Tak!
Udało się. Może i połowicznie, ale jednak w moim odczuciu, Terminator 3 nie zawiódł moich, przyznam, że niezbyt wygórowanych oczekiwań. Czemu niewygórowanych? No bo jakże po znakomitej części drugiej mógłbym spodziewać się czegokolwiek lepszego?
Żyjemy w XXI wieku, od czasu premiery T2 minęło 13 lat, teraz jednak trochę inaczej kręci się filmy - komercyjne wielgasy przepełnione pretensjonalnym humorem i paradą efektów komputerowych. Na tym tle, Bunt Maszyn broni się nienajgorzej. Tym, co stanowi o jego sile, jest niewątpliwie humor - nienachalny, raczej inteligentny (jak na dzisiejsze standardy), a scena z okularami jest po prostu genialna (ta na początku filmu...). Co jeszcze podoba mi się w filmie? Claire Danes. Jej gra, ale to już jest po prostu moja ulubienica, więc odpadają wszelkie obiektywne argumenty. Na pewno gra lepiej niż dość zagubiony (a może tak własnie miało być?) Nick Stahl, grający Johna Connora (nawiasem mówiąc, jest zupełnie niepodobny do 13-latka z drugiej części). Dalej... Hmm... Efekty specjalne stoją na standardowym (czyli najlepszym możliwym) poziomie. Scena pościgu na początku jest interesująca, jednak długość jej trwania może spowodować u niektórych odruch ziewania... No to tyle zalet.
Wady? Takie, jak oczekiwaliśmy. Trzecia część nie dorasta do pięt "dwójce". Modelka Kristanna Loken gra T-X, czyli 'damskiego' Terminatora. Pomysł totalnie groteskowy. Gra sztywnie, zupełnie jak robot (i bardzo dobrze, lepiej byśmy nie oglądali jej w bardziej wymagających rolach!). No i ten Nick Stahl... w zasadzie, to jego gra nie jest ani zaletą, ani wadą filmu. Najważniejszy jest Arnie. O nim bez komentarza, bo Arnie to ARNIE!
Reasumując:
ZALETY
+ humor
+ Claire Danes
+ efekty specjalne
+ naga Kristanna Loken (niestety, tylko na początku)
WADY
- zero ładunku emocjonalnego znanego z T2
- ubrana Kristanna Loken
Ocena wysoka. Przede wszystkim za humor. I za to, że T3 jest po prostu porządnym filmem akcji. Nie ma wstydu!
7/10