Scena kiedy T-1000 rozpuszcza się, żeby się prześlizgnąć, utkwiła mi w pamięci i zrobiła na mnie piorunujące wrażenie. Ale to było kiedyś. Dziś podobnych efektów, a może nawet i lepszych mamy więcej i na pewno spowrzedniały. Mimo to ten film był jednym z pierwszych, gdzie pokazano do czego zdolna jest grafika komputerowa.
Z drugiej strony należy zwrócić uwagę, że mimo wspaniałych efektów, film nie przytłacza, akcja i fabuła są równie ważne, a bohaterowie chyba wyraźniejsni niż efekty. Dziś zazwyczaj kładzie się nacisk na efekty, a potem dostajemy filmy takie jakim dziś są. Czyli w większości MacFilmy, obejrzeć, zachłystnąć się efektami, wyjść z kina, zapomnieć, przyjść na kolejny film, gdzie efekty różnią się kolorami, a scenariusz pewnymi kwestiami bohaterów, i tak w kółko. Na szczęście są wyjątki.