czego oczekiwać po gościu którego ksywka przypomina bardziej kiblowego rapera niż reżysera a no niczego
MCG - facet odpowiedzialny za czwartą odsłone Terminatora wystękał swoje dzieło. Owszem efekty to pierwsza klasa ale czy warto było się tak wytężać skoro fabularnie jest mizernie a może właśnie stukanka robotów kiebskie nawiązania do poprzednich części i na siłe wepchnięte rockowe kawałki (np Ruster Alice in Chains) miały maskować brak polotu i dziury w scenariuszu.
Szczerze uważam że fabułka jest mocno nie spujna trochę jak by główny wątek rozmywał się gdzieś między kolejnymi wybuchami a drewnianym aktorstwem.
Scena z komputerowym Ernim przy znanej wstawce instrumentalnej też do niczego zwykły trick na wyciągnięcie kasy od sentymentalnych 20/30 latków
Wiadomo żadna nowość jeśli powiem że w 1 i 2 aż kipiało od smakowitych scen np Broń wyciągana z pojemniczka z różami albo Erni ze Swoim Hasta Lavista
Tutaj nic brak wciągającej fabuły ciekawej interakcji między postaciami i napięcia tylko męczące "Jeb" "srud" dup" "BUM"
Tak że z przykrością muszę stwierdzić że mimo giga budżetu i technicznej pracy (spece od efektów pewnie nie mieli czasu na sen) zwykły przerost formy nad treścią żal mi tych pietnastu złotych czasu i panów co to te maszyny wszystkie w pocie czoła tworzyli
Efekty 9/10
fabuła 4/10
generalna opinia 4+/10