taka moja krótka myśl po obejrzeniu. Mimo swoich licznych zalet, film jako całość wydaje się być przeciążony monologiem Krystyny Jandy. To powoduje że historia z opowiadania Iwaszkiewicza schodzi na dalszy plan. Zanim obejrzałem film, myślałem że autobiograficzny monolog wzmocni przekaz treści opowiadania, ale okazało ze je zagłuszył. Niektórzy się z tego cieszą, ktoś gdzieś napisał ze reszta filmu to tylko dodatek. Coż, moim zdaniem historia Marty sama w sobie porusza, skłania do przemyśleń o tym że "granica między życiem i śmiercią jest płynna".