Efekty specjalne są ok ale niestety nie jest już w porządku fakt, iż film opiera się jedynie na nich. Scenariusza tak jakby nie ma, a co za tym idzie aktorsko wszyscy wypadają słabo. Aż dziw bierze, że Bale wrzeszczał na oświetleniowca z planu za "niszczenie jego scen", w które tak się niby wczuwał :-/ Nie widać w jego grze ani krzty "professional". Tak żenujących dialogów dawno nie słyszałam. Najmocniejszym punktem tego filmu są - moim zdaniem - Sam Worthington i goły Arnold.