Wiele tematów odnośnie tego filmu, zakładanych na forum, stawia owe dzieło w raczej niekorzystnym świetle. Dlaczego? Myślę, że przyczyną są dwie poprzednie części. Genialne (każda na swój sposób) T1 i T2 postawiły poprzeczkę na tyle wysoko, że naprawdę niemal niemożliwym było, żeby T3 je przebił. I nie przebił. Nie było klimatu na miarę T1 i rewolucji na miarę T2. W kategorii ,,rewolucja" lub ,,kroki milowe w kinematografii" T3 jest daleko w tyle za T1 i T2. Nie dlatego, że jest słabym filmem, ale tylko dlatego, że nigdy, przenigdy nie wygra porównania z poprzednikami.
Jakie zebrałby oceny ten film, gdyby kompletnie nie porównywać go do pierwowzorów? Wiem, że dla kogoś, kto XXXXX razy widział T1 i T2 takie porównanie jest niemożliwe do wykonania, ale powiedzmy sobie szczerze:
- T3 to pierwszorzędne kino akcji SF, które naprawdę nie powinno mieć żadnych kompleksów na tle ,,konkurencji"
- T3 nie był żadną rewolucją, bo wszelkie rewolucje dokonały się w poprzednich częściach - nie można w nieskończoność podnosić poprzeczki
- T3 to najlepszy film Arniego od czasów True Lies. W bardzo dobrym stylu zakończył (?) karierę aktora, bo od Prawdziwych Kłamstw jego filmy były raczej co najwyżej średnie, stąd T3 to mocny akcent na koniec.
Spójrzmy z szerszej perspektywy na to dzieło. Nie oceniajmy go tylko na podstawie przeżytych emocji i wypieków na twarzy. Wiadomo, że efekty T2 w 1991 roku były o niebo bardziej rewolucyjne niż fajerwerki T3 w 2003 roku, wiadomo, że oczekiwaliśmy po T3 kolejnej rewolucji, która nie nastąpiła. W XXI cyfrowe efekty specjalne są już tak powszechnie stosowane, że można na ekranie pokazać praktycznie wszystko. Nie wymagajmy więc od filmu niemożliwego....
Ile znasz serii co najmniej trzy częściowych, w których każda trzyma taki poziom jak Terminatory...?
Często pojawiają się zarzuty co do prowadzenia fabuły. Rozumiem, że rozmarzeni entuzjaści serii mieli własne wizje dalszych losów Connora, T800 i całej wojny ze Skynetem, która to niekoniecznie pokryła się z tym, co zobaczyli w filmie, stąd też zażenowanie, wyrzucanie filmowi słabości w fabule itd.
Spoglądając na T3 okiem wiernego fana serii, ale trzeźwo patrzącego na całą sprawę, z czystym sumieniem stawiam mu notę 8,5/10, gdzie 10 to nota T1 i T2. 10 za rewolucje, 8,5 za jej brak. Reszta niczym nie ustępuje...
No właśnie wielu ludzi ocenia film bardzo negatywnie wytykając mu, że a to za dużo zbędnego humoru, a to Connor spieprzony. Faktycznie nie jest to ktoś kogo można się było spodziewać po dwójce, ale na pewno nie jest to najgorsza jego odsłona. Ogólnie mi się bardzo podobała taka próba ukazania tego bohatera i wg mnie jest dużo ciekawsza od krzyczącego i gadającego przez CB Connora z Salvation. Jeśli chodzi o fabułę to film korzystał ze sprawdzonego w poprzednich filmach stylu, czyli wysyłanie dwóch żołnierzy do przeszłości w celu zapobiegnięcią, bądź wygrania wojny. Może wydać się to wtórne i w ogóle, ale ogladając ten film naprawde nie odczuwam jakiegoś wielkiego zanudzenia tym że widzę ten sam schemat po raz trzeci. Wprowadzenie kobiety jako zabójczego terminatora też jest dobrym posunięciem, bo akurat Loken ma coś takiego w swoim spojrzeniu co przypomina troszkę spojrzenie legendarnej kreacji Patricka. Osobiście wole mieć już dobrze znany wszystkim schemat z ciekawą fabułą niż coś nowego na miarę Salvation. Co do efektów specjalnych. Myślę, że nie było za bardzo co poprawiać w efektach bo T2 mimo swoich lat miał już efekty na bardzo wysokim poziomie. Myślę jednak że pościg po mieście to jest kawał dobrej akcji, czy np ciągłe starcia T-850 z TX. Efekty w Buncie były na dobrym poziomie i zdarza się że niektóre pomysły są zapożyczane do nowszych filmów np Mroczny Rycerz. Terminator jako ostatnia główna rola Arnolda także wyszedł na dobrym poziomie i po prostu Arni zagrał to do czego już Nas przyzwyczaił. Widać, że był już ulepszoną wersją T-8xx w stosunku do T-800 z dwójki i może to właśnie troche negatywnie wpłynęło na widzów, ponieważ Terminator władał wiedzą o psychologii człowieka, o związkach międzyludzkich, oraz umiał kierować emocjami ludzkimi przez co trochę mogło denerwować to widzów. Mimo wszystko uważam, że jest to dobry film o Terminatorze zamykający Trylogię rozpoczętą przez Camerona a zakończoną przez Mostowa. Jestem ciekaw co pokażą twórcy TS w nowym filmie o przygodach Johna Connora, jednak przyjdzie Nam na to poczekać na szczęście tylko dwa lata.
To, prawda. Szans przebicia T1 i T2 film nie miał. Jednak mógł być dużo lepszy. To co mnie szczególnie razi:
- brak jakiegokolwiek sensownego wprowadzenia. Brak poszukiwań Johna przez Terminatora. Pojawia się znikąd w klinice. Gdzie tu sens?
- TX do pięt nie dorasta T1000. Sterowanie maszynami wypada dość naiwnie. Do tego dochodzi "orgazm" TX podczas identyfikacji DNA Connora. Co to jest? Cyborg czy lala z sex-shopu? :)
- Brak jakiegokolwiek momentu gdzie możemy się zapoznać z bohaterami. W zasadzie to nic o nich nie wiadomo. Brak prowadzenia, i rysowania akcji. Ekipa pojawia się nagle w samym centrum bazy wojskowej. Jak oni mogli się tam dostać, skoro do samego Cyberdyne w T2 wejście proste nie było, a to przecież nie tajne centrum dowodzenia... Zbyt wiele wątków chciano upchnąć w zbyt krótkim filmie. Jak go oglądam, robi wrażenie straszliwie pociętego, jakby brakowało kilku scen.
- John Connor. Zbawiciel ludzkości. Ten który pokazał jak przecinać druty obozów i rozrywać elektronicznych oprawców na strzępy, to jakaś przewracająca się o własne nogi pierdoła robiąca na każdym kroku miny kierowcy walca.
Do tego dochodzi kupa niewykorzystanych możliwości. Gdy kręcono T3, krążyły plotki, że ma się w nim pojawić det. Vukovich na wózku inwalidzkim... Ogólnie T3 miał bardzo fajny potencjał. Tylko reżyserowi zabrakło fantazji.
Nie da się tego ocenić jako odrębny film. Tworząc tę część twórcy świadomie zdecydowali się zmierzyć z legendą Terminatora i dlatego należy ją oceniać przez wzgląd na poprzednie części.
"Spoglądając na T3 okiem wiernego fana serii, ale trzeźwo patrzącego na całą sprawę, z czystym sumieniem stawiam mu notę 8,5/10, gdzie 10 to nota T1 i T2. 10 za rewolucje, 8,5 za jej brak. Reszta niczym nie ustępuje.."
Heh... Sorry ale jeżeli uważasz że jedyną rzeczą, w jakiej T3 ustępuje poprzednim częściom to brak rewolucji w efektach specjalnych to chyba sobie kpisz. Samo to że T3 to odgrzewane kotlety oparte na schemacie identycznym jak w T1 i T2 nie czyni go rewelacyjnym.
Nie chodziło mi tylko o efekty, a jeśli mówisz już o odgrzewanych
kotletach, to ośmieliłbym się stwierdzić, że już T2 bazuje na schemacie
stworzonym przez T1 i z początku lat `90 pojawiały się głosy krytyki
mówiące o wtórności T2...
Co do T3 to film ten ma u mnie o wiele wyższą notę teraz, po 6 latach
od premiery, niż wtedy, gdy wszedł do kin... Jakoś z perspektywy czasu
wydaje się po prostu lepszy...
Choć T3 jest zdecydowanie najsłabszą częścią serii, to jednak mimo
wszystko to ciągle jest Terminator i bez wielkich kompleksów ma prawo być
tak nazywany. Co do T:S, to już nie jest Terminator. I to, co czyni T3
częścią cyklu a czego brakuje T:S sprawia,że ma u mnie 8,5/10
T2 owszem wykorzystuje schemat jedynki (niektórzy odważni oskarżają nawet Camerona o autoplagiat), ale jest filmem tak kapitalnym, tak doskonale zrealizowanym, że nawet ta wtórność nie rzuca się w oczy.
T3 jest niczym innym jak żerowaniem na legendzie filmów Camerona. Film strasznie komplikuje i tak zagmatwane spekulacje czasowe, a także zaprzecza w dużej mierze poprzednim częściom i w ogóle założeniom serii (złamanie zasady "no fate"). Na dobrą sprawę cykl można było skończyć na T2 i nikt w sumie nie miałby o to pretensji.
Na zdrowy rozum T3 powinien być jeszcze bardziej ponury niż poprzednie części, bowiem nasi bohaterowie pozbawieni są już nawet nadziei. Dzień sądu i zagłada nuklearna jest nieunikniona. Tymczasem atmosfera filmu jest wręcz sielankowa, kompletnie zatracono mroczny klimat poprzedników (praktycznie brak scen w nocy!), a dziadek Arnie radośnie sypie żarcikami na prawo i na lewo. Z ponurej opowieści o dramatycznej walce ludzkości przed unicestwieniem zrobiono daremną autoparodię. Czary goryczy dopełnia John Connor, ten sam który jak mówił Reese miał nauczyć ludzi "wysyłać pieprzone maszyny na złom", a z którego zrobiono jakąś za przeproszeniem pizdę. Rozumiem, że przyszły przywódca ludzkości może mieć moment załamania, być może sam w sobie to nie jest zły pomysł. Tyle że w wypadku tego człowieka nie widać absolutnie żadnych przesłanek, by miał być tym kim mu przepowiedzano. Całkowity brak charyzmy, brak sprytu, brak cwaniactwa, brak błysku w oku, brak czegokolwiek. Ten facet jest całkowitym zaprzeczeniem Eddiego Furlonga i Michaela Edwardsa z prologu T2. Nawet na fragmentach z przyszłości wygląda żałośnie. Z Connora zrobiono jakieś popychadło, piąte koło u wozu. Zarówno Kate Brewster jak i Terminator zlewają na niego, nic ich on nie obchodzi (scena z "samobójstwem" to esencja jego beznadziejności :D). Można zresztą odnieść wrażenie, że to Kate tak naprawdę powinna być Johnem Connorem. Jej postać, T-X i ładne zakończenie to nieliczne plusy tego filmu.
Film Mostowa być może sprawdziłby się jako efektowna nawalanka na lato, ale ja od Terminatora wymagam trochę więcej.
Też jestem zdania, że najsłabszym punktem T3 był John Connor i wręcz komediowy chwilami klimat, jednak: (zaznaczam, że T2 to dla mnie absolutny KULT I POTĘGA!!!!)
- tyle samo wtórności jest w T3 w porównaniu z T2 jak było w T2 w stosunku do T1
- jeśli chodzi o mroczny klimat i wszechobecną grozę to miał ją TYLKO T1. Choć w T2 też czuło się na plecach oddech T1000 to jednak klimat był bardziej z gatunku akcja niż mroczne s-f. Na marginesie - żadne s-f z T2, czysta akcja.
Co do Connora to nie wiem czy to wina aktora, czy roli jaką mu przypisano, jedno jest pewne - osiągnięty efekt to totalne dno.
Co do ,,dziadka" Arniego to myślę, że stanął na wysokości zadania (co do samej ,,wysokości" zadania to można już polemizować...). Myślę, że po prostu nie do końca wykorzystano potencjał T-850...
Proszę mnie źle nie zrozumieć - nie sądzę, że T3 jest filmem tak wybitnym jak T2, brakuje mu ,,nieco" do Dnia Sądu, jestem po prostu zdania, że niesłusznie po prostu jest mieszany z błotem, gdyż na pewno nie jest filmem złym, a wręcz przeciwnie... Popatrzcie sobie na te wszystkie Transportery itp. Przy T3 wypadają jak produkcje kategorii B. Tylko one nie muszą mierzyć się z czymś na miarę T1 i T2...
Bo T3 to całkiem niezły film akcji, i bardzo słaby Terminator.
tak jak napisałem wcześniej, film mógł być znacznie lepszy, ale reżyser wykazał się kompletnym brakiem fantazji. Braki wprowadzenia do akcji, fatalne prowadzenie bohaterów, brak chociażby jako takiej spójność. W T2 każdy wątek jest odpowiednio nakreślony, pokazany. Tu bohaterowie pojawiają się w jednym miejscu, by za chwilę zniknąć by pojawić się zupełnie z nienacka w zupełnie innym miejscu, w środku akcji. Nie wykorzystano potencjału TX, nie wykorzystano potencjału T850. Nie wykorzystano potencjału całkiem niezłego z resztą scenariusza. Z Johna Connora zrobiono jakąś przewracająca się o własne nogi pierdołę, która trzyma się spódnicy swojej kobiety; wystarczy z resztą popatrzeć na wprowadzenie do T2. Gdy Connor w przyszłości przechodzi przed swymi ludźmi, wszyscy stają na baczność, salutując. Jego twarz coś wyraża. Twarz Connora z T3 to twarz przestraszonego dzieciaka, który dostał w szkole pałę i nie wie jak o tym powiedzieć rodzicom. Bez błysku w oku, bez charyzmy, bez charakteru. Wypisz i wymaluj...Donald Tusk. ;)