Kto według Was powinien zagrać John'a w T-3?
Kiedy pierwszy raz zobaczyłam Stahl'a nie mogłam uwierzyć, że to właśnie John... Co się stało z tym charyzmatycznym chłopakiem, którego genialnie zagrał Furlong w T-2? Takiego wymoczka w wykonaniu Stahl'a to ja jeszcze nigdy nie widziałam, a przecież to nie byle kto, tylko w końcu przyszły przywódca całej ludzkości... Niech sobie mówią, że to wina scenariusza, ja tam swoje wiem... Stahl nigdy nie powinien dostać tej roli... On schrzanił cały film...
Wiem, ze to i tak nic nie zmieni, ale warto się zastanowić, kto powinien znaleźć się na jego miejscu... Furlong niestety odpada... Więc kto? Czekam na propozycje...
Wyniki rankingu zamieszczę na blogu...
Pozdrawiam
Christian Bale. Zdecydowanie. Widac nie tylko ja tak uważam, bo w kolejnym terminatorze ma on zagrać Johna. Szkoda że nie zrobił tego już w trójce, film by na tym wiele zyskał.
(Ale nawet ze Stahlem w roli głownej i tak lubie T3).
Josh Hartnett to był mój typ na tamte czasy.
A najlepszy byłby aktor znaleziony na jakimś castingu jak Furlong.
Na Stahla wylano już kubły pomyj więc nie ma się rozpisywać poraz kolejny.
.
Nie chodzi o to, żeby znowu rozwodzić się nad Stahl'em...
Szukam po prostu "zastępstwa"... Co do tego, że mogło być gorzej, to dobrze o tym wiemy, prawda Jordan? ;DDD
Bale jak najbardziej... Jestem za... To juz dwa głosy ;)
Czekam na dalsze sugestie i propozycje...
;)
a ja nie wiem czemu to ponownie nie mógł być Furlong,pasowałby bardzo dobrze,no ale Bale też na pewno byłby niezły,fajnie ze w 4 będzie grał
Zgadzam się, że najlepszym kandydatem byłby Furlong, niestety strasznie się roztył...
Zresztą nie tylko...
Oceń sama:
http://movies.com/i/features/14lostitkids/furlong_frazerharrison2.jpg
A ja słyszałem, że Furlong nie zagrał w T3 przez problemy z narkotykami. A szkoda, bo jest stworzony do tej roli. Ale Bale też da radę w T4.
Też się zawiodłem kiedy się dowiedziałem , że to nie Furlong będzie grał Johna Connora ale cóż zrobić...
T3 jest jaki jest i trzeba to zaakceptować :P
Swoją drogą to nie obraziłbym się gdyby została zrobiona nowa wersje trzeciej części :D
Moim zdaniem Furlong by sie w pełni nadawal. Fakt, przytył, ale przeciez mogli zastosowac jakas diete + siłka pod okiem speca i byłby John z prawdziwego zdarzenia. Myśle ze z tym nie byłoby problemu. Przeciez Ball na potrzeby Mechanika stracił z 20 czy 30 kilo. Pozatym Furlong miałby wiecej charyzmy niz ten ciota stahl przez którego ten T3 traci bardzo dużo.
Tak,Edward Furlong i tylko on.Stahl wogóle nie przypomina Johna z T2,ani fizycznie,ani pod względem charakteru.
O, widzę że Twój temat jest podwójny, więc i tu napiszę, może kogoś to zainteresuje...
Nie spodziewałem się że taka wrażliwa dziewczyna nie wie że prawdziwą wartość człowieka szuka się w jego wnętrzu a nie w wyglądzie... Co z tego że John wygląda jak wymoczek? To nie są czasy neardeltańskie, on nie będzie musiał walczyć z maczugą przeciwko mamutom i nie musi być jakimś bezmózgim mięśniakiem. Nie musi być też wysokim, przystojnym blondynem na srebrnym koniu by mieć waleczne serce. Sądzić tak człowieka po pozorach nie wolno. John nie zachowuje się też jak przywódca ludzkości bo sytuacja go jeszcze do tego nie zmusiła. Czasem tak bowiem jest że dopiero w ekstremalnych sytuacjach, sytuacjach prawdziwego zagrożenia człowiek pokazuje swoje drugie, prawdziwe oblicze. Zgrywający dotąd twardziela może okazać się panikującym tchórzem a w niepozornym „wymoczku” może obudzić się prawdziwy bohater. Życie niejeden raz coś takiego pokazało, przypomnij sobie chociażby historię która i mi akurat się teraz nawinęła – historię tego przedszkolaka który znajdując nieprzytomną matkę zachowuje opanowanie i zamiast się rozbeczeć wie co robić i jak wezwać pomoc, dzwoniąc pod numer którego niejeden dorosły nie zna. I wyglądał on na bohatera?
Tak jak mówię, przedstawienie Johna to dla mnie największa chyba zaleta tego filmu. (przynajmniej teraz nie pamiętam innych). Pomysł bardzo ciekawy i odważny, uatrakcyjniający tą część pod względem psychologicznym, który jednak poprzez takie podejście jak Twoje nie zyskał sobie sympatii, a szkoda...
ale zauważ że Furong też nie wyglądał na supermana,chodziło raczej właśnie o to wnętrze,siłę jaką John powinien posiadać,w 2 było to świetnie pokazane mimo że młody Connor był bardzo arogancki,natomiast w wykonaniu Stahl'a była to jakaś ciota,ktoś kto nie tylko tej wojny nie powinien przeżyć bez wsparcia ale tym bardziej dowodzić ocalałymi ludźmi,i na końcu wcale nie było widać żeby stał sie jakiś bardziej zdecydowany,taka sierota,która przypadkiem znalazła się w miejscu które przerasta jej zdolności
W Connorze z 2-ki było mozna wyczuc pewne zdolności przywódcze, pewność siebie, bunt, mimo bardzo młodego wieku. Az chciało sie patrzeć na ta postać (rewelacyjna gra młodziutkiego Funloga) Natomiast Stahl nie przeniósł na ekran ŻADNYCH emocji zbudowanych przez Funloga. Jest jego przeciwieństwem. Powinniśmy zobaczyć troche buntowniczego, wyobcowanego, pewnego siebie, zdecydowanego, silnego charakterem, jakim po prostu tryskał Connor z 2-ki ( nie wierze w to żeby przy Sarze po wydarzeniach z 2-ki Conor aż tak bardzo złagodniał i zgubił jaja) a widzielismy tylko ciotowate zachowanie i brak jaj. Ręce mi opadły jak zobaczyłem go na początku filmu w roli przywódcy stojącego na czele ruchu oporu. Żadnej charyzmy przywódcy.
A umi ktoś podać konkretny argument zamiast wyzywać Nicka Stahla od ciot? Fenix, no właśnie że w T2 John wyglądał na Supermana, oczywiście zachowując proporcje. Bo czyż tak wygląda dziesięciolatek którym John przecież był? Argument – dziesięciolatka zagrał trzynastolatek. Normalnie 3 lata to niewielka różnica ale w tym wieku kolosalna. Wszyscy sobie wyobrażali że to taki powinien być młody John, charyzmatyczny dojrzały i przystojny – i takiego właśnie Johna dostali. Nie powiem że to źle, Furlong wypadł bardzo dobrze i film się przyjemnie przez to oglądało, jednak patrząc obiektywnie widzę że to zagranie czysto komercyjne, typowo pod publiczkę. Wystarczy zajrzeć na stronę Edwarda Furlonga – pełno nastolatek zachwycających się jego urodą z T2...
A tak jak mówiłem, pomysł ze Stahlem, mając na uwadze poprzednią część, był bardzo odważny czy nawet kontrowersyjny (o czym świadczą wasze obelgi) lecz dodał on przeciętnemu filmowi drugą warstwę która zdecydowanie stanowi jego największą wartość.
Już o tym pisałam, ale powtórzę jeszcze raz... Tak dla wszystkich...
Po pierwsze nie oceniam ( a przynajmniej staram się) nie oceniać ludzi po pozorach, a tym bardziej po wyglądzie... Kiedy pierwszy raz obejrzałam Bunt maszyn powiem szczerze, że byłam w permanentnym szoku...;) Ten film był tak inny od filmów Camerona, ze potrzebowałam kolejnego zobaczenia w kompletnym skupieniu... Dałam mu tzw. drugą szansę i przeanalizowałam jeszcze raz... Ogólnie doszłam do wniosku, że scenariusz jest logiczny, a nawet ciekawy... Akcja spójna, efekty w porządku, a aktorzy mniej więcej na poziomie... W tym wszystkim jednak za każdym razem pojawiał się ten sam zgrzyt: John. Skłamię, jeśli powiem, ze jego wygląd mi odpowiada, ale to jest naprawdę najmniejszy problem... Nie ocenia sie książki po okładce, ani ludzi po wyglądzie... Jednak sam wiesz jak ważne jest pierwsze wrażenie... Moje było, powiedzmy delikatnie, nie najlepsze... Ale to nie jest miarodajne spostrzeżenie... Zignorowałam je zatem czekałam właśnie na to o czym Ty mówiłeś... Na przebudzenie... Nie mam pretensji do John'a za to kim się stał... Każdy miałby dosyć ciągłego gadania kim to sie stanie w przyszłości... Kiedy jednak ta przyszłość nie nadeszła, to szczerze mówiąc sam nie wiedział co ma zrobić ze swoim życiem... Pracy też za specjalnie nie mógł dobrej znaleźć, bo podkładanie bomb czy dywersja nie są umiejętnościami lukratywnymi, no chyba, ze się ma aspiracje terrorystyczne... Do tego dalej krył sie przed światem, tak na wszelki wypadek... To w scenariuszu mi się podobało i zapowiadało się właśnie na te drugie, wartościowe dno... Ja na nie czekałam, zresztą pewnie nie tylko ja... Niestety, nawet jeżeli ono było, to nie wypłynęło... John dalej nie był już podłamanym i nie mogącym znaleźć swojego miejsca na ziemi, tylko zagubionym człowieczkiem, który nie ma pojęcia co zrobić... A przecież outsiderzy, którym w końcu był, zachowują sie inaczej... Brakowało zacięcia, buntu, no iskry bożej, że o charyzmie nie wspomnę... Dramatyczne wydarzenia powinny przecież go przebudzić, wyzwolić z niego to, kim był w dzieciństwie... Tymczasem nic takiego sie nie dzieje... Nawet kiedy jest postawiony w sytuacji bez wyjścia zachowuje sie jakby to robił z łaską, „no dobra, skoro muszę...”
Kwestia bohaterstwa, o którym mówisz objawia sie za to u Cate Brewster... Oto zwykła, niepozorna dziewczyna, która z całą tą sytuacja spotyka sie pierwszy raz, która jest świadkiem śmierci własnego ojca, chwyta za karabin i walczy, podczas gdy John, dla którego, to w końcu nie pierwszczyzna, kuli sie z przerażenia... I tu też następuje zwrot, bo przez dwie pierwsze części wmawia sie nam i samemu John'owi, że to on jest najważniejszy, a tymczasem znowu najsilniejszą osoba okazuje sie kobieta...
Gdyby to chłodziło o jakiś inny film, to nie przejmowałabym się tym tak bardzo... Ot, po prostu aktor nie podołał zadaniu... Jednak Terminator jest mi zbyt bliski i zabolało mnie to mocno... Z jednym jestem sie w stanie z Tobą zgodzić... Być może rzeczywiście Furlog był za dobry... Może jego John był faktycznie zbyt idealny, że każdy kolejny blaknie w porównaniu z nim... Tylko jeżeli faktycznie tak jest, to z żaru i ognia, który rozniecił Furlong w Johnie Stahl'a nie została nawet iskierka...