnastolatkiem papierosy,para podstarzałych odmieńców jako przyjaciele rodziny(pewnie kiedyś "przyjaciele" tatusia). Jedynie główna rola oferuje jakiś wyższy poziom aktorski, reszta to po prostu schematyczne kalki łącznie z "bezceremonialnym" gościem zza oceanu. Żeby zwiększyć szansę na nagrody wszyscy pochodzą z narodu wybranego, co zupełnie nie ma żadnego uzasadnienia dramaturgicznego. Już pewnie pisząc tak "progresywny" scenariusz poszukano wszystkiego, co aktualnie mogłoby wzbudzić aplauz zachwyconej "postępowej" awangardy przemian.Dno!

ocenił(a) film na 9
harley56

To film na podstawie książki. Polecam przeczytać. A końcowa rozmowa ojca z synem powinna być wzorem dla wszystkich rodziców.

użytkownik usunięty
harley56

Wydaje mi się, że powinieneś przeczytać książkę. Końcowa rozmowa ojca z synem jest ciekawym elementem - Agatonik słusznie na nią wskazuje, chociaż ja pewnie rozłożyłabym w tej scenie nieco inaczej akcenty, w sposób mniej oczywisty...

Ten film ma w sobie tyle "progresywizmu" ile, nie przymierzając , "Uczta" Platona - bo do wzorców antycznych - na przykład życia ateńskich elit, sposobu wychowania młodych mężczyzn i greckiej wizji harmonijnego dorastania (kalokagatia) się odwołuje. Tak więc mnie więcej 2500 lat "progresywimu"... Awangarda... ;) Ten film trzeba zobaczyć w tym kontekście. W pytaniu o to, co hellenistyczne w kulturze. Świat przedstawiony to lata '80, ale trochę inne lata '80 zarazem: to próba przeniesienia jednej epoki w drugą. Czy możliwe jest obudzenie jednego sposobu życia w czasie i miejscu, którym jest on obcy? To po trosze taki rodzaj eksperymentu: czy da się opowiedzieć "grecką" historię współcześnie? Da się, bo to nie jest współczesny gejowski romans, tylko historia, w której homoerotyzm jest pomyślany zupełnie inaczej... Jako co? To już może każdy zobaczyć sam. Nie musi się zgadzać z autorami filmu. Myślę, że dla nich samych ważniejsze było pobudzenie do myślenia, szukania i wysnucia własnych wniosków, do zadawania pytań, które w inny sposób mogłyby nie być tak dostępne.

W pewnych aspektach masz rację: to nie jest tak do końca film o miłości... A przynajmniej nie tak, jak uczy nas o niej świat romantyków, czy świat chrześcijan. To historia o odkrywaniu siebie, zakochiwaniu się, odkrywaniu seksualności, emocjonalności, o testowaniu własnych (i cudzych) granic... o mierzeniu się z konsekwencjami własnych wyborów.

Dziwnie się czyta to, że "ojciec wpycha syna w ramiona". Absolutnie tak tego nie odebrałam. Ojciec nikogo nigdzie nie wpychał (matka też nie). Rodzice Elia zauważywszy co się dzieje pomiędzy nim a Olivierem postanowili nie wtrącać się, pozwolić Eliowi decydować o sobie, o swoim życiu, postanowili zaufać jego rodzącej się dojrzałości. Czy rolą rodziców jest chronić dziecko przed złamanym sercem, bólem i ogólnie mówiąc -przed światem, przed pomyłkami albo trudnymi doświadczeniami? A może, niemal dorosły syn potrzebuje zaufania, wsparcia i samodzielności?

Rozpuszczony? Nie zauważyłam tego jego rozpuszczenia. Chętnie na ten temat podyskutuję. Ja widzę Elia inaczej - inteligentny, żywy i dobrze wychowany młody człowiek. Możesz wskazać samolubne zachowanie w stosunku do Marzii, ale i tu wydaje mi się, że chybiasz celu. Jeśli chcesz, możemy o tym pogadać ;)Pociągnąć ten wątek...

Żydzi? To akurat w książce główni bohaterowie są Żydami.( Autor powieści też nim jest.)To nadaje historii specyficznej dynamiki i głębi. Aspekt religijny pozwala lepiej zrozumieć dylematy bohaterów i ich niejednoznaczności. Dobrze, że Oliver i Elio nie są "anonimowi", ale mają narodowość (narodowości) i korzenie. Film nie dryfuje w próżni.

ocenił(a) film na 1

Z reguły nie odpowiadam na komentarze do komentarzy,ale ponieważ poświęciłaś swój czas i uwagę na dość obszerną wypowiedź, niegrzecznie byłoby nie odpowiedzieć.
Co do ateńskich,greckich elit - miłość do chłopców była obwarowana całym szeregiem zwyczajowych reguł,a mianowicie najpierw trzeba było być samodzielnym, założyć rodzinę, spłodzić potomstwo,a potem dopiero spędzać czas z chłopcami lub heterami, jak kto woli, bo jak wiesz kobiety miały bardzo ograniczoną wolność i nie spędzały czasu z mężczyznami podczas ich spotkań. A już uwodzenie syna gospodarza, gdy było się gościem ,byłoby zupełnie niedopuszczalne.
Ciekawe, czy gdyby gościem była Amerykanka, a nie facet, uwodzenie nastolatka, nawet gdyby sam szukał "eksperymentów" też wywołałby tyle zachwytów ? Rodzice byliby wniebowzięci ? Może za przykład posłuży tu romans Asi Argento z17-latkiem? Metoda rodziców na wychowywanie Elia polega na braku wychowywania. W realnym życiu już pewnie eksperymentowałby wciągając kokę. Mama też byłaby pewnie tym zachwycona, i głaskałaby go po główce. W końcu młody człowiek ma prawo do eksperymentów. Co do scenariusza, to oczywiście książka wybrana nieprzypadkowo, bo Romeo i Julia zastąpieni zostali Romeo i Julianem i tylko takie filmy znajdują poklask opiniotwórczych kręgów. I jeszcze wspaniała dziewczyna Elia, która zamiast śmiertelnie się na niego obrazić oczywiście rozumie go i wybacza, jakby miała 50 lat doświadczeń za sobą. Poprzestanę na tym, bo ten film jest dla mnie zupełnie zakłamany. No cóż, ja nie przekonam ciebie, ty mnie.. Życzę wielu filmowych wrażeń , bo mimo wszystko oboje nie jesteśmy przypadkiem na Filmwebie.

ocenił(a) film na 2
ocenił(a) film na 2