Witam, jestem świeżo po dzisiejszym seansie Terminatora Ocalenie. Postaram się w skrócie opisać moje wrażenia z filmu. A więc od początku:
Już od pierwszych chwil to, co nasuwa się na myśl to wspaniałe efekty specjalne oraz mnóstwo akcji. W dynamiczny sposób przedstawiony jest atak na jeden z posterunków SkyNet'u, towarzyszą temu przepięknie wykonane eksplozje nuklearne czy rozpadające się maszyny. Jednak wszystko musi mieć swój umiar- film trochę spowalnia, poznajemy początkowy zarys fabuły. Nie ma jednak co narzekać, na szczęście brawurowe sceny akcji powrócą jeszcze nie raz i to w dość dużej dawce. Będziemy świadkami pościgów, ucieczek, walk na lądzie, w powietrzu jak i pod wodą (częściowo). Pod tym względem Terminator '4' spisuje się na medal, fani takich elementów obrazu powinni być zachwyceni.
Z drugiej jednak strony, jeśli spodziewacie się po tych scenach realizmu to go tutaj raczej nie zobaczycie. Według mnie niektóre momenty są lekko przesadzone i naciągane (żołnierze ruchu oporu potrafią otrzymać i wyjść cało z ciosów terminatorów, pod pięściami których wygina się metal itp). Jest tego więcej, ale to sci-fi, więc nie ma się czego czepiać.
Przedstawiona historia przypadłą mi do gustu. Przyznam szczerze, że zdarzyło mi się pogubić w fabule, ale wynikało to z mojej niepamięci do losów bohaterów poprzednich części (zapomniałem o roli Kyle'a Reese'a w Terminatorze I. Wiem, że to podstawa, ale oglądałem to tak dawno... wybaczcie :P). Zagorzali fani na pewno nie będą mieli z tym problemów.
Fabuła jest interesująca, w tej kwestii nie miałem zbyt wielu zastrzeżeń (no może oprócz zakończenia, ale pozostawiam to dla tych, którzy dopiero wybierają się na film :)).
Do gustu przypadła mi również gra aktorska, Christian Bale wykonał kawał dobrej roboty. Podobnie Sam Worthington, o którym nigdy wcześniej nie słyszałem. Odegrał swoją rolę bardzo wiarygodnie.
To co w filmie raczej się nie wyróżniało to muzyka. Zabrakło jakichś nadzwyczajnych melodii, można było usłyszeć oczywiście (lecz przez dosyć krótki czas) występujący we wszystkich częściach motyw główny Terminatora, który moim zdaniem w dużym stopniu nadaje klimatu. Otrzymujemy za to bardzo przyzwoite efekty dźwiękowe.
To, co zdecydowanie wpłynęło na moją opinię to wydarzenia z ok. ostatnich 30 minut filmu. Wydarzenia, które całkowicie odbiegają od budowanego od początku post-apokaliptycznego klimatu i wyobrażenia o siedzibie SkyNet'u, jako centrum maszyn. (TERAZ MOŻE NASTĄPIĆ MAŁY SPOILER) Mam na myśli wejście do siedziby wroga, którą o dziwo broni cały jeden (!) wielki robot obronny, a na całej dalszej drodze Connor spotyka tylko dwóch terminatorów. Inaczej wyobrażałem sobie jądro całej wojny, już we wcześniejszych miasteczkach bohaterowie natrafili na większe niebezpieczeństwo. Szykują się do największej walki, jednak nawet nie ma z kim walczyć :P
OGÓLNIE: Film podobał mi się, kawał dobrego kina i na ocenę dobrą też zasługuje. Nie możemy mówić o jakiejkolwiek rewelacji, jednak jako film akcji/sci-fi- Terminator Ocalenie spisuje się świetnie. Podczas seansu bawiłem się dobrze i myślę, że naprawdę warto obejrzeć to dzieło. Wystawiłem ocenę 7/10, chociaż po głębszym zastanowieniu mógłbym dodać jeszcze jeden punkt w górę.
Miłego oglądania!
Ogólnie film mi się spodobał, klimatowo zupełnie inny niż pozostałe części czy serial, czasami miałem wrażenie że oglądam Transformers a nie Terminatora. Tak to fajnie przedstawiony Skynet w przyszłości, często było czuć tą apokaliptyczną aurę wojny, ale stwierdzam, że głównym bohaterem to John Connor nie był. Tak jak czytałem wcześniej w recenzjach tak i sam się przekonałem że pierwsze skrzypce grał Marcus Wright, o którym już ze zwiastunów było wiadomo, że ma w sobie coś z maszyny. Efekty specjalne - pierwsza klasa, cudnie przedstawione Terminatory, chyba najlepiej z całej serii (i serial i filmy), ciekawie ukazany Arnold (bo jednak się na chwilę pojawia! Chwała im za to, chociaż nieźle się zdziwiłem gdy zobaczyłem go na ekranie :P) ale John Connor jakoś taki na dalszym planie. No i fajnie, że w filmie epizod zagrała Helena Bonham Carter którą lubię.
Dla mnie 8/10
Racja, zapomniałem o Arnoldzie! Szczerze to trochę byłem nim zaskoczony, bo nie wierzyłem, że się pojawi. Ale był to bardzo pozytywny, krótki akcent ;)
Poważnie? Jeżeli to prawda to chyba jest to dowód, że nadeszły czasy, kiedy nie wiemy czy na ekranie oglądamy żywego aktora, czy komputerową animację. Dla mnie Arnie wyglądał prawdziwie, w takim razie efekty specjalne rzeczywiście były wspaniałe.