Lista kilku głupot w tym filmie:
- Skynet poluje na Kyle, choć nie powinen wiedzieć o jego istnieniu
- Kiedy udaje się zwabić największego wroga Johna Connora do bazy, Skynet który dysponuje całą armią, wysyła na niego jednego nagiego, nieuzbrojonego cyborga
- terminator kiedy złapie swoją ofiarę, zamiast ją zabić na miejscu rzuca nią, znowu łapie, i kolejny raz rzuca (niby po co?)
- Ruch oporu ma wielką bazę, hangary, samoloty, działają w ciągu dnia, a jakoś są niewidzialni dla Skynetu
- John Connor puszcza muzykę na pustyni i ściąga to od razu maszyny, natomiast
podczas ucieczki Marcusa ma miejsce strzelanina, cała masa wybuchów, i jakoś nikt tego nie zauważył (SKYNET i jego maszyny)
- przeszczep serca wykonany na środku pustyni od przypadkowego dawcy (a zgodność tkanek, grupy krwi????)
Film miał ogromny potencjał...
Szkoda...
Myślałam, że tylko ja zaliczyłam serię facepalmów w trakcie oglądania. Tych idiotyzmów jest więcej (skok do wzburzonego morza, Kyle, który pierwszy raz siedzi za kierownicą nie ma problemu z ostrą jazdą terenówką, przeżycie Connora przebicia stalowym prętem, reanimacja Marcusa...itd.). Film broni się tylko efektami.
Maszyny polują na Connora używając Kyla jako przynęty.John chce go uratować bo niby bez niego wszystko przepadnie,nie wyśle go w przeszłość i ojciec go nie spłodzi.
ALE w momencie trwania filmu John żyje więc wydarzenia z T1 już miały miejsce.Można go zabić tu i teraz więc po co ma ratować Kyla? Jedynie dla zapewnienia sobie istnienia w nowej lini czasu,wygenerowanej przez wysłanie kogoś do przesłości.Skoro Skynet nie umiał go zabić w terazniejszości musiał go wymazac z historii tworząc zupełnie nową.