Film poległ prawie w każdej dziedzinie. Począwszy od niezdarnej reżyserii zamaskowanego szermierza ukrywającego się za gównianym pseudonimem, który sam do końca nie wie jak ten film ma wyglądać. Raz stara się utworzyć klimat Szeregowca Ryna, zaraz po tym przeskakuje na Czas Apokalipsy, po czym krąży od Mad Maxa po Transformersów.
Największa głupotą tego filmu, pomijając oczywisty brak scenariusza jest sama pierwotna koncepcja. Bo, od kiedy to film, którego zamierzeniem jest trzymanie ludzi w napięciu opowiada historię, która jest już z góry rozpisana? Po co opowiadać historię porwanego, młodego Kyle Reeves'a skoro od samego początku wiemy, że nie może mu nawet spaść włos z głowy, co doskonale widzimy w kultowych prequelach.
Po jaką cholerę stawiać widza na rozdrożu znaku zapytania, gdzie po jednej stronie stoi życie Reeves'a, a po drugiej Connora, skoro od 1984 roku dobrze wiemy, że obaj przeżyją?
Od kiedy to reżyserię kontynuacji kultowej serii(może bez 3) powierza się niedoświadczonemu pajacowi, który ma takie pojęcie o reżyserii jak anorektyczka o wyrobach cukierniczych? Nie wspominając już o ograniczeniu wiekowym, które sprawiało wrażenie oglądania Kłapouchego z działkiem przeciwlotniczym. Reszty nie trzeba.
" Największa głupotą tego filmu, pomijając oczywisty brak scenariusza jest sama pierwotna koncepcja. Bo, od kiedy to film, którego zamierzeniem jest trzymanie ludzi w napięciu opowiada historię, która jest już z góry rozpisana? Po co opowiadać historię porwanego, młodego Kyle Reeves'a skoro od samego początku wiemy, że nie może mu nawet spaść włos z głowy, co doskonale widzimy w kultowych prequelach.
Po jaką cholerę stawiać widza na rozdrożu znaku zapytania, gdzie po jednej stronie stoi życie Reeves'a, a po drugiej Connora, skoro od 1984 roku dobrze wiemy, że obaj przeżyją? "
Cała koncepcja Terminatora opiera się na podróżach w czasie,na zmianie przeszłości i przyszłości,więc nic tu nie jest do końca oczywiste i wiele się jeszcze może zdarzyć.