Joseph, żyjący na codzień w Johannesburgu, powraca do rodzinnego Lesotho pogrzebać ojca. Potem ma w planach powrócić do RPA, ale jakaś magiczna siła zatrzymuje go w kraju, o którym wydawało się, że już zapomniał...

Bardzo schematyczny i można by rzec od linijki film o powrocie w rodzinne strony po długiej przerwie i odkryciu na nowego zapomnianego piękna i czaru tego miejsca. Cudowne są tutaj krajobrazy Lesotho, będące największą zaletą tego obrazu. Reżyseria i aktorstwo satysfakcjonujące, przewidywalny, acz znośny scenariusz, może poza na siłę wplecionymi warstwami mistyczno-spirytualistycznymi, ale decyzję tę rozumiem, gdyż głównym celem, jaki przyświecał reżyserowi było po prostu zwrócenie uwagi i ukazanie piękna Lesotho, jego kultury, ludzi, życia codziennego.

Ciepły, absolutnie szablonowy, ale przyjemny seans.