Angielski żołnierz ginie za swoją ojczyznę walcząc ( o ironio) w Afganistanie.
Pakistańczyk z paszportem brytyjskim ginie (wysadzając się) za swoją ojczyznę (wiarę) w
Londynie. To wersja medialna, do ogłupiania tłuszczy. Tymczasem za kulisami szare
eminencje rozgrywają sobie partyjkę szachów, z tym, że figurami i pionami są zmanipulowani
ludzie, którym wmawia się patriotyzm, lub obiecuje raj po śmierci, pod warunkiem, że za życia
czynić się będzie piekło zarówno samemu sobie, jak i innym, (przypadkowym) ludziom.
Sean Bean gra romantycznego patriotę, który jest gotów zabijać, i/lub być zabitym z miłości dla
swojej ojczyzny i firmy (bardzo tajne służby) którym oddany jest niczym pies.
Nasz dzielny Ewan (po rosyjski Iwan) po wielu perypetiach (ciągle ktoś mu wytrąca broń, lub
wali w łeb keczupem) przeżywa iluminację (czyt. oświecenie) i dochodzi do wniosku, ze jeżeli
już być komuś wiernym to samemu sobie, ponieważ człek sam siebie (z natury) raczej nie
zdradzi.
I ten subtelny ukłon w kierunku anarchii uzmysławia nam, że wszelkie polityczne, tudzież
religijne ustrojstwo służy miłosiernie nam panującemu establishmentowi jedynie do robienia
poddanym wody z mózgu.
Jeżeli uważny widz dojdzie do tych wniosków, film Cleanskin/Terrorysta spełnił swoje
poselstwo.
Główną wadą tego filmu (dla mnie) jest obsadzenie Charlotty Rampling w roli Charlotty...