Strasznie zmuszałem się do obejrzenia tego filmu po tym co dostaliśmy w części trzeciej, którą oceniłem 4/10 nie byłem już zbytnio zainteresowany filmem McG, no ale podjąłem się tego zadania niczym dzielny John Connor. No i niby wszystko jest całkiem niezłe.. jednak widz nie czuje żeby film go jakoś pochłoną, niesamowitymi scenami, które warto zapamiętać czy jakimiś przy których dech zapiera w piersiach jak w przypadku Terminatora 2 gdzie wg. mnie osiągnął status Arcydzieła, po za tym całość nawet z scenami akcji wydaje się dość mdła i ... nudna, historia jakoś się ciągnie niby cały czas coś się dzieje standardowe bla bla bla bohaterów i tak dochodzimy do końca przewidywalnego zresztą jak cholera. No ale do czego można by się jeszcze przyczepić? Jedna głupia scena z rozpalaniem ogniska zaraz po dość potężnym deszczu.. no śmiech na sali, po za tym niezła gra aktorska jak na taką produkcje, b. dobre efekty specjalne, jeden pamiętny motyw muzyczny z T2 wykorzystany również tutaj w 2 scenach początkowej i w tej gdzie sztuczny Arni wyrywa kręgosłup jeśli można to tak nazwać T-600 swoją drogą motyw świetny i wgniata w fotel, widać, że McG podszedł do tego filmu dość profesjonalnie, przynajmniej jak na siebie.. starał się wykreować post-apokaliptyczny klimat, który miejscami jest naprawdę niezły i sprzedać nam chociaż coś dobrego, doszukałem się również kilku ukłonów do starych Terminatorów. To wszystko jednak składa się jak napisałem wcześniej na dość nudny obraz, którego następnego dnia już w ogóle pewnie nie będę pamiętał w przeciwieństwie do T1 i T2 od taki "hit na lato". Ocena wyższa niż w przypadku T3 lecz nie wiele ode mnie 5/10. Pozdrawiam !