Terminator: Ocalenie

Terminator Salvation
2009
6,5 148 tys. ocen
6,5 10 1 147732
4,9 32 krytyków
Terminator: Ocalenie
powrót do forum filmu Terminator: Ocalenie

Czasem miałam wrażenie, że natłok efektów specjalnych i poziomu hałasu ma zasłonić fakt, że historia jest... a właściwie że nie ma jej zbyt wiele. Bohaterowie bezbarwni, dialogi okropnie nienaturalne... Nie powiem, żebym była fanką poprzednich dwóch części (trzecią świadomie pomijam:), ale w nich dramatyzm i uczucie niepokoju były obecne w każdej minucie filmu, a w tym? Zero. A tam gdzie miało być wzniośle, wyszło okropnie tandetnie - wątek z sercem, no litości;(

annya8

Dziękuję za jedną z ciekawszych wypowiedzi dotyczącej tej produkcji. W
istocie, mamy tutaj do czynienia z filmem strasznie bezbarwnym i nijakim. Co gorsza - ten film jest czwartą częścią Terminatora.

'Zawiązanie akcji, głupcze!'. Ten film jest jednym z niewielu, które widziałem, składającym się z jednego wątku. Jednym z niewielu filmów, w którym bohaterowie mają tak niewiele do powiedzenia. W tym filmie - poza akcją - nic się nie dzieje. Naprawdę. Nie pamiętam imienia niemej dziewczynki, ale jako postać wyraża ona więcej niż sam Sir Connor, a sceny z nią, Marcusem i Reese'm mówią o świecie przedstawionym więcej niż wszystkie inne sceny razem wzięte. Natomiast główny bohater tego filmu to już kompletna porażka. Christian Bale, wcielający się w postać Connora, poza nawijką typu 'You are the resistance' i ciągłej konieczności uratowania swego ojca nie dostał żadnych ciekawszych kwestii od scenarzystów. Co więcej - z bezustannej gadki o ocaleniu Reese'a, a przez to całego świata wylewa się nie tyle patos, co wręcz nieznośny narcyzm głównego bohatera, budzący we mnie antypatię. Muszę przyznać: po obejrzeniu filmu nasuwają mi się podejrzenia, czy powszechnie znane wkur...nie Bale'a na planie filmowym nie było dziełem tylko jednego operatora...

Owszem, zgadzam się ze stwierdzeniem, że techniczna część filmu jest bez zarzutów. Efekty, scenografia komputerowa, montaż - wszystko to jest świetne, może nawet rewelacyjne. Wygenerowane krajobrazy przywoływały mi na myśl wizje z Mad Maxa czy Fallouta, i w momencie gdy na ekranie pojawił się obraz zniszczonego miasta, rozdziawiłem gębę. Co z tego, skoro po półtorej godzinie oczekiwania na jakikolwiek zwrot w fabule filmu, wiedziałem już że się nie doczekam.

Żeby wszystko było jasne - nie oczekiwałem że 'Salvation' będzie nawiązywał nastrojem do części poprzednich. Może tylko nieśmiało marzyłem o mrocznym, zdehumanizowanym świecie rodem z jedynki. Zobaczyłem jedynie jego namiastkę. Natomiast z pewnością nie spodziewałem się tak spłaszczonej fabuły, banalności i bezpłciowości filmu, braku jakiegokolwiek określenia głównych postaci poza faktem, że żyją w przyszłości i walczą z robotami. Doprawdy, poprzednia część pod tym względem bije na głowę 'Salvation', który to film ciężko jest mi nawet zaliczyć do gatunku s-f, skoro wyziera z niego jedynie brak wyobraźni.

W związku z pozytywnymi opiniami na forum, ostatnia rzecz przeraża mnie najbardziej. Nie potrafię znaleźć jednej dłuższej interesującej sceny z filmu, a grom z tu obecnych go wychwala (broń Boże wielbi), nawet kosztem starych kultowych pozycji science-fiction. Fenomenem w tych produkcjach było to, że nie skupiały się li i jedynie na wartkiej akcji. Wszystkie te filmy można odróżnić od omawianego tutaj jednym prostym sposobem. Sporządźcie plan ramowy - powiedzmy -'Terminatora 2' oraz 'Salvation', a następnie plan szczegółowy obu powyższych. Planu szczegółowego do 'Salvation' układać się nie chce, jak nie chce się n-krotnie odtwarzać podobnych i jałowych scen. W pierwszym przypadku za to mam przed oczami postać T-1000, Sary (monologi!), mistrzowskie dialogi T-800 z Johnem ('You've just called moi a dipshit?' Johna, uśmiech Arniego) i wiele, wiele innych...).

Nie szukam sprzeczki, nie mam nic do zarzucenia ludziom, którzy ten film chwalą. Wasza sprawa. Ale przykre jest dla mnie to, że takie bezbarwne produkcje przyjmują się na rynku. I nie rozumiem Waszego poważania dla tego filmu oraz tego, jak od gatunku science-fiction można tak mało wymagać.
Jak mówiłem, no offense. Poza głównymi twórcami filmu. Ci niech spieprzają.

erwin_2

Przyznam,że film jest trochę nijaki,tak jakby wypruty z emocji,ale nie jest to najgorszy film rozrywkowy,jako lekka,wakacyjna produkcja sf spisuje się dobrze - poniżej oczekiwań jako Terminator,ale już ok jako coś nowego,nowy początek - na pewno ten film nie jest gorszy od takich filmów,jak " Elektra "," Dardevil "," Punisher War Zone,Max Pyane "," Hitman ",czy najnowszy " Wolverine ",a porównując z filmami sf z połowy lat 90-tych,to taki " Dzień Niepodległości " też nie ma rewelacyjnej,świeżej i odkrywczej fabuły - ot,kilkanaście wątków i konwencji wrzuconych do jednego garnka / katastrofa,romans,sf,wojenny,komedia,itp. /,a jednak ludzie walili drzwiami i oknami - wygląda więc na to,że czasami ludzie potrzebują odstresowaczy,odmóżdżaczy i tyle.

" Natomiast główny bohater tego filmu to już kompletna porażka. Christian Bale, wcielający się w postać Connora, poza nawijką typu 'You are the resistance' i ciągłej konieczności uratowania swego ojca nie dostał żadnych ciekawszych kwestii od scenarzystów. Co więcej - z bezustannej gadki o ocaleniu Reese'a, a przez to całego świata wylewa się nie tyle patos, co wręcz nieznośny narcyzm głównego bohatera, budzący we mnie antypatię. Muszę przyznać: po obejrzeniu filmu nasuwają mi się podejrzenia, czy powszechnie znane wkur...nie Bale'a na planie filmowym nie było dziełem tylko jednego operatora... "

Widzisz,John Connor nie jest tutaj głównym bohaterem,to jest raczej film o Marcusie i jego dotyczy też / moim zdaniem / tytułowe ocalenie - a Bale wypadł poprawnie,bo też niewiele miał do zagrania - a i tak zmiótł aktora ,który grał namiastkę Connora w Buncie Maszyn - Bale przynajmniej miał jakąś charyzmę,widać było,że to mocny facet,w przeciwieństwie do tamtego gościa.

" Owszem, zgadzam się ze stwierdzeniem, że techniczna część filmu jest bez zarzutów. Efekty, scenografia komputerowa, montaż - wszystko to jest świetne, może nawet rewelacyjne. Wygenerowane krajobrazy przywoływały mi na myśl wizje z Mad Maxa czy Fallouta, i w momencie gdy na ekranie pojawił się obraz zniszczonego miasta, rozdziawiłem gębę."

Efekty,sceneria,scenografia,cała wizja świata była perfekcyjna i bez zarzutu,ale to ona też przyczyniła się do nijakości tego filmu - było tam trochę za pusto,a sama wizja świata za bardzo opierała się na Mad Maxie i Fallaucie 3 - ale przyjmijmy,ze jest to okres wojny,którego nigdy nie widzieliśmy i prawdziwy obraz tego świata,jak i konfliktu,mamy jeszcze przed sobą.

" Żeby wszystko było jasne - nie oczekiwałem że 'Salvation' będzie nawiązywał nastrojem do części poprzednich. Może tylko nieśmiało marzyłem o mrocznym, zdehumanizowanym świecie rodem z jedynki. Zobaczyłem jedynie jego namiastkę. "

Myślę,że nie należało oczekiwać czegoś innego po filmie,który jest dopiero prologiem do nowej serii,dlatego nie rozumiem też ludzi,którzy oczekiwali tu mocnego zakończenia,rozwiązania sytuacji - to nie ta część ;)
Zawiodło mnie tylko to,że tak dużo akcji działo się w biały dzień i na powierzchni,bo ja wyobrażałem sobie ten film trochę tak,jak trzecią część Obcego - wszystko pod ziemią,ukrywanie się,walka,itp. - no ale na upartego można by przyjąć,że jest to,właśnie ten nieznany okres zmagań ludzkości ze Skynetem,który nie dysponuje tu jeszcze swoją najbardziej zabójczą bronią,czyli Terminatorami z krwi i kości,bo model T-600,to się nawet nie umywa ;)

" W związku z pozytywnymi opiniami na forum, ostatnia rzecz przeraża mnie najbardziej. Nie potrafię znaleźć jednej dłuższej interesującej sceny z filmu, a grom z tu obecnych go wychwala (broń Boże wielbi), nawet kosztem starych kultowych pozycji science-fiction. Fenomenem w tych produkcjach było to, że nie skupiały się li i jedynie na wartkiej akcji. Wszystkie te filmy można odróżnić od omawianego tutaj jednym prostym sposobem. Sporządźcie plan ramowy - powiedzmy -'Terminatora 2' oraz 'Salvation', a następnie plan szczegółowy obu powyższych. Planu szczegółowego do 'Salvation' układać się nie chce, jak nie chce się n-krotnie odtwarzać podobnych i jałowych scen. W pierwszym przypadku za to mam przed oczami postać T-1000, Sary (monologi!), mistrzowskie dialogi T-800 z Johnem ('You've just called moi a dipshit?' Johna, uśmiech Arniego) i wiele, wiele innych...). "

Tak,film nie ma ani takich momentów,ani takich efektów,które by mogły przejść do historii,ale i część trzecia takich nie miała - trochę to smutne,ale ten film jest tylko rozrywką bazującą na Terminatorze / nigdzie tu nie pisze,że to Terminator 4 /,można więc go określić,jako film z elementami Terminatora.
A co do scen,to na mnie duże wrażenie zrobiła cała akcja w fabryce Skynetu,komputerowy Arni,inne T-800 - sam Arnie wywarł tu na mnie większe wrażenie,niż przez cały seans Buntu Maszyn,gdy pojawił się jego klon,poczułem ten dreszczyk,dopiero pod koniec filmu poczułem wrażenie,że oglądam Terminatora,a nie ekranizację Fallouta 3 ;) - jednak,szczerze,wolałbym żeby w kontynuacji,która pokaże już właściwą wojnę ludzi z maszynami,żeby ludzie walczyli z większą ilością Terminatorów bez skóry i anatomii Arnolda,bo wyglądałoby to,już trochę,groteskowo ;)

" Nie szukam sprzeczki, nie mam nic do zarzucenia ludziom, którzy ten film chwalą. Wasza sprawa. Ale przykre jest dla mnie to, że takie bezbarwne produkcje przyjmują się na rynku. I nie rozumiem Waszego poważania dla tego filmu oraz tego, jak od gatunku science-fiction można tak mało wymagać. "

Ja nie uważam tego filmu za pozycję wybitną,wspaniałą,ot,porządna rozrywka i tyle,ale ja na nic więcej się nie nastawiałem - prawdziwe pretensje możecie mieć tylko do Twenty Century Fox i do producentów tego filmu,bo to oni określili taki a nie inny jego kształt i to oni odpowiadają za to,jak ten film wygląda - pretensje miejcie też do całego Amerykańskiego stylu bycia,ich mentalności,która mówi im,że można pokazywać ludzi nawalających się z broni palnej,ale żeby przyciągnąć jak najwięcej widzów,nie wolno pokazać na ekranie samej krwi ... ale oni nawet w relacjach z wojen tej krwi i brutalności unikają,więc coś w tym musi być.

ocenił(a) film na 6
erwin_2

Nie wiem czy zauważyłeś, ale ten film był o Marcusie Wright. To on był główną postacią tego filmu, nie Connor (nie tylko przez wzgląd na to, że to jego widzimy częściej na ekranie). Jaka szkoda, że umknęło to uwadze tak wyrobionego widza ;p Jednak co do globalnej oceny filmu muszę się zgodzić - przeciętny, nic ponad to.

ocenił(a) film na 5
annya8

Nudny bywał i owszem, ale tylko momentami. Generalnie nie jest taki zły, jak się spodziewałem; McG to wciąż żaden reżyser, postacie są żenująco płaskie (najgorsza rola Bale'a, jaką mu powierzono, choc trudno jego tylko o to winic), dialogi momentami kosmicznie głupie, ale jako czyste kino akcji umieszczone w świecie przyszłości, z masą wybuchów, kilkoma pościgami (bez dramatyzmu z pierwszych dwóch części wprawdzie, jednak bardzo widowiskowymi), to całkiem niezła propozycja. Troszkę jak jedzenie w fast-foodzie; ciężkostrawnie, mało pożywnie, ale na pięc minut po spożyciu dające satysfakcję. Zapomnijmy jednak o tym, że mamy do czynienia z godną kontynujacją dzieł Camerona. Na początek.

annya8

Dlaczego się utarło, że ten terminator jest czwartym? Przecież pomimo iż porusza ten sam problem co pozostałe dzieje się w zupełnie innej rzeczywistości. Dlaczego ludzie nie traktują go jako osobnej jakości tylko podpinają pod pozostałe?
Nie oglądałem jeszcze tego filmu ale jeśli faktycznie jest tak słaby i bezbarwny jak ludzie piszą to nie jest to zasługa cyferki przy tytule i wyświechtanego tematu tylko słabego scenariusza i reżyserii, bo temat i realia są tak miodne że film mógłby być prawdziwą perłą gdyby tylko zabrały się za jego realizację odpowiedni ludzie.

Od samego początku, od kiedy tylko zobaczyłem pierwszego terminatora będąc małym łebkiem marzyło mi się, aby ktoś kiedyś zrobił pełnometrażowy obraz o walce ludzi z maszynami osadzony w post apokaliptycznej przyszłości, bo szczerze powiedziawszy to T2 już powielał pomysły przedstawione w jedynce a trójka nie musiałaby wcale powstawać. Jej brak nie uszczupliłby na pewno historii całości. A T:S? Wręcz przeciwnie.