Twórcy "Terminatora 4" ,ieli przed sobą trudne zadanie. Czwarta część legendarnego cyklu musiała z jednej strony odbudować wizerunek sagi terminatora nadszrpniętej przez słaba część trzecią; z drugiej ciążyła na nim ciężar dwóch pierwszych legendarnych filmów. Jak ocenić efekt końcowy?
Film niespodziewanie okazał się dobry. Co prawda nie miał szans dorównać legendarnym 1 i 2, ale jak wygrać z legendą. Z podwójną legendą. Terminatory to ewenement w świecie filmowym. Kontynuacja legendarnego filmu jest równie dobra\nieco lepsza\nieznacznie gorsza (trudno orzec)jak część pierwsza. Trudno więc oczekiwać, żeby każda kolejna była na równie wysokim poziomie. Cameron zawiesił wysoko poprzeczkę jedynką, potem bił własny rekord. Wyśróbował go pozostawiając nieosiągalnym dla innych, "spalając ich na starcie". Dobitnie pokazał to Bunt maszyn.
TS broni się jednak odmiennością. MCG (w sensie reprezentant twórców) uznał, że na polu jaki uklepał Cameron nie ma co podejmować walki. Trzeba było sposobu. Zamiast orać po raz kolejny dokładnie obsiane pole wybrał kawałek "ugoru" jaki pozostawił Cameron: przyszłość. To co w 1 i 2 pojawiało się w retrospekcjach tu stanowi sedno filmu. Ale żeby nie rzucać rękawicy legendzie (a jednocześnie pozostawić miejsce na kolejną część) akcja dzieje się kilka lat wcześniej niż decyzje o wysyłaniu terminatorów do "naszych" czasów. Tym samym nie musiano przedstwaiać dość zabawną dla wspo\ółczesnego widza świat pełen stosów czaszek czy błyskających laserów znanych z retrospekcji, ale przedstawić wlasną wizję postapokaliptycznego świata. I przyznam, że jest to wizja, która... "daje radę".
Film ma ciekawą tonację kolorystyczną. Wszyscy znudzeni już metalicznym niebieskim kolorem znanych z filmów Lensa Wiensmana (Underwordy, Die Hard 4), czy Resident Evil 1,2. Tu kolorystyka przypomina raczej część 3 Residenta Evil, ale nie do końca. Dominuje szarobrązowoy czy szarozielony (jak kto patrzy). Brak liści, drzewa ogołocone (w większości), pustynie, i sucho ale jednocześcnie pochmurno i jakby zimno. Przypomina to jedną z moich ulubionych pór roku gdy, ziemia po roztopach już wyschła, ale jeszcze rośliny nie wypuszczają paków. Jest to więć klimat dość swojski dla polskiej wczesnej wiosny. I lepiej go się ogląda niż kolejne spieczone skwarem słońca pustynie, serwowane w kolejnych sf. I to własnie widoki, odmienne od miejskiego zaduchu części 1-3, stanowią powiew świeżośći i siłę filmu.
Aktorstwo też niezłe. Zawsze twierdziłem, że Bale byłby idealnym Connorem (ze względu na podobieństwo to Edward Furlong z 2). Jednak McG po raz kolejny wykazał się pokorą i to nie Johna tworzy głównym bohaterem filmu. Connor ma już duże poważanie wśród współtowarzyszy, ale nie jest jeszcze tym bożyszczem,który tak zawładnął umysłem Kyle z części 1. Postać chyba dopiero się rozwija, bo Bale nie tworzy postaci, aż tak charyzmatycznego przywódcy, jak miało to miejsce w opowieści Kyle. Inne postacie też dobrze sobie radzą. Do ich gry nie mam zarzutów.
Co ważne: efekty specjalne nie przytłaczają całości. Dają szansę "pograć" aktorom. I za te ostrożne rozporządzanie efektami należą się twórcom podziękowania.
TS ma też wady. Film słabnie przy końcówce.Walki w wiezieniach\laboratoriach SkyNetu nie wywołują emocji i "spowalniają" film.
Podsumowując. Jest to przywoity film akcji (jak na współczesne czasy nawet bardzo dobry). Jako cześć czwarta świetny. Jako odrodzenie po części trzeciej gratulacje. Tylko jako kontynuacja legendy 1 i 2 wypada słabo. Alei tak wypada dobrze.
"Film niespodziewanie okazał się dobry."
Yeah, right. Jak to jest dobry film to ja nie chcę widzieć tych średnich. T:S nie dorasta do pięt nawet trójce nie mówiąc już o filmach Camerona.
Trójka ma ręce i nogi tak samo jak poprzednie częsci. Za to T:S nie ma rąk, nóg ani głowy. Poza tym próbuje udawać poważne SF, choć jest dziecinny 10x bardziej niż T3. Wszystko jest tu na niby -
- niby jest wojna
- niby ludzie giną
- terminatory niby są niebezpieczne ale nikogo nie potrafią zabić
- Connor niby jest lepiej zagrany niż w T3 tylko co z tego skoro cała jego rola sprawia wrażenie wepchniętej do filmu na siłę, co zresztą jest faktem (Bale wymógł zmiany w scenaruyszy bo uparł się grać Connora a nie Marcusa, który miał mieć większą rolę).
- niby jest jakaś fabuła ale jak się nad przez chwilę zastanowić to okazuje się, że nie trzyma się kupy.
A do tego mamy totalnie z dupy zakończenie i niepełnosprytny Skynet. Ogółem ZDECYDOWANIE najsłabsza część serii.
Odnosząc się do twoich zarzutów
- niby jest wojna - jak to niby, jak twoim zdaniem wygląda wojna, świstające lasery z części pierwszej? gdyby tak to wyglądało to ludzkośc wyginełaby po kilku dniach, wojan to nie tylko ciągła walka, to podchody, strategia, szacowanie sił przeciwnika
- niby ludzie giną - można policzyć ilość ciał, stety-niestety czasy krwawych filmów w postaci T1 czy "Pamięci absolutniej" minęły
- terminatory niby są niebezpieczne ale nikogo nie potrafią zabić - powodów jest kilka to stare modele, z całą masą wad, ludzie potrafią już z nimi walczyć, stąd potrzeba stowrzenia T 800, które jak wiedzą fani serii nie są już takie łatwe do zwalczenia,
- Connor niby jest lepiej zagrany niż w T3 tylko co z tego skoro cała jego rola sprawia wrażenie wepchniętej do filmu na siłę - proponuję przeczytać ten artykuł http://film.org.pl/prace/john_connor.html to jeden z powodów dla, których T3 uznaję za nieudany, Connor z T3 to dętka
Bale wymógł zmiany w scenaruyszy bo uparł się grać Connora a nie Marcusa, który miał mieć większą rolę - i dobrze bo do roli Connora pasuje, a nie do Marcusa
- niby jest jakaś fabuła ale jak się nad przez chwilę zastanowić to okazuje się, że nie trzyma się kupy - a w T3 to się niby trzyma
A do tego mamy totalnie z dupy zakończenie i niepełnosprytny Skynet - tak zakończenie T3 było dużo lepsze? Coś tam łupneło, stuknęło kilka grzybków poszło i juz po katastrofie, jak to miało tak wyglądać to się nie ma czego bać. Technologie na poziomie dzisiejszym i mam uwierzyć, że Skynet był w stanie przejąć kontrolę i wytwarzać supersprawne roboty -zabójcy. Kpina!
hehe to że trójka to kompletne dno to ja wiem ale co do czwórki to nic nie powiem bo jeszcze nie oglądałem wiadomo jedynka to początek klasyka dwójka to już w ogóle majstersztyk trojka wiadomo ocalenie zobaczę czy reżyserzy ocalili ten film.
"wojan to nie tylko ciągła walka"
W tym filmie walki praktycznie nie ma, do tego praktycznie nikt nie ginie.
"można policzyć ilość ciał, stety-niestety czasy krwawych filmów w postaci T1 czy "Pamięci absolutniej" minęły"
I to ma być wg ciebie usprawiedliwienie? Jak się chce to się da. Dir Cut mógł zawierać te rzeczy bo ograniczenie wiekowe nie było już w tym wypadku problemem. A co zawiera? Jednego zastrzelonego gościa, jeden śrubokręt w ramieniu i scena mycia cycków...LOL
" powodów jest kilka to stare modele, z całą masą wad"
Powoód jest jeden - to film dla dzieci, w którym terminator nikogo zabić nie moga, jedyne co moga to rzucanie ludźmi po ścianach.
"proponuję przeczytać ten artykuł "
Czytałem go dobrych parę lat temu i już wtedy nie zrobił na mnie wrażenia.
"a w T3 to się niby trzyma"
Ok, ty mi powiedz co się nie trzyma kupy w T3, ja ci powiem co się nie trzyma w T:S :
-> Skynet chce zlikwidować Connora, wprowadza w życie diaboliczny plan, po czym okazuje się że bazy Skynetu gdzie zwabia się Connora pilnują 2 czy 3 terminatory (które nic poza rzucaniem po ścianach nikomu nie zrobią)
-> na początku filmy w bazie infiltrowanej przez oddział Connora widzimy Marcusa, po chwili to miejsce zostaje wysadzone w powietrze, mamy grzybek, wszyscy giną, a Marcus wychodzi jakby nigdy nic
-> 20-metrowy robot ninja skradający się bezszelestnie do swych ofiar
-> Kyle Reese zaprzeczający temu co mówił w T1 - "można chodzić tylko nocą" a tutaj "można chodzuć tylko za dnia"
-> Connor skaczący do oceanu żeby dostać się na pokład łodzi podwodnej...
-> brak wyjaśnienia skąd maszyny wiedzą kim jest i jak wygląda Kyle (tego mi nie musisz tłumaczyć, wyjaśnienie sam sobie wymyśliłem, co nie zmienia faktu że powinno być w filmie)
-> infiltracyjny prototyp cyborga może w każdej chwili zdecydować że ma Skynet w dupie i wyjąć sobie jakiś tam procesor po czym jest wolny i niezalezny
-> przeszczep serca w warunkach polowych oczywiście musi się udać. Mniejsza już z tym że Connor po otrzymaniu rany która zabiłaby go w 2 minuty jeszcze jest w stanie chodzić podtrzymywany przez Marcusa.
-> ruch oporu ląduje jak chce na obszarze bazy Skynetu, zabiera kogo chce i odlatuje jak chce, Skynet nic nie jest w stanie zrobić.
-> motyw dziewczynki z systemem wykrywania robotów-ninja i "wszystkim co jest akurat potrzebne" w plecaku
-> Reese w ogóle się nie dziwi że spotkany koleś (Marcus) nie ma pojęcia co się wokół dzieje
-> Marcus w ogóle nie dziwi się, że Reese jest ojcem Johna - wszystko jasne, widać oglądał poprzednie częsci...
-> mototerminatory mają złącza USb specjalnie przygotowane po to żeby można je było przeprogramować i sobie pojeździć., a mimo że są w stanie wyliczyć trajektorię kilku nadlatujących obiektów tak, by je ominąc, wpadają na linkę rozwieszona w poprzek drogi.
-> niby na dźwięk muzyki od razu zjawia się Terminator, jednak gdy koło bazy ruchu oporu urządza się polowanie na Marcusa Skynet nie reaguje, nawet pomimo tego że ma w pobliżu swoje roboty, które powinny go o tym bezzwłocznie powiadomić.
-> pozbawiony nóg terminator wyrzuca przeciwnika poza swój zasięg...
-> dokładnie to samo robi protoyp T-800. Mając conajmniej kilka okazji do ubicia Connora nie robi nic poza rzucaniem nim we wszystkich możliwych kierunkach.
Krótko - sensu to T:S nie ma za grosz, wizualnie jest fajny, można powiedzieć że jest tam jakiś klimat, ma kilka efektownych akcji, niestety jest to film dla dzieci, który z sentymentu do serii kupię nawet na DVD (zwłąszcza że wydanie 2DVD ma świetny steelbook), ale tym filmem seria ta sięgnęła dna. Zresztą klapa finansowa T:S stawia pod znakiem zapytania dalszą przyszłośc serii i może to i lepiej.
Zgadzam się, w filmie jest od groma niedorzeczności, nielogiczności i Bóg wie czego jeszcze. Ale z ręką na sercu, jako fan serii mogę rzec że nieźle się przy nim bawiłem. Czego nie mogę powiedzieć o części trzeciej która sprawiała raczej wrażenie wypadku przy pracy i po której wróżyłem już śmierć dojnej krowy zwanej "terminatorem".
bez Arnolda to już nie to samo chyba że Pudzian by zagrał hehe to był by wtedy hit.Myślę że by to udźwignął i dał radę.
Jako fan serii mogę powiedzieć, że przy T:S się niexle bawiłem, ale przy T3 bawiłem się prawie tak dobrze jak przy T1 i T2 czyli o wiele lepiej.
A ja nie. Przy ttrójce czułem zawód. Byc może dlatego, że wyczuwałem, że z tym filmem coś się kończy. Niby Arnold był co na plus. Ale jakiś zmęczony taki. Nie było już tej ojcowsko-synowskiej relacji między nim, a Johnem, relacji, która napędzała T2 w warstwie elocjonalnej. Brakowało mi też Sary Connor, cały czas wypatrywałem czy aby nie pojawi się (zmartwychwstanie czy jak).
Poza tym to T3 to już bardziej zgrywa z serii niz jeje integralna część. Znamię postmodernizmu. Niby same oklepane schematy (Arni znów w skórze, Arni znajduje okulary, Arni goni motocyklem za ciężarówką, Arni walczy z hordą policjantów), ale wszystko z przymrużeniem oka. Wyśmiewanie schematów z poprzednich części (okulary-gwiazdki, strój od striptizera). No i postawienie na głowie wszystkiego na głowie. Nagle Connor przestaje byc postacią centralną.
TS natomiast to odrzucenie w dużej mierze bagażu poprzedników i skupienie się na jakby nowej historii. Podszedłem do filmu bez takich oczekiwań jak do T3 i dlatego zawodu nie było. T3 musi być zestawiany z T1 i T3, jako samoistna historia nie istnieje. A w tym porównaniu musi wypaść słabo. TS wolny jest od bagażu poprzednkiów. To zupełnie inna historia. I dlatego broni się lepiej niż T3.
T3 ma tą przewagę, że po 10 minutach filmu nie można go traktować inaczej jak komedię. I dlatego jest lekkostrawniejszy. T3 opowiada o poważnych sprawach w poważnym tonier (nic ze zakłóconym przez sporą ilość niedorzecznoiści - TYPOWYCH ZRESZTĄ DLA WSPÓŁCZESNEGO KINA AKCJI).
T:S nie jest lekkostrawny bo ilośc scenariuszowych debilizmów nawet najtwardszego przyprawiłby o niestrawność.
"Poza tym to T3 to już bardziej zgrywa"
A T:S kpina. Wolę zgrywę.
"No i postawienie na głowie wszystkiego na głowie. Nagle Connor przestaje byc postacią centralną."
Bo T2 nie stawiał wszystkiego na głowie (nagle Arnie jest dobry), albo T:S nie stawia wszystkiego na głowie - nagle Skynet jest głupi :P
Skoro lubisz zgrywy. Proszę bardzo. Przypomina nieco T3. Powinno ci się sodobać. Na pewno bardziej niż TS. Mniej w tym niedorzecznośći:
http://www.youtube.com/watch?v=Yz1GaeqN5Fc
Każdy ma własne zdanie - ja uważam, że T:S to bardzo przeciętny film, jednak i tak lepszy niż denny T:3. No ale to jest moja indywidualna opinia i nie próbuję nikomu wbijać na siłę zdania że ja mam rację a wy nie, co robicie wy dwaj. Bo to już jest ignorancja niestety i wyjątkowo niepoważne zachowanie.
"jak to niby, jak twoim zdaniem wygląda wojna, świstające lasery z części pierwszej? gdyby tak to wyglądało to ludzkośc wyginełaby po kilku dniach,"
No ja właśnie takiej wojny, walki oczekiwałem w tej części, a dostałem zamiast terminatorów, transformersy:D
Autor tematu chyba łyknął vanisha albo innego wybielacza. Zastanawiam się czy on w ogóle wierzy w o co pisze czy to wszystko jakiś żart.
"Film niespodziewanie okazał się dobry"
?????????????????????????????????????????????
"Film ma ciekawą tonację kolorystyczną. Wszyscy znudzeni już metalicznym niebieskim kolorem znanych z filmów Lensa Wiensmana (Underwordy, Die Hard 4), czy Resident Evil 1,2."
Znudzeni metalicznym niebieskim kolorem???? Czy w Resident Evil Domena Złą dominuje niebieski kolor? Tu chodzi o klimat, nastrój grozy itp. a nie o jakiś pieprzony niebieski kolor.
"Przypomina to jedną z moich ulubionych pór roku gdy, ziemia po roztopach już wyschła, ale jeszcze rośliny nie wypuszczają paków. Jest to więć klimat dość swojski dla polskiej wczesnej wiosny"
Czy autor widzał polską wiosnę. Jakim cudem polska wiosna może przypominać scenerię z planu Terminator Ocalenie?
"Aktorstwo też niezłe. Zawsze twierdziłem, że Bale byłby idealnym Connorem"
Bardziej beznadziejnego, sztywnego, nieruchawego i niekumatego akora jak Krysiu Balllellleleelele nie widziałem. Jedyna rola w jakiej go widze to znaku drogowego albo... bezuczuciowca, bo nie ważne czy terminator robi mu kuku czy dziewczyna się do niego uśmiecha on ma tą samą minę (założę się że ma też taką samą minę jak siedzi na klopie).
Terminator Ocalenie to film który ukrzyżował ostatecznie mit stworzony przez Camerona. O infantylności szkoda się wypowiadać, o grze aktorów lepiej nie wspominać. Mam nadzieję, że już nigdy nie powstanie żaden terminator który mógłby ostatecznie zniszczyć legendę pierwszej lub drugiej części. Natomiast autorowi tematu radzę spożywać mniej płynów hamulcowych, wybielaczy, denaturatu itp.