Niestety ale poza efektami nie ma w tym filmie niczego. Nie wiem cholera z czego to wynika być może to że twórcy współczesnych filmów za główny cel stawiają sobie by oszołomić widza. A więc musi być ogłuszająco, obrazem musi rzucać na wszelkie możliwe sposoby, trzeba mnożyć arcy efekciarskie sytuacje jedna za drugą tylko dlatego żeby pokazać jak coś bajecznie kolorowo wylatuje w powietrze albo jakieś przesuperaśne akrobacje. Zupelnie nikt juz sie nie przejmuje zachowaniem jakiegos chocby cienia prawdopodobienstwa ze owe sytuacje moga rzeczywiscie sie zakonczyc przezyciem bohaterow. I nie chodzi o to ze jestem przeciwnikiem widowiskowych filmów. Mnie wystarczy jak film o czymś w miarę skladnie i logicznie opowiada. I już jestem zadowolony. Tutaj po seansie nie byłem. Miałem ciagle wrażenie że ktoś ma mnie za debila. O wiele za duzo bzdur scenariuszowych zeby sie dobrze bawic na tym filmie.Co gorsza to sa bzdury ktore rzutuja na cala fabule. Nie mam np pojecia skad skynet mogl wiedziec kto to jest ten pod numerem 1 na liscie do usuniecia ? No skad ? Przeciez jak sie dobrze zastanowic to caly film na tym sie opiera... Na takim idiotyzmie... Jakies zupelnie z dupy wziete pomysly o przeszczepach serca w namiocie na pustyni w poholocaustowej scenerii. I to w dodatku serca ktore powinno byc krwawa miazga po wiadomym zdarzeniu. Ale nie, dwa druty akumulator i wszystko gra i buczy. Jakiez to proste. Trzeba komus motocykl? Rozciagamy line w poprzek drogi i ani chybi jakis mototerminator sie wywali. Potem wystarczy tylko nadpisac mu pamiec i dosiasc niczym komarka. Prawda jakiz ten skynet nieskomplikowany jest? Wystarczy palmtopik kawalek kabelka, nawet gniazdko mial (USB???) przyszykowane. Porazka. I tak mozna po kolei wymieniac. Filmy Camerona to tez byla technika tez byly gonitwy ale potrafil on na tyle swoje obrazy wywazyc ze nie razilo doslownie NIC. I nie razi po dzis dzien. Przynajmniej od strony scenariuszowej. Za to scen znakomitych (i widowiskowych a jakze) jest cale mnostwo. Tutaj rowniez zdarzaja sie dobre sceny ale niestety tona w calym zalewie tych zwyczajnie glupich.
Aktorstwo. Connor i Marcus zagrani poprawnie. I nic ponadto. Bo tez niczego wiecej scenariusz im nie oferowal. Mlodziutki Yelchin grajacy Reesa wypadl chyba najlepiej.
Muzyka, przecietna. Motyw muzyczny klasycznych filmow JC do dzisiaj dzwieczy w uszach. Po TS nie dzwieczy nic. Cos gralo. Tyle.
Cholernie szkoda ze tego typu filmy, z nielichym potencjalem (wydawac sie moglo ze to samograj niemalze) dostaja seryjnie ludzie ktorzy swiecie wierza w rownanie typu film=efekty. A to gowno, za przeproszeniem, prawda. Coz jednak zrobic, rezyserow z talentem Nolana czy Finchera nie jest tak wielu. Dlatego na takie dyskoteki jestesmy skazani.
4/10
Dalem 4/10 bo to JEST Terminator. Kolejny film z kultowej serii, taki tytul niestety zobowiazuje. Prawdopodobnie ma to byc poczatek nowej trylogii. Gdybym ocenial po prostu jako film ocena bylaby ciut wyzsza. 6/10 jest do przelkniecia. Wlasnie za widowisko.
Nie oglądałem żadnego Terminatora, choć znam dość dobrze realia i rzeczywistość uniwersum i pokusiłbym się maksymalnie na 4/10. Za totalną nudę i zmarnowanie potencjału finansowego - władowano miliony w efekty specjalne, które kompletnie nie robią wrażenia.
mysle ze wlasnie te twoje niejasnosci beda wykorzystane w 5
a czego ty oczekiwales ... po T4
spokojnej fabuly
twoj komentarz oceniam na 2/10
to i tak zbyt wysoko drogi chłopcze, ale ja nie o tym...
Nie, nie oczekiwałem spokojnej fabuły i dałbym sobie głowę uciąć że coś o tym było wyżej. Jak widać "Polska język - trudna język"...
Jak 5 ma wyglądać jak 4 to lepiej by nie powstała w ogóle.
"skad skynet mogl wiedziec kto to jest ten pod numerem 1 na liscie do usuniecia"
Może wiedzieć o tym, że Kyle chronił Sarę Connor w przeszłości:
- dane o Kyle'u z 1984 mogły być w policyjnych komputerach
- Skynet przejmując kontrolę w T3 miał dostęp do wszystkich danych jakie były we wszystkich komputerach
- jesli je przeanalizowął i natknął się na wzmianki o gościu, który twierdził, że jest żołnierzem z przyszłości to już wiedział o Kyle'u (nie o tym że jest ojcem Connora ale o tym że ochronił Sarę C.)
- policja miała video z Reesem, może to również dorwali więc wiedzieli jak wygląda
Sorry, że nie w temacie. Moje pytanie poruszane już było w jednym poście, czy ktoś z Was zauważył też 3-4 człekokształtne postacie na szczycie budynku w bazie Skynet w momencie gdy Kyle jest ładowany do klatki w bazie i patrzy się na tę przeszkloną wieżę. jak myślicie, kto to był?
Te wytlumaczenie moge przyjac, chociaz jest troche naciagniete.
Nie wiem na ile byla rozwinieta komputeryzacja w amerykanskiej policji w pierwszej polowie lat 80tych i bazy danych w tychze, ani ilu "rycerzy z przyszlosci" grasowalo wtedy po tym pieknym kraju. Ale jak mowie, jest to wytlumaczenie ktore ma rece i nogi.
Oczywiscie to jest tlumaczenie fanowskie w filmie o tym cichutko, to dziwne zwazywszy ze McG raczej nie lubi niedopowiedzen i holduje zasadzie "kawa na lawe".
"Te wytlumaczenie moge przyjac, chociaz jest troche naciagniete."
Nawet bardzo.
Ale wolę to niż za każdym razem oglądając ten film (a na pewno go jeszcze parę razy obejrzę) załamywać ręce nad nieporadnością scenarzystów.
"Oczywiscie to jest tlumaczenie fanowskie w filmie o tym cichutko"
Ten film sam w sobie fabulanie leży i kwiczy. Natomiast jak się postarać to można dobudować do niego sporo teorii, które sprawią, że będzie się wydawał trochę mniej bezsensowny. Na to czemu nie uśmiercono Kyle'a tez jest kilka wyjaśnień:
Jedno jest takie, że Skynet zdaje sobie sprawę, że takl naprawde nie moze uśmiercić Johna i/lub Kyle'a bo w ten sposób wymazałby również swoje włąsne istnienie (w końcu powstał w wyniku badań, które zapoczątkowało odnalezienie chipa z T-800 w T1). Co więc może zrobić? Schwytać Johna i zrobić z niego hybyre taką jak Marcus, ale pod kontrolą Skynetu. Taki John-cyborg mógłby wysłać Kyle'a tak jak to miało się stać, a sam wykonując polecenia Skynetu doprowadziłby do upadku ruchu oporu.
Naciągane jak cholera, ale zawsze coś ;)
Kolejna teoria:
może Skynet zdał sobie sprawę, że kwestia podróży w czasie prezentuje się inaczej niż myśli Connor (który uważa, że zostanie wymazany jesli Reese zginie), może wchodzą tu w grę alternatywne wszechświaty i zabicie Reese'a nie zlikwidowałoby Johna w tej konkretnej rzezywistości więc Skynet trzyma go jako przynętę bo zabicie go nic by nie dało poza tym, że nie zostałby wysłany w przeszłość i w jakiejś innej alternatywnej rzeczywistości Connor by się nie narodził?
W sumie zakończenie T2 wskazywało niby na usunięcie zagrożenia wojną, ale równocześnie John nadal istniał, a T-800 nie zniknął podczas gdy istnienie ich obydwu w roku 1994 było wynikiem podróży w czasie z przyszłości która nastąpiła po dniu sądu w 1997 roku (nie tej po dniu sądu w 2004 z której przybyła TX i którą widzimy w T:S), przyszłośc ta niby została wymazana, więc powinni zostać wymazani wraz z nią - nioe zostali.
Teraz tylko kwestia - skąd Skynet wie o istnieniu alternatywnych rzeczywistości. Gdyby to wiedział od początku, raczej nie miałoby sensu w ogóle wysyłanie kogokolwiek w przeszłość bo dla tego Skynetu który wysyła wyniki działania tego podróżnika w czasie nie miałyby znaczenia, w ogóle by nie nastąpiły.
Ale jesli SKynet w wersji z T:S dotarł do zeznań Reese'a mówiących o dniu sądu w 1997 roku, to może wysnuł inne wnioski niz Connor i dlatego nie widział sensu w likwidowaniu Reese'a i chciał go użyc jako przynęty? To niestety kłóci się z tym, że Reese na liście celów Skynetu jest wyżej niż Connor. CHoć to może być celowe działanie Skynetu będące częścią planu służacego wciągnieciu Johna w pułapkę.
Za jedno ten film lubię - skłania do przemyśleń i pozwala na całkiem ciekawe dyskusje :)
"Za jedno ten film lubię - skłania do przemyśleń i pozwala na całkiem ciekawe dyskusje :)"
No rzeczywiscie. Tyle ze nie jestem pewny czy to rzeczywiscie zasluga filmu. Czy po prostu uniwersum stworzonego dotad.
Poza tym zawsze przyjmowalem to w ten sposob ze to podobne rozwazania co bylo pierwsze jajko czy kura. :P Te paradoksy zwiazane z petlami czasowymi sa ciezkie do ogarniecia.
"może Skynet zdał sobie sprawę, że kwestia podróży w czasie prezentuje się inaczej niż myśli Connor (który uważa, że zostanie wymazany jesli Reese zginie), może wchodzą tu w grę alternatywne wszechświaty i zabicie Reese'a nie zlikwidowałoby Johna w tej konkretnej rzezywistości więc Skynet trzyma go jako przynętę bo zabicie go nic by nie dało poza tym, że nie zostałby wysłany w przeszłość i w jakiejś innej alternatywnej rzeczywistości Connor by się nie narodził?"
Z tym sie kloci samo sedno Terminatora, to ze T800 zostaje wyslany po raz pierwszy w przeszlosc. No chyba ze to tylko krok absolutnej desperacji w obliczu przegranej wojny.
Z drugiej strony jest mi blizsze twierdzenie o alternatywnych rzeczywistosciach, w ktorych nie ma miejsca na jakies resety itd.
Gdyby rozumiec czas tylko jako zjawisko liniowe nalezaloby przeciez przyjac ze ten pierwszy raz MUSIAL kiedys nastapic zanim doszlo do przedstawionych wydarzen i zanim zaczely sie pierwsze petle powroty itd. A wiec skynet MUSIALBY powstac tak czy inaczej bez "wlasnej" pomocy z przyszlosci, a istnienie Connora staloby, hmm, pod duzym znakiem zapytania. :P
" tym sie kloci samo sedno Terminatora, to ze T800 zostaje wyslany po raz pierwszy w przeszlosc. No chyba ze to tylko krok absolutnej desperacji w obliczu przegranej wojny."
Nie kłóci się. Wysłał go Skynet-Judgment Day'97 a nie Skynet Judgment Day'04 (czy 05) który mamy w tym filmie, ten drugi Skynet jesli zetknął się z informacjami o tym co mówiła Sara Connor i Kyle Reese o przyszłości mógł się połapać w alternatywnych rzeczywistościach i uznac, że to nie ma sensu - tzn wysyłanie T-800. Ozywiście ta teoria padnie jeśli wkolejnych filmach (o ile powstaną) jednak T-800 zostanie wysłany.
"Z drugiej strony jest mi blizsze twierdzenie o alternatywnych rzeczywistosciach, w ktorych nie ma miejsca na jakies resety itd"
Zdaje się, że w jakimś wywiadzie McG potwierdzał że własnie tak się sprawy mają w jego filmie (John Connor widac o tym nie wie).
"Gdyby rozumiec czas tylko jako zjawisko liniowe nalezaloby przeciez przyjac ze ten pierwszy raz MUSIAL kiedys nastapic"
ja to rozumiałem zawsze jako zamknięty krąg (wąż uroboros zjadający własny ogon), krąg bez początku i końca, który może podlegać modyfikacjom (więc Kyle zawsze był ojcem Johna, a Skynet zawsze powstał na skutek własnych działań). No ale po T:S trudno dalej się trzymać tej wersji.
przeciez wytlumaczenie jest do granic mozliwosci logiczne i spojne, nie wiem jaki mozesz miec problem akurat z kwestia kyle'a. istnial on w przeszlosci, musialy byc o nim wzmianki - proste. odnosze wrazenie ze to raczej wy usilnie wszystko negujecie. to ze najnowszy terminator ma niescislosci to jedno, ale zeby od razu w kazdej niejasnej sytuacji zakladac idiotyzm tworcow to lekkie przegiecie, wystarczy troche pomyslec i przyjac do wiadomosci ze jest tyle zmiennych w tych rownaniach ze wasz sposob myslenia moze byc kompletnie bledny.
tworcy wiedza co dalej i moga historia zupelnie inaczej pokierowac. no i smieszy mnie ta analiza psychologiczna:] kolego, gdybys ty czy ja byli za to odpowiedzialni taki skynet by nigdy nie powstal. wez pod uwage ze to rok 2030 i ludzie maja zupelnie inne doswiadczenia - nigdy nie widzieli swiata w jakim ty zyjesz, wiec jakim prawem twierdzisz autorytatywnie, ze zrobiliby to, czy tamto? bezsens.
ale bedac obiektywnym trzeba przyznac ze kilka debilizmow sie do scenariusza wkradlo (przeszczep...)
ale nie zostało to wytłumaczone w filmie ani nawet chociaż troche pokazane więc to dorabianie sobie samemu fabuły jest BARDZO na siłe.
w t1 i t2 a nawet T3 niema tak karygodnych niedomówień :/
nom, coś w tym jest
nowy Terminator to takie łubudu
akcja dobry, szybka
mają motorki niczym z Dark Knighta:)
klimat taki terminatorowo-robocopowy:)
Ale coś się nie chce człowiek przyzwyczaić do braku Arnolda
PS ciekawe, w której to scenie Bale'owi nerwy puściły
Słyszałem, że w finałowej
Ale Bale to Bale i lepiej żeby się nie zmienił:]