Wg. mnie dystrybutor sobie trochę zakpił tłumaczeniem kładąc nacisk na aspekt seksualny, wpisując się w stereotyp nt. gejów jako seksualnie niewyrzytych napaleńców. Poza tym nie było potrzeby popisywać się "inwencją twórczą" i bawić w wymyślanie tytułów nie mających nic wspólnego z tytułem oryginalnym. Należało albo zostawić jak jest, albo bardzo podobnie przemodelować w taki sposób, aby ładnie brzmiało po polsku i tyle.
Zapewniam Cię, że jako osoba hetero nie miałam z tym tytułem żadnych srereotypowych skojarzeń. Może dlatego, że nie uważam gejów za seksualnych napaleńców ;)
I ja wolałabym oryginalny tytuł, ale i ten, pozornie nijaki, może się bez wysiłku obronić. Ta historia to właśnie "tamte" dni i "tamte" noce, niby niedookreślone, a jakże we wspomnieniach konkretne, łatwo identyfikowalne i wiadome, niczym stałe punkty odniesienia, granica, która wyznacza w życiu wyraźny podział na to, co "przed" i "po". Zarówno danego bohatera, jaki po trosze każdego z nas, bo w fabule CMBYN można się przeglądać jak w lustrze - pierwsza miłość z całą swoją pretensjonalnością, egzaltowaniem, dramatyzowaniem i budzącą się dopiero seksualnością, staje się prędzej czy później udziałem każdego pokolenia. Dlatego spolszczony tytuł odwołuje się dość udanie zarówno do indywidualności, jak i uniwersalności tego doświadczenia.
Ee doczytałam ze tytuł książki jest zaczerpniety z filmu. Dla mnie polski tytuł jest trafiony .nostalgiczny i taki niepowiedziany
Nie rozumiem też kompletnie tego polskiego tytułu..masakra jakaś. Dla mnie ten film zawsze będzie nosił tytuł Call Me by Your Name.