nie ma zbyt wiele wspólnego z rzeczywistością (tzn. z samym filmem), porównania (np. do Starej Baśni) są delikatnie mówiąc nietrafione i czytając ten tekst widać, że autor "recenzji" nie bardzo czuje kinematografię w ogóle... porównał do innych filmów na zasadzie "bo dzieją się w tych samych czasach", a tym czasem Arn (w oryginalnej dwuczęściowej wersji) to kawałek porządnego kina a Stara Baśń czy Ogniem i mieczem to kulawe zapędy polskich biedaków...
aha, i jeszcze porównanie do Troi (z Bardem Pittem, ten film jest klęską pod każdym względem) w tej - pożal się Boże - recenzji udowadnia poziom zaawansowania filmowego autora...
poza tym ten tekst mnie rozwalił: "walka odbywa się w tym filmie na dwóch płaszczyznach: fizycznej i duchowej". normalnie baran sam nie wie o czym pisze!
i jeszcze to: "Czas leczy rany, nie jest jednak w stanie zniszczyć miłości, która jest silniejsza niż pomnik ze spiżu." autor "recenzji" jest 100 razy bardziej pretensjonalny niż wszystkie płytko-patetyczne filmy, na które sam się powołuje.
i to: "zauważalne jest, że twórcy szwedzkiej superprodukcji postawili na wymiar emocjonalny." hehehe! :) a może to jest po prostu "recenzja" do innego filmu??? może jakiś błąd w html-u wstawił ten tekst nie tam gdzie trzeba??? bo na pewno nie chodzi tu o film "Arn - Tempelriddaren"...
że też Filmweb zaakceptował taki materiał jako recenzję... :(