Nie mozna wplynac cofajac sie w czasie na przyszlosc(innymi slowy zapobiec jej) bo to by zmienilo ta wlasnie przyszlosc i wlasnie paradoksalnie nie byloby potrzeby jej zmieniac i nikt nigdy nikogo by nie wyslal! Ogolnie bezsens o ktorym pisal juz Einstein i dlatego wpadl na pomysl aby czas traktowac jak kregi rozchodzace sie jak po wrzuceniu kamyka to jeziora.Ewentualnie tunele czasoprzestrzenne.Ktos kto by sie cofnal w czasie i cos zmienil nakreslilby nowy bieg histori w zupelnie osobnym tunelu czy tez kregu,tak jakby drugi rownolegly swiat ktory potoczylby sie swoja droga(czasem) i nie mialby zadnego wplywu na ten z ktorego przybyl a wiec nie ma sensu wysylac kogos w przeszlosc bo to by nie wplynelo i nikogo nie uratowalo w swiecie przyszlosci z ktorego przybyl a ktory powstal poprzez wydarzenia zamierzchle.Czyli podsumowujac to co bylo przeminelo i juz sie nie odstanie! Waz polknal swoj ogon!
Pozdrawiam fanow T
z czasem nie ma co się bawić, zakładając że istnieje nieskończenie wiele linii czasowych(jednak istnieje ta pierwsza) to można przyjąć że w pierwszej linii czasowej Connor dorastał normalnie, nikt nie próbował go zabić, a potem stał się przywódcą ludzkości, następnie skynet wysłał T800 i T1000 a connor wysłał Reese'a i T800 w przeszłość.(nie uwzględniam na razie T3)Pętla się zatacza i tak w kółko :D Tylko że to dyskwalifikuje Reese'a jako ojca Johna.
A tak po za tym to zmiany przeszłości mają sens taki jak w "Back to the future" To znaczy, że jeżeli zmienimy coś w przeszłości np: Zabijemy Johna, to zostanie on wymazany z przyszłości(aktualnej linii czasowej)
Jeżeli pokręciłem to przepraszam, to tylko takie moje wymysły.
no wlasnie i nigdy nie powinno dojsc do wyslania kogokolwiek w przeszlosc bo kolo sie zamyka jak juz pisalem takze bezsens!
Póki operujemy na zamkniętym kole jak w T1 wszystko jest ok. T800 pojawia się w 1984 roku nie wykonuje misji daje się zniszczyć i na jego podstawie konstruują Skynet i tak w kółko. To co wyprawia się potem od T2 a w zasadzie od T3 to już pozostawię bez komentarza.
Peterson ma rację. Weźmy taką sytuację chcę cofnąć się w czasie by uśmiercić samego siebie w przeszłości czyli cofam się w czasie i strzelam w łeb sobie jako dziecku wtedy wówczas kiedy dziecko nie żyje nie mogę siebie wysłać w przeszłość bo jestem martwy ale skoro byłem martwy to nie mogłem się też zabić w przeszłości czyli wychodzi na to że cofam się w czasie i znikam zamknięty w czasoprzestrzennym kontinuum jestem zablokowany. Czyli cofam się w czasie ale już z stamtąd nie wracam i nic się nie zmienia.
Jest wiele teorii na temat który opisujesz. Dla przykładu jedna z nich zakłada że co się stało to się stało. Twoja podróż w przeszłość jest już wpisana w linię czasu a cofając się musiałeś zabić jednak inne dziecko.
Inna natomiast operuje na zasadzie kilku pętli. Cofasz się w czasie i się zabijasz więc się nie rodzisz i nie cofasz w czasie. W kolejnej pętli nie przybywasz z przyszłości i rodzisz się normalnie po czym znowu cofasz się w czasie. W tej kwestii można obejrzeć film Triangle. Co prawda to nie dokładnie to samo ale oddaje obraz sytuacji.
Więcej takich teorii pod tym adresem:
http://pl.wikipedia.org/wiki/Paradoks_dziadka
No owszem jest wiele teorii na ten temat ale najlepiej by było cofnąć się w czasie i sprawdzić jak to jest naprawdę. Najlepiej w praktyce.