Jako wieloletni fan tej serii szedłem na seans pełen obaw. I tak, pierwsze półgodziny filmu - "co to ku.wa jest" ? Transformers + Spiderman + Batman ? Do tego parę komediowych akcentów zamiast prawdziwego strachu.
Potem nuda przy którym Kroniki Sary Connor to arcydzieło.
Aż wreszcie film się rozkręcił, od momentu wejścia Marcusa do bazy Skynetu - trochę póżno no nie ?. Od tej chwili dech w piersiach zapierał.
Na koniec filmu łzy wzruszenia zalały mi oczy bardziej niż na końcowej scenie w dwójce. Patrząc na ludzi po zakończeniu seansu mieli podobne odczucia.
Z tego wynika że film jest nierówny, ale jako całość zbita pod jednym tytułem robi piorunujące wrażenie i tylko malkontent może być niezadowolony.
Na szczególny plus:
- zerwanie z konwencją - wysłania dobrego i złego w przeszłość i udana próba stworzenia czegoś nowego
- świetny motyw z Kylem Reesem
- hybrydowy terminator
Na mały minus:
- za dużo bajkowo-fantastycznych walk i elementów - mototerminatory, węże terminatory.
- brak jakiejś wiekopomnej ścieżki dżwiękowej
- John Connor i jego nadludzka wytrzymałość, miotany na wszystkie strony i żyje
- kolejna w Terminatorach finałowa scena walki w fabryce
- gdzie nuklearna zima ?
Obsada:
- Christian Bale, nie do końca wczuł się w rolę, nie przekonał mnie w 100%.
- Sam Worthington - zwycięzca tego filmu, rola dość złożona ;) a spisał się kapitalnie
Ogólnie nikomu nie żałować paru złoty na bilet :)